Włochy inspirują, także piwowarów. Pinta po wizycie w Rzymie uwarzyła piwo na cztery fajery. Będzie klasyk?
W zalewie premier od browarowych świeżaków nasza (mówię o ogóle piwnych freaków) miłość do weteranów sceny jakby osłabła. Kochamy Pintę za jej klasyki, ale nowe piwa nie grzeją już tak jak kiedyś. Jednak gdy tylko pojawiła się informacja o trzeciej warce wybitnego Imperatora Bałtyckiego i nowej ekstraktywnej petardzie Quatro, przypomnieliśmy sobie o roli i fenomenie tercetu.
Pinta odzyskała flow podczas październikowej podróży do Rzymu, z której przywiozła garść wspomnień i słówko „quatro” („cztery”), które miało przyświecać ich nowemu piwu. W efekcie otrzymaliśmy napój o wiadomej nazwie, uwarzony z czterech słodów, przy użyciu czterech odmian chmielu, z zawartością alkoholu 8% (2×4 – choć może tylko dorabiam tu sobie teorię).
Odkąd tylko chłopaki ujawnili informację o swojej nowości zastanawiała mnie jedna rzecz: czy w Zawierciu, w którym warzą, da się ze sprzętu wykręcić 24,7% ekstraktu bez dodawania cukru? Okazuje się, że niestety nie. Nie wiem, czy to moja autosugestia, czy też biała śmierć faktycznie tak działa, ale po raz kolejny piwo z jej dodatkiem jest dla mnie mdłe… Posłuchajcie.
Zapach: pierwszy, najprzyjemniejszy wymiar nowego piwa Pinty i znak firmowy browaru. Wspaniały, wyrazisty aromat cytrusów, z wybijającym się grejpfrutem i pomarańczą. Wspomaga je świeżutki las sosnowy, w sam raz na Wigilię, oraz charakterystyczna dla tercetu żywiczna słodycz. Mam wrażenie, że gdzieś w tle pałęta się diacetyl oraz szczypie odrobina alkoholu.
Piana: do drugiego wymiaru przenosimy się wraz z wyglądem, a szczególnie obfitą pianą. Jak na piwo „posłodzone” jest ona wysoka, drobna i trwała. Biały puch nad wyraz ładnie przykleja się do ścian pokala.
Kolor: mocno opalizujący ciemny bursztyn. Także propsy.
Smak: trzeci wymiar Quatro to pierwsze akordy smaku piwa. Przerażająco słodkie i ciężkie, choć nie ulepkowate. Wyraźnie wyczuwam dodatek cukru (a może to po prostu kwestia niskiego odfermentowania?) – ciężko pomylić go z typową piwną słodyczą. Czyni on specjalne podwójne IPA napojem wybitnie degustacyjnym, a mało pijanym. Finisz to wejście w wymiar czwarty, zupełnie oderwany od poprzedniego. Tu nagle pojawia się przepotężna goryczkowa kontra. Okazuje się, że słodkość nie zdołała przykryć 110 IBU i piwo straszy ziołowo-tabletkową goryczą.
Przeczytałem mnóstwo pozytywnych opinii Quatro i aż jestem zdziwiony, że to piwo nie weszło we mnie jak w masło. Być może moje podniebienie potrzebuje alkoholu bardziej ułożonego, w którym początkowa słodycz i kończąca każdy łyk goryczka zatańczą ze sobą w parze, zamiast harcować oddzielnie. Druga butelka właśnie rozpoczęła leżakowanie, zobaczymy co z niej wyjdzie.
QUATRO
Pinta
Special Double IPA
Warka: 12.06.2015
Skład: woda; słody pale ale, pilzneński premium, jęczmienny diastatyczny, Carapils, ekstrakt słodowy, cukier; chmiele Columbus, Citra, Mosiac, Simcoe; drożdże Safale US-05
Cyferki: alkohol 8% obj., ekstrakt 24,7%, 110 IBU
Cena: 10,00 zł (Piwnica, Wrocław)
Soundtrack: Ufomammut, którego już na tych łamach promowałem, to zdecydowanie jeden z najlepszych zespołów, jaki wydała ziemia włoska:
Hmmm… jedna sprawa, jeżeli chodzi o ten cukier – słodycz wyczuwalna w piwie prawie na 100% nie może pochodzić z dodatku cukru z jednego powodu – cukier jest baaaardzo łatwo przyswajalny dla drożdży, znacznie łatwiej od cukrów pochodzących ze słodów. Co za tym idzie, to właśnie cukier zostanie przejedzony przez nie na początku i w efekcie końcowym nie będzie on wyczuwalny w postaci słodyczy. Generalnie dodatek cukru zwiększa stopień odfermentowania, co za tym idzie alkoholu, wytrawność piwa i może się przyczynić do powstania mocniejszych nut alkoholowych (w skrajnych przypadkach – bimbrowych) w piwie. W przypadku dwóch piw o tym samym ekstrakcie początkowym, to z dodatkiem cukru będzie głębiej odfermentowane i wytrawne (paradoksalnie – mniej słodkie). To tylko uwaga techniczna, proszę nie odbierać jako wymądrzanie lub cokolwiek negatywnego 😉
Dzięki za uwagę 🙂
Powiem tak: wiem o tym, o czym napisałeś, tym niemniej zawsze, gdy piję piwo, do którego produkcji użyto cukier, wyczuwam właśnie taką cukrzaną słodycz, jakbym lizał ziarenka. Być może to autosugestia, a może efekt płytkiego odfermentowania…
Miałeś na zdjęciach słownik, a tego nie sprawdziłeś? Po włosku cztery to jest „quattro”, jest jeszcze słowo „czwarty”, czyli „quarto”. Ciekawi mnie, czy nazwa tego piwa to celowy wybór, czy też pomyłka. Dla mnie, znającego trochę włoski, ta nazwa jest strasznie rażąca.
Masz Pan rację. Znając chłopaków z Pinty, to celowe zagranie, choć mogę się mylić.