PIKNIK Z DZIKIEM: z dziką rozkoszą

Piknik z dzikiem

Browar Gzub powinien wydać poradnik, jak w efektowny sposób zadebiutować na rynku.

Na piwnej mapie Polski nowe browary wyrastają jak grzyby po deszczu, co oczywiście cieszy serce i podniebienie każdego fana najlepszego trunku na świecie. Nowe przedsiębiorstwo chce się jak najefektowniej zaprezentować już na starcie, błysnąć ładnym logo, charakterystyczną etykietą, a przede wszystkim dobrym piwem.

Na pierwszy ogień nowe browary serwują zazwyczaj American India Pale Ale. Oczywiście sporo malkontentów kręci na ten fakt nosem: że to nudne, że wszyscy tak robią, że bla bla bla. Sęk w tym, że każdy niezależny piwowar warzy takie piwo, jakie sam lubi pić, po jakie chętnie sięgnąłby w każdej sekundzie swego żywota. Chyba większość z was zgodzi się, że IPA jest trunkiem godnym takich zachwytów.

Bossowie browaru Gzub jednak zaskoczyli, gdyż swoją przygodę z rynkiem piwa rzemieślniczego rozpoczynają od belgijskiego stylu saison, nazwanego Piknik Z Dzikiem. Wow numer jeden – to świetny napój na lato, bogaty w smaku, a przy tym rześki. Co więcej: z racji tego, że panowie dopiero budują swój własny browar w Annopolu, postanowili swoje pierwsze piwo uwarzyć na kontrakcie… w Belgii, w Brassiere De Bastogne. Wow numer dwa – polsko-zagranicznych kolaboracji jak do tej pory zanotowaliśmy trzy, ale żadna z nich nie była debiutem! No dobra, Gzub nie kooperował, a jedynie gościnnie pichcił w tamtejszej warzelni, ale i tak szacunek dla niego. Co z tej eskapady wynikło?

Zapach: klasyka gatunku, oparta na belgijskiej dzikości: tu końska stajnia, tam przyprawy. Do tego dochodzi słodki aromat pomarańczy, odrobina żywicy, ziół i kwiatów. Pięknie i na bogatości.

Piana: obfita biała pokrywa, choć nieco chaotyczna, złożona z drobnych i średnich pęcherzy. Dość szybko opada, a jej lacing nie powala.

Kolor: ciemny bursztyn/pomarańcz ze złotymi przebłyskami, zmętniony.

Smak: wyraźnie wyczuwalna skórka pomarańczy, przez co Piknik z Dzikiem jest lekko kwaskowy. W ustach czuć także przyprawy, ziołową lekkość, a także krótką goryczkę. Piwo jest raczej wytrawne i średnio nasycone, co podkręca jego pijalność i rześkość. Minus za pieczenie w gardle, ni to alkoholowe, ni to od dwutlenku węgla.

Pierwsza warka Pikniku Z Dzikiem została rozlana do 1969 butelek, które już zniknęły z półek sklepowych. Następna nadchodzi wielkimi krokami – będzie jej więcej (ponad 4 tysiące butelek), a także zmieni się nieco jej skład: piwowarzy przerzucą się z Amarillo na Centenniala. Już teraz zapewniam, że także i to wcielenie debiutanckiego piwa browaru Gzub spróbuję. Z dziką rozkoszą.

PIKNIK Z DZIKIEM
Gzub

Saison
Skład: woda; słody pilzneński, monachijski T.I., pszeniczny, Cara Blond, zakwaszający; chmiele Warrior, Cascade, Amarillo; drożdże; skórka pomarańczy
Cyferki: alkohol 6.1% obj., ekstrakt 14.1° Plato, 45 IBU
Kupione w: Drink Hala, Wrocław

piwo8

Soundtrack: niech dziś zabrzmi piosenka nie o dziku, a o dzikości. „Dzikości serca” – najlepszej przedstawicielce najbardziej udanej płyty T.Love:

(Visited 76 times, 1 visits today)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *