Po latach terminowania w drugim szeregu, Kraków znów staje się ważnym ośrodkiem na piwnej mapie Polski. Kolejny sygnał do natarcia dał browar Pinta otwierając knajpę Viva La Pinta.
Browar Lubicz zrównany z ziemią, a na jego miejscu – powstające osiedle mieszkaniowe. Oto jakie poważanie miało piwo w Krakowie jeszcze jakieś dwa lata temu. Owszem, działały tu multitapy House Of Beer i Omerta Pub & More, pojawiły się pojedyncze sklepy z alkoholami regionalnymi, ale to by było na tyle. Kilkanaście miesięcy później, na przełomie czerwca i lipca 2014 roku stolica Małopolski ma za sobą pierwszy festiwal piwny, ponad 10 sklepów specjalistycznych (tu znajdziecie mapkę), kilka browarów restauracyjnych (Stara Zajezdnia, CK Browar, Tea Time, kolejny – Twigg – w drodze), jeden potężny rzemieślniczy, czyli Pracownię Piwa, wiele knajp serwujących ambitne piwko i kilka kolejnych w drodze. Ich wysyp nastąpi w te wakacje.
Pierwszą z nich jest Viva La Pinta, za którą stoi – jak łatwo się domyślić – browar Pinta. Nie jestem pewien, ale to chyba pierwszy lokal otwarty przez browar rzemieślniczy. Nawiasem mówiąc Kraków ma szansę stać się zagłębiem takowych, bowiem za kilka tygodni swój pub otworzy Pracownia Piwa.
Pinta upatrzyła sobie lokal mieszczący się przy ulicy Floriańskiej 13, niedaleko skrzyżowania z ul. św. Tomasza. Miłośnicy herbaty oraz mody w duchu skejterskim doskonale znają tę okolicę. W tej samej „bramie” mieści się bowiem jedna z najlepszych, a już na pewno najładniej wystrojona herbaciarnia Czarka, a także popularny sklep z ciuchami wiadomej proweniencji – Underground. Firma Ziemowita Fałata, Marka Semli i Grzegorza Zwierzyny zajęła patio oraz kilka pomieszczeń z tyłu kamienicy.
O tym, że coś się dzieje, dowiedzieliśmy się za pośrednictwem facebookowego profilu Viva La Pinta na początku czerwca, choć pewnie wnikliwi obserwatorzy budowlanego życia Krakowa wychwycili nadchodzące zmiany znacznie wcześniej. Każdy kolejny tydzień przynosił nowe wiadomości, aż w końcu padła długo oczekiwana data – 26 czerwca, godzina 19:00.
Ruszyłem więc do knajpy, zastanawiając się ileż to osób może przybyć na otwarcie. W końcu to jeszcze nie weekend, w eterze żądzą Mistrzostwa Świata w piłce kopanej, pogoda nie najpiękniejsza… Tymczasem rzeczywistość przerosła chyba nawet oczekiwania właścicieli Viva La Pinta. Stawiło się tak wiele osób, że po piwo musiałem czekać, nie przesadzając, 15 minut, mimo że barmani uwijali się w ukropie! Wszystkie stoliki zajęte, tłoczno, gwarno, sympatycznie.
Na kranach znalazło się 14 napojów uwarzonych przez Pintę w Browarze Na Jurze. Od klasyka, czyli Ataku Chmielu, po nowość Call Me Simon. Od lekkich lagerów w stylu Oki Doki czy Odsiecz Wiedeńską, bo mocarzy w stylu Koniec Świata czy Lublin To Dublin. Oprócz tego sporo piw butelkowych, w tym także od Brew Doga. Było na co tracić pieniądze.
Gospodarze wieczoru zadbali, by był on wyjątkowy. Każdy gość mógł poczęstować się kiełbaską z grilla, sałatką warzywną, bigosem, żurkiem z kiełbasą lub na skromnie – chipsami. Do wyboru, do koloru, wszystkiego pod dostatkiem. Zadowoleni klienci kupowali po trzy piwa na głowę (by nie musieć stać drugi raz w kolejce), co wyraźnie poprawiało humor nieco spiętemu na początku Pintowemu towarzystwu.
Sądzę, że panowie Fałat, Zwierzyna i Semla mogą spać spokojnie. Viva La Pinta prezentuje się znakomicie i budzi ogromne zainteresowanie wśród piwnej gawiedzi. Zresztą wcale mnie nie dziwi, wszak Pinta to gwarant najwyższej jakości. Jak się okazuje nie tylko browarniczej, ale i towarzyskiej.
szkoda tylko że lokal nie otworzyła Pinta tylko własciciel Omerty 😉 Może dlatego kiepska jakość instalacji do wyszynku piwa.
Pingback: Knajpy piwne Kraków - mapa