Browar Dukla przypomniał mi, że kiedyś komiksy były jedną z moich ulubionych rozrywek.
DZIECIĘCE FASCYNACJE
Moi rodzice nie mieli ze mną łatwo. Oto każdego miesiąca ciągnąłem ich do kiosku, by kupowali mi pakiet komiksów Marvela i DC. Batman, Superman, Spiderman, X-Men, Punisher – oto bohaterowie, których losy śledziłem z zapartym tchem. Co dziwne, nie cierpię filmów o nich. No, może poza Batmanami.
Na czytaniu oczywiście się nie kończyło – sam chciałem zostać rysownikiem komiksów o superbohaterach. Niestety, Bozia poskąpiła mi talentu malarskiego – jestem koszmarny w te klocki! Dowodem są dziesiątki zabazgranych zeszytów, które ciągle leżą w szafce w rodzinnym domu. Muszę je spalić, zanim ktoś się do nich dobierze…
Później swoje zainteresowania przeniosłem na muzykę. Co prawda będąc na studiach regularnie chodziłem do Empiku na krakowskim rynku, by przeglądać mangę czy „Jeża Jerzego”, ale raczej bez większej fascynacji. Aż w końcu miłość do komiksu zupełnie we mnie wygasła.
KOMIKSOWA DUKLA
I pewnie tak byłoby do dziś, gdyby nie akcja Browaru Dukla. Otóż już od samego początku swojej działalności ekipa mówiła o tym, że chce stworzyć pierwszy piwny komiks w Polsce (rzućcie okiem na mój wywiad z nimi). Właściciele nawiązali współpracę z Krzysztofem Bryneckim, człowiekiem pochodzącym z mojego rodzinnego Krosna, który kreskę ma nielichą!
Partnerstwo rozpoczęło się od przygotowania etykiet browaru. Nie da się ukryć, że są one jednymi z najpiękniejszych i najbardziej charakterystycznych na polskich półkach. „Ludzie kupują oczami” – tako rzecze marketingowe prawo i warto je mieć na uwadze, gdy zabiera się za biznes.
TRUPIE CHATY
Ale oto nadjechał i komiks okraszony tytułem „Historie Zakrapiane Piwem”. W pierwszej części, „Trupie Chaty”, browaru akurat nie uświadczymy, za to mroczną tajemnicę i owszem. Oto w okolicach Dukli dochodzi do tajemniczych morderstw. Śledztwo w ich sprawie ma prowadzić człowiek, który sam do końca nie wie, kim jest. A może to on morduje? A może to w ogóle nie dzieje się naprawdę?
Z pierwszego odcinka nie dowiadujemy się zbyt wiele. Raczej wychodzimy z poczuciem totalnego galimatiasu, który krok po kroku będzie się nam rozjaśniał w kolejnych częściach. Autor często bowiem miesza akcje i wątki. Wraca do niepokojących wspomnień w środku opowiadania o bieżących wydarzeniach. Jednak chaos jest tu tylko pozorny – wszystko tak zmyślnie poukładano, byśmy zaczęli zadawać dwa razy więcej pytań. I otrzymywali dwa razy mniej odpowiedzi.
Podobać się może kreska Bryneckiego, dobrze znana z etykiet Nieproszonego Gościa czy Pięknej Nieznajomej. Ludzie o zwierzęcych kształtach, kanciaste budynki, mrok. Trochę kojarzy mi się to z serią „Reign Of The Supermen” o przygodach wiadomego bohatera.
Zastanawiam się tylko jaki rodzaj synergii zaobserwujemy przy okazji tej współpracy. Czy to fani piwa pokochają komiksy? Czy też może miłośnicy rysunku zainteresują się kraftem? Mam nadzieję, że obie strony tej współpracy będą zadowolone.
A, no i czekam na ciąg dalszy!