Jeśli chcesz odświeżyć wizerunek swojej marki, poproś o pomoc ludzi, którzy mają o tym pojęcie.
W poniedziałek dotarła do nas wiadomość, że browar Grybów przechodzi totalny rebranding. Zmienia się nazwa firmy, linia graficzna zostaje ujednolicona, a tytuły piw odświeżone.
Po co te zmiany? Jak twierdzi dyrektor marketingu Pilsweiser (bo tak od teraz nazywa się browar Grybów), Andrej Chovanec: – Celem rebrandingu jest zarówno odświeżenie marki i odróżnienie jej od konkurencji, jak również możliwie najmocniejsze wizualne odróżnienie piw Pilsweizer od produktów konkurencji i silne „zaistnienie na półce”. Przy czym oczywiście nowocześniejsze logotypy czy cała nowa identyfikacja wizualna są tylko częścią szeroko zakrojonej strategii związanej z modernizacją wizerunku naszej firmy.
No i bardzo spoko, wiele firm tak robi – by wspomnieć udane zmiany wizualnej strony Gościszewa, czy Browaru Na Jurze. Dlaczego więc piszę o Pilsweiserze ze szczególną atencją? Ponieważ coś poszło nie tak…
I. ODŚWIEŻENIE MARKI
Taki był cel marketerów z Grybowa. Miała ona wyróżniać się na rynku. Odpowiedzcie mi więc na pytanie: która z nazw – waszym, drodzy Czytelnicy, zdaniem – odróżnia się od konkurencji? Grybów czy Pilsweiser, będący połączeniem Pilsnera i Budweisera? Odpowiedź jest tak oczywista, że wprost nie mogę uwierzyć, że w Grybowie udzielili złej…
Przemilczę fakt, że nie do końca wiadomo, czy nazwę browaru pisze się Pilsweiser czy Pilsweizer.
II. NOWOCZESNE LOGO
Ludzie, no litości! To ma być logo, które wyróżni firmę? Które sprawi, że spośród wszystkich produktów na półce, konsument sięgnie właśnie po ten? Przecież nawet w Paincie można w kilka minut zrobić coś bardziej charakterystycznego i pociągającego, niż ten jałowy napis jakąś prostą czcionką z Worda…
III. MOCNE WIZUALNE ODRÓŻNIENIE
Muszę przyznać, że akurat odświeżone etykiety Gry… przepraszam, Pilsweisera są nawet całkiem spoko, czytelne i schludne, ale proszę ja was – nie mają szans przy tych, o których pisałem choćby tutaj. Nie tylko nie wyróżnią się na półce, ale wręcz wtopią się w tłum i przepadną bez wieści. Sorry, takie mamy standardy – i bardzo dobrze.
IV. BIAŁE BUTELKI
Słuchajcie tego (znów cytat z pana Chovaneca): – Zdecydowaliśmy się również na dość „rewolucyjny” krok polegający na rozpoczęciu butelkowania niektórych z naszych piw w białe butelki. Stojąc przed półką sklepową, na palcach jednej ręki można policzyć piwa butelkowane w przezroczyste butelki, co ma związek z przyzwyczajeniami konsumentów i ich przeświadczeniem, że piwo powinno być rozlewane do butelek zielonych i brązowych. Nasz browar szczyci się prawie 200-letnią tradycją, jednak we współczesnym świecie trzymanie się tradycji w warzeniu piwa nie oznacza odcięcia się od nowoczesności w innych kwestiach, takich jak np. przełamywanie przyzwyczajeń.
Okej, rozumiem, że dyrektor marketingu nie musi wiedzieć, skąd wzięły się „przyzwyczajenia” konsumentów (czy raczej mądrych browarów) i jaka jest wyższość brązowej butelki nad przezroczystą. Ale na Boga – czy w Grybowie nie ma żadnego technologa? Człowieka mającego pojęcie o produkcji piwa?
No to może wyjaśnię – porada gratis! – jasne szkło przepuszcza światło zdecydowanie bardziej, niż brązowe. Fotony oddziałują na pochodzące z chmielu izohumulony, które w rezultacie (tłumaczę bardzo na chłopski rozum) tworzą z innymi związkami chemicznymi zawartymi w piwie tzw. merkaptany, legitymujące się grupą SH (tiolową). To właśnie merkaptany odpowiadają za woń skunksa w piwie, przez większość konsumentów niepożądaną. To genialny pomysł, by im ją zafundować!
TO SIĘ NIE UDA
Przykro mi to mówić, ale ktoś tu spartaczył robotę. Odświeżony wizerunek ma zachwycać pomysłowością, a przy okazji cieszyć użytecznością. Tymczasem nowe pomysły Pilsweisera budzą jedynie uśmiech politowania i każą wątpić w sukces przedsięwzięcia.
PS: ważniejsza od wyglądu jest jakość piwa, serio. Jeśli w Grybowie chcecie skopać komukolwiek dupę, postarajcie się, by wasza AIPA nie waliła gotowanymi warzywami. Serio, za jakością produktu często idzie jego popularność.
Abstrahując od białych butelek, cienkiej jakości piwa czy całego pomysłu na brand.
Mnie dobiła fotka z materiałów prasowych http://pliki.portalspozywczy.pl/i/04/55/57/045557_500.jpg
Zdjęcie dyrektora marketingu rodem z lat 80-tych zeszłego wieku.
Nie obrażając człowiek, ale wygląda jak bamber na stanowisku, jeszcze ta paczka papierosów na biurku, brakuje tylko białej szklanki w wiklinowym koszyczku i paprotki w drugim planie.
Pominąłem tę sprawę, ponieważ większość przyszłych konsumentów pewnie i tak nie zobaczy tejże fotki. Niemniej masz 100% racji – gdy tylko ujrzałem tę fotkę, z ust mych dobiegło głośne „łot de fak”.
Hej. W Wielkiej Brytanii sporo piw pakuje się przezroczystych butelek i skunksa nie ma. To efekt użycia zmodyfikowanego ekstraktu chmielowego, który jest odporny na tzw lightstruck, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że grybów zacznie to stosować – byłby to na tyle duży przełom, że pewnie by się pochwalili. Z drugiej strony wielu „piwoszy” poszukuje skunksa twierdząc, że to właśnie zapach chmielu – sorry, ale taki mamy klimat 🙁
Zgadza się – słyszałem o tym rodzaju ekstraktu. Jednak patrząc na dokonania Grybowa ciężko uwierzyć, że o nim wiedzą… A może? :>
Tak jak mówię, gdyby korzystali, pewnie trąbili by o tym dzień i noc 😀