Węgierski Kraft II – piwa z butelki

wegierski-kraft-ii

Jeśli szukacie argumentów na poparcie tezy „piwo z beczki jest lepsze od butelkowanego”, węgierskie browary dostarczą ich aż nadto.

W czasie wizyty w stolicy Węgier nie mogłem sobie odmówić odwiedzenia dwóch sklepów z piwem, o których pisałem tutaj. Bogato wyposażone, z bardzo kumatymi sprzedawcami puszczały oko do mojego portfela, by wypluł z siebie możliwie najwięcej banknotów. Koniec końców kupiłem sześć piw butelkowych w cenie od 500 do 800 forintów (na nasze: od 7,5 do 12 zł) – czyli bardzo zbliżonej do polskich warunków.

PRZECZYTAJ => WĘGIERSKI KRAFT – PIWA Z BECZKI

Kasę wydawałem tym chętniej, że węgierskie piwa lane z beczki zrobiły na mnie – w zdecydowanej większości – bardzo dobre wrażenie. Byłem ciekaw czy podobnie spiszą się w wersji zamkniętej w butelce. Przemyciłem je więc w plecaku do Krakowa, a później przyniosłem na spotkanie z Krzyśkiem (Browar Domowy Aurora – ziom od Flandersa) i jego narzeczoną Asią, którzy akurat wizytowali Kraków. No to pyk – testujemy!

madame-porter

HEDON – Madame Porter
Porter – alkohol 5% obj., 24 IBU

Sympatyczny sklepikarz z Beer To Go zachwalał piwko jako najlepszy węgierski porter. Aż boję się pomyśleć, jak smakują te „nie najlepsze”. Miks orzechów i taniej kawy zbożowej jest prezentuje się w sumie całkiem spoko, problem w tym, że piwo jest okrutnie wodniste i – to największa zgroza – żelaziste. Może nie jest to poziom Brackiego z najbardziej spektakularnych warek, ale o przyjemności nie może być mowy. [3,5]

the-blue-oyster-roth-beer-monyo

MONYO/ROTHBEER – The Blue Oyster
Oyster Stout – alkohol 5,2% obj., 30 IBU

Pogłowie węgierskich piw z niestandardowymi dodatkami mógłbym policzyć na palcach jednej ręki. Ostrygi to prawdopodobnie najbardziej „szalony” – to tylko pokazuje, w jakim miejscu znajduje się tamtejsze piwowarstwo. Po morskie żyjątka (u nas w piwa już od kilku lat) sięgnęły dwa kooperujące browary: Monyo i RothBeer. Oba zrobiły na mnie pozytywne wrażenie w pubach, ale ich wspólne piwo nie porywa. Ostryg nie czuć wcale, numerem jestem jest mocno rozwodnione mleko i kwaskowość od słodu palonego. Pijalne – tak. Spełniające pokładane nadzieje – nie. [5]

hopfanatic-white-hops

HOPFANATIC – White Hops
Wheat Ale – alkohol 6% obj., 70 IBU

Hopfanatic to jeden z tych browarów, które Ratebeer próbuje Ci wcisnąć w pierwszej kolejności, zaś White Hops to jego flagowiec. Szkoda, że w egzemplarzu, który przywiozłem do Polski chmielu nie uświadczyliśmy praktycznie w ogóle. Aromat ociera się głównie o migdały, z kolei w smaku wyczułem przede wszystkim nuty bananowe, rodem z Weizena. Na butelce nie było ani słowa o drożdżach, so… [5]

rothbeer-tavoli-galaxis

ROTHBEER – Tavoli Galaxis
AIPA – alkohol 6,1% obj., 70 IBU

Butelkowe wcielenie najlepszego piwa, jakie piłem w Budapeszcie, nie powala z taką siłą jak beczkowe, ale wciąż cieszy przyjemnym cytrusowym aromatem oraz bardzo konkretną goryczką, trochę tępą, nieprzyjemnie agresywną, ale w granicach rozsądku. Again: najlepszy trunek wieczoru (z tych węgierskich). [7]

rothbeer-banacslist-mandarina-bavaria

ROTHBEER – Bakancslista 19 – Mandarina Bavaria
IPA – alkohol 6,5% obj.

RothBeer po raz trzeci, tym razem z serii Bakancslista – takiego odpowiednika Single Hopów z Doctor Brew, który w przypadku Węgrów liczy już 20 wcieleń. Ja sięgnąłem po wcielenie nr 19 ze względu na chmiel Mandarina Bavaria, o którym wciąż nie wyrobiłem sobie opinii. Nadal nie jestem w stanie powiedzieć czy go kocham, czy raczej olewam, ale potwierdza się jego mandarynkowy kop, w tym wypadku przykryty karmelem. W smaku królują cytrusy, finiszujące nie tylko „albedową” goryczką, ale też subtelną kwaskowością. Nutka toffi nadaje wywarowi pełni. [6]

mecenas-nautilus

MECENAS – Nautilus
Imperial Stout – alkohol 8,2% obj., 56 IBU

Na koniec Imperial Stout – jedyny, jaki w czasie mojego pobytu był dostępny w sklepach. Dość lekki jak na styl, co potwierdza wodnista – jak na styl – faktura. Zapach to królestwo kawy i płatków owsiany, zaś smak został zdominowany przez goryczkę, zarówno od słodów, jak i chmieli. Brak słodowej kontry sprawia, że nie sposób się Nautilusem zachwycić, ale ganić też nie ma sensu. [6]

(Visited 866 times, 1 visits today)

5 komentarzy na temat “Węgierski Kraft II – piwa z butelki

  1. HAHA ! Dosłownie dziś rano wróciłem z Budapesztu! 🙂
    W BEER TO GO obsługiwał mnie kudłaty koleżka, do 4 zakupionych piw dorzucił darmowo MADAME Porter („Hey, mate, wait a second, I got something extra for you!”) , już wiem czemu 🙂
    Imperial Stouta też zabrałem, poza tym ponoć fajnie (wg sklepikarza), że zdecydowałem się na Belgian Trip (tripel). Kupiłem z Mad Scientist nowość CP-550 (coffee robust porter) i stout Sherwood, ale za ch.. nie wiem, co to za browar, chyba solowa inicjatywa jakiegoś kolesia. Wszystko mam ciemne, mogłem dla balansu zabrać jakieś IPA, ale ogarnęła mnie pomroczność niejasna (nomen omen xD). Ale po Twoim wpisie widać, że Węgrzy dopiero się rozkręcają into craft, przynajmniej takie odniosłem wrażenie. Degustacje wszystko zweryfikują:)

    • No to wygląda na to, że ten sam nas obsługiwał. Mnie także wciskał Madame Porter. 😀
      Co do poziomu kraftu na Węgrzech – faktycznie, choć startowali wtedy co my, to jednak Polacy są w tym temacie bardziej kreatywni i wykwalifikowani. Acz beczkowe piwa, które piłem na miejscu, były w większości OK – poczytaj podlinkowane teksty. 😉

  2. Tavoli było moim odkryciem podczas pierwszego wypadu na Węgry. Rzeczywiście najlepiej zapamiętane i bez wad. Brakuje jednak Monyo Csupor Bunny Hop – najlepszego węgierskiego piwa w 2015 roku wg. RateBeer. Legenda mnie rozczarowała.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *