SALAMANDER PALE ALE I WRCLW PILS: sesyjne popołudnie

Podczas gdy studenci powoli rozpoczynają boje o zaliczenie przedmiotów, ja mogę sobie pozwolić na spokojną wizytę w dobrym browarze. I jest mi z tym cholernie dobrze.

Dopiero niedawno wróciłem do pełni aktywności po zbyt długim wolnym i z tego powodu mam sporo zaległości do nadgonienia, w tym premier piw. W czasie mojej nieobecności wrocławski Browar Stu Mostów wypuścił kolejne nowości – postanowiłem wybrać się do jego siedziby, by zdegustować dwie z nich.

PRZECZYTAJ RELACJĘ Z OTWARCIA BROWARU

Wybrałem pale ale i pilsa, ponieważ są to najlżejsze i najbardziej sesyjne piwa browaru – tak były zapowiadane i takimi w rzeczywistości się okazały.

browar sto mostow pils i apa

WRCLW PILS
Alkohol 5% obj., 12,5° Plato, 35 IBU

Zacząłem od pilsa, nieco mocniejszego, ale za to jaśniejszego i mniej goryczkowego od pale ale. Piwo oczarowało mnie już samym wyglądem, czyli ładną drobną pianą o świetnym lacingu, oraz jasnozłotym, opalizującym ciałem.

Nos od pierwszego wciągnięcia aromatu dał znać, że będę miał do czynienia z niemieckim wcieleniem pilsa, z wyraźnie zaznaczoną rolą chmielu, a zniwelowaną słodów. Piwo od Browaru Stu Mostów przyjemnie pachnie aromatycznymi ziołami, które gdzieś tam w tle uzupełnia karmelowa podbudowa. Cieszy mnie, że Pils nie wali w nozdrza starym, mokrym słodem, jak to często nasi rodzimi reprezentanci gatunku mają w zwyczaju.

W smaku również nacisk położono na chmielową stronę, przez co WRCLW Pils przez cały łyk jest lekko ziołowy, z prawie niewyczuwalną słodową słodyczą. Piwo finiszuje przyjemną goryczką. Nie ukrywam – chciałbym, by było jej więcej, ale jak wyjaśnili mi Arletta i Grzegorz Ziemianowie, właściciele BSM, właśnie o taki efekt chodziło. Ekipa postanowiła, że ich pils będzie prologiem do odkrywania piwnego świata przez osoby niewprawione. Sesyjny, bez ekstremy. Melduję, że założenie udało się w pełni osiągnąć!

piwo8

SALAMANDER PALE ALE
Alkohol 4,8% obj., 12,5° Plato, 37 IBU

Na drugą nóżkę wziąłem kolejne lekkie i bardzo pijalne piwo, pale ale. Bursztynowy płyn, przez który przebijają się złote przebłyski, zdobi drobna biała piana, o fantastycznym lacingu.

W aromacie Salamander Pale Ale uderza przede wszystkim bukietem owoców, ze szczególną rolą cytrusów. Grejpfrut, czerwona pomarańcza, mandarynki – uwielbiam! Przyłącza się do nich delikatna woń brzoskwini i dosłownie minimalna dawka toffi.

Pale Ale od Browaru Stu Mostów od pierwszego łyku daje znać, że jest piwem lekkim jak chmurka i sesyjnym. Umiarkowane wysycenie, ciało nie znające cienia ciężkości i delikatna, acz wyrazista goryczka sprawiają, że to będzie idealna propozycja na lato. W gardle również harcują przede wszystkim cytrusy, a najwyraźniej daje o sobie znać grejpfrut.

piwo8

WYSOKO ZAWIESZONA POPRZECZKA

W trakcie degustacji dosiedli się do mnie Arletta i Grzegorz, dzięki czemu mogliśmy sobie pogadać o idei i szerzeniu piwnej rewolucji. Nie jestem człowiekiem, który lubi głosić innym komplementy prosto w oczy, ale prawda jest taka, że debiutancka forma Browaru Stu Mostów naprawdę zachwyca.

Wielu malkontentów obawiało się, że skoro wrocławska ekipa tak wiele uwagi przykłada do marketingu, nie wystarczy jej energii na płodzenie piw z najwyższej półki. Nic bardziej mylnego! Trunki Browaru Stu Mostów są niesamowite, a małżeństwo Ziemianów wręcz kipi energią i radością z tego co robi. Rozmawiając z nimi człowiek utwierdza się w przekonaniu, że to niezwykle kompetentne osoby, które mają pojęcie o tym, jak robić biznes, a smykałkę tę łączą z szerzeniem kultury piwnej.

O ich sukcesie niech świadczy nie tylko poziom piwa, ale także wypełnienie knajpy, która funkcjonuje przy browarze. Wydawać by się mogło, że położony nieco na uboczu, po mniej uczęszczanej stronie Odry budynek (w dodatku jeszcze niebyt dobrze oznaczony) nie będzie cieszył się popularnością. Tymczasem w poniedziałkowe popołudnie kręciło się tam naprawdę sporo osób i to nie tylko piwnych freaków, lecz także ludzi dopiero wchodzących w świat rewolucji.

BIERSTACHEL

Gdy tak sobie gadaliśmy, Grzegorz nagle poderwał się z krzesła, po czym udał się za bar, przy przytargać ustrojstwo, które prezentuje się tak:

bierstahel

Well, nie miałem zielonego pojęcia co to. Okazało się, że właściciele Browaru Stu Mostów dostali ów sprzęt od firmy BrauKon, z którą współpracują. Nosi on nazwę Bierstachel i – wedle producenta – jest popularny wśród miłośników piwa z Bawarii.

Jak działa? Otóż najpierw, przy pomocy lut lampy, czy palnika, rozgrzewa się do czerwoności stalowy pręt. Później wkłada się go do piwa, najlepiej żytniego lub pszenicznego (w naszym przypadku był to WRCLW Roggenbier) i miesza. Cóż to daje? Otóż pod wpływem wysokiej temperatury resztki cukrów zawarte w piwie karmelizują się, a piana zbija niczym mleko. W efekcie otrzymujemy jeszcze większą pienistą poduszkę, która staje się cieplutka i smakuje jak… cafe latte! Samo piwo staje się zaś jeszcze bardziej wyraziste, o wyklejającym ciele. Państwo zobaczą to sobie na zdjęciach:

???????????????????????????????

???????????????????????????????

I tą oto techniczną nowalijką zakończyłem swoją drugą wizytę w Browarze Stu Mostów. Równie udaną i pozytywną. W tym momencie wypada mi życzyć całej ekipie, by utrzymała niezwykle wysoki poziom pierwszych warek. Jeśli to się uda, jestem pewien, że wrocławski browar prędzej czy później podbije serce wszystkich polskich piwoszy.

(Visited 180 times, 1 visits today)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *