NUTA DO PIWA #9: krótkie jest piękne

Nuta do piwa 9

Dziś zestaw zdominowany przez EPki i krótkie płyty. Bo kto powiedział, że dobra musi trwać ponad godzinę? 😉

ADELE
„25”

Adele 25

Teoretycznie można traktować Adele jako współczesne wcielenie Lenina – gdzie się nie obrócisz, tam ona. Ale apeluję do was: nie dajcie sobie obrzydzić jej muzyki! Ta dziewczyna jest po prostu fenomenalna. To jedna z niewielu wokalistek pop, o której jestem w stanie bez mrugnięcia okiem powiedzieć, że jest wielką artystką i że na swoje miejsce w panteonie zapracowała nie cyckami, a wspaniałym głosem i dobrymi piosenkami. Jej trzeci album „25” to zestaw minimalistycznych, melancholijnych kawałków, w których oprócz głosu głównej bohaterki dominuje fortepian. Co ciekawe, większość traktuje o rozstaniu – to dla mnie o tyle dziwne, że przecież Adele żyje (o ile mi wiadomo) w szczęśliwym związku. A propos aranżacji – najlepszym utworem jest „Water Under The Bridge”, nieco bardziej dynamiczny, trochę gospelowy, z większą ilością instrumentów od pozostałych. Zakochałem się od pierwszego przesłuchania – to musi być singel!

Adele „Water Under The Bridge”

FOO FIGHTERS
„Saint Cecilia”

Foo Fighters Saint Cecilia

Jedno z najbardziej nieoczekiwanych wydawnictw tego roku, wszak poprzednia płyta Foo Fighters ukazała się raptem 12 miesięcy temu. Tempo prac nie wpłynęło negatywnie na efekt. Ba, moim zdaniem „Saint Cecilia” zdecydowanie bije na głowę „Sonic Highways”, które było dla mnie płytą, hmm, rozlazłą. Tutaj otrzymujemy Dave’a Grohla i spółkę w najwyższej formie, sypiących przebojowymi numerami jak z rękawa. Mnie najbardziej podoba się „Savior Breath”, bezpośrednio nawiązujący do twórczości Motorhead. Palce lizać, uszy cieszyć!

Foo Fighters „Savior Breath”

THAW
„St. Phenome Alley”

Thaw St. Phenome Alley

Jedna z najlepszych polskich załóg już na swojej ostatniej płycie, zeszłorocznej „Earth Ground”, sugerowała, że temat post-black metalu nieco ją męczy i że chętnie będzie eksplorować inne rejony muzyki. Mniej formalne, jeszcze bardziej mroczne, wymykające się wszelkim klasyfikacjom. Na epce (która trwa ponad 40 minut) dominują: ambient, drone, miejscami sludge. Traktuję to wydawnictwo jako odpowiedź na poczynania Starej Rzeki. Mniej zwiewne, za to równie porywające. Bierzcie i jedzcie!

Thaw „St. Phenome Alley” (cała EP)

RINGO DEATHSTARR
„Pure Mood”

Ringo Deathstarr Pure Mood

I jak tu nie wierzyć w przeznaczenie? Nie dalej, jak tydzień temu myślałem na głos: „ach, posłuchałbym sobie jakiegoś dobrego shoegaze”. Bum! Ringo Deathstarr niniejszym sprezentowali mi świeżutki album, garściami czerpiący z klasyki, że wspomnę o My Bloody Valentine czy Ride. „Pure Mood” ma wszystko, za co kocham ten gatunek: psychodeliczną aurę, brudne, jakby nienastrojone gitary, wspaniałą przestrzeń oraz wielogłosy wokalne. Może za 20 lat nie będziemy ich wymieniać jednym tchem obok wspomnianych wcześniej kapel, ale na pewno z chęcią wrócimy do takich nagrań, jak „Guilt”.

Ringo Deathstarr „Guilt”

HONEYMOON DISEASE
„The Transcendence”

honeymoon disease the transcendence

Mówi się o nich jako o „Blues Pills dla ubogich”. Trochę prawdy w tym stwierdzeniu jest. Oba zespoły pochodzą ze Szwecji i poruszają się w rejonach klasycznego, podszytego blusem rocka, z tym że koleżanka Jenna nie jest tak ekspresyjna jak jej vis-a-vis, Elin Larsson. Bliżej jej do Ani Rusowicz niż Janis Joplin. Brzmienie krążka „The Transcendence” jawi się jako  bardziej sterylne od dokonań niebieskich tabletek. Mimo to mamy do czynienia z płytą godną uwagi, pełną przebojowości rodem z przełomu lat 60. i 70. Mnie więcej rekomendacji nie potrzeba.

Honeymoon Disease „Higher”

KIASMOS
„Swept”

Kiasmos Swept

Jako wielki fan Four Tet nie mogłem przegapić tych chłopaków. Już zeszłoroczna płyta, zatytułowana po prostu „Kiasmos” wyrwała mnie z butów. Dogrywka – epka „Swept” to potwierdzenie klasy tej dwójki z Rejkiawiku. Subtelna, melancholijna elektronika włożona zostaje w buty dynamicznych bitów rodem ze starego dobrego techno. Czyli dla każdego coś miłego. Mnie najbardziej cieszą nawiązania do chłodnego post-rocka i ambientu z rodziny Ulver, którego najlepszym reprezentantem jest kawałek „Drawn”.

Kiasmos „Swept”

(Visited 153 times, 1 visits today)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *