Wreszcie spróbowałem piwa o prawdopodobnie największym rozstrzale ocen w historii polskiego kraftu. Pochwalę czy będę hejtował?
Browar Na Jurze postanowił wypuścić Porter Bałtycki – jeden z pierwszych kraftowych przedstawicieli gatunku. Nic więc dziwnego, że wszyscy fani piwa czekali nań z wywalonym na wierzch ozorem, paskudnie mlaszcząc i oblizując się. Gdy tylko trafił do sprzedaży nastąpiła totalna konsternacja. Takiej różnicy zdań w polskiej piwosferze jeszcze nigdy nie widziałem. Jedno piwo, ta sama warka, a oceny skrajnie różne.
Jedni (by wspomnieć Docenta i Piwną Zwrotnicę) wychwalali pod niebiosa znakomite czekoladowe nuty produktu z Zawiercia, inni (choćby Michał Kopik) wygłosili całą litanię wad. Autoliza (podobno podręcznikowa!), aldehyd octowy i diacetyl rządziły w ich egzemplarzach jurajskiego Porteru.
Zrobiłem wielkie oczy: jak to możliwe, że temu samemu piwu można wystawić tak diametralnie różną metryczkę?! Tym bardziej miałem ochotę je spróbować, by samodzielnie odkryć prawdę. Tak się jednak złożyło, że butelki z Porterem Bałtyckim jakoś nie chciały dotrzeć do Wrocławia. Chodziłem do swoich ulubionych sklepów z piwem – i nic. Aż wreszcie w trakcie wyjazdu do Zawiercia na warzenie piwa Pinty i To Øl dostałem pakiecik piw od gospodarzy, w tym upragnionego portera. Przy okazji miałem okazję pogadać z jego twórcami, którzy wyjaśnili mi prawdopodobną przyczynę problemów. Przepasteryzowanie części partii. Mam nadzieję, że mogę o tym mówić na głos. 😀
ZAPACH: przygoda z jurajskim porterem zaczyna się od delikatnej dawki paloności, połączonej z aromatem orzechowym. Gdy piwo zaczyna nabierać temperatury, uwalniają się aromaty czekolady i ciemnych owoców, przede wszystkim śliwki. Pojawia się też lukrecja oraz ziołowy rzut chmielu. Mam jednak wrażenie, że są tu także obecne drobne wady, przede wszystkim siarka i aldehyd. Być może sobie to wkręcam.
PIANA: wspaniała kremowo-brązowa powłoka, niezwykle gęsta i wysoka, bardzo trwała. Świetnie krążkuje.
KOLOR: bardzo ciemny brąz z rubinowym przebłyskiem.
SMAK: w tej materii króluje gorzka czekolada, kawa zbożowa oraz odrobina orzechów laskowych. Piwo ma dość gładką i lekką teksturę jak na tak wysoki ekstrakt. Wysycenie umiarkowane, goryczka bardzo subtelna. Numerem jeden są tu więc ciemne słody.
Porterowi Bałtyckiemu troszkę brakuje pełni smaku i aromatu, wyczuwalne są też drobne wady, ale zdecydowanie jest to dobre, warte polecenia piwo.
PORTER BAŁTYCKI
Browar Na Jurze
Porter Bałtycki
Warka: 11.2015
Skład: woda; słody pilzeński, monachijski, carapils, wiedeński, diastatyczny, czekoladowy pszeniczny, cararoma, carafa; chmiele Marynka, Lubelski; drożdże S-189
Cyferki: alkohol 7,5% obj., ekstrakt 22%
Soundtrack: w świecie muzyki też zdarzają się płyty oceniane w diametralnie różny sposób. Ot, choćby ostatnio: o nowym krążku Noela Gallaghera mówi się, że to albo popłuczyny, albo dojrzałe dzieło mądrego muzyka. Obstaję przy tej drugiej opcji.
Panie kochany, ale Pana egzemplarz pochodził z drugiej warki, a zakładam, że egzemplarze osób, które wymieniasz były z pierwszej, więc jak można je w ogóle porównywać?
Głównym celem tego tekstu jest wskazanie przyczyny tak diametralnych różnic w odbiorze pierwszej warki oraz ocenienie tego piwa na spokojnie, niezależnie od rozlewu. Cel osiągnięty 😉
Aha. Szkoda tylko, że browar sam nie przyznał się, że coś z pasteryzacją poszło nie tak.
Ja na szczęście miałem bardzo smaczny egzemplarz 🙂