„Oryginalny znaczy lepszy” – tę zasadę od jakiegoś czasu z konsekwencją wdraża w życie Browar Na Jurze. Efektem kolejnej zabawy jest tym razem piwo nad wyraz bliskie klasyki.
Odkąd właściciele warzelni z Zawiercia dowiedzieli się, że Pinta część swojego zapotrzebowania będzie realizowała w Zarzeczu, zaczęli kombinować jak utrzymać wizerunek czołowego eksperymentatora polskiego kraftu. Zamiast ściągać do siebie kolejny obcy browar, postawili rozszerzyć własną ofertę o kilka nowych pozycji.
Udało się – odmieniona szata graficzna i eksperymenty z dodatkami sprawiły, że o piwach w stylu Jurajskie z Ostropestem czy Amerykańska Pszenica mówili absolutnie wszyscy fani rzemieślniczych trunków. Owszem, nie wszystkie kombinacje wyszły Browarowi Na Jurze na dobre – patrz nieprzypominająca piwa Ju-Rajska Pomarańcza – ale faktem jest, że towarzystwo złapało cug na zmiany.
Kolejnym wynikiem ich zabaw jest Freestyle Ale – to amber ale, teoretycznie podane bardzo ciekawie. Po pierwsze warto odnotować dodatek kolendry, która to przyprawa gdzie tylko się znajdzie, zawsze daje znać o sobie. Po drugie: użycie dwóch szczepów drożdży: S-04 i S-33. Dla degustujących ta mieszanka nie ma zbyt dużego znaczenia, za to dla piwowara i owszem: 04 przyspieszają fermentację, 33 koncentrują się na nadaniu właściwości aromatycznych i smakowych.
Kolejna sprawa to oryginalny miks chmieli: od polskich, poprzez amerykański, na czeskim skończywszy. Skądinąd eksperymentowanie z mieszaniem chmieli w gatunku stawiającym na słodowość to raczej nie jest najlepszy pomysł. No dobra – jaki jest efekt tych zabaw?
Zapach: tuż po przelaniu do szkła, piwo morduje diacetylem. Zawartość maślanki po prostu odpycha. Po kilku minutach albo mój nos się przyzwyczaił, albo nabiał wyfrunął – faktem jest, że Freestyle Ale uwolnił sporo dodatkowych aromatów, na czele z bardzo wyraźną kolendrą. Dominują jednak nuty klasyczne dla ambera: karmel, skórka od chleba i – po ogrzaniu – subtelne estry owocowe. Chmiele są tu jakby schowane: mikry zapaszek ziół to zdecydowanie za mało, jak na tak liczne ich użycie.
Piana: kremowa, drobna, ale niezbyt trwała, szybko opadła do poziomu niewielkiej obwódki.
Kolor: ciemny bursztyn z pięknym czerwonym przebłyskiem. Dość mętny.
Smak: nie jest tak słodkie, jakby można się było spodziewać po tak niskim odfermentowaniu, ale to zasługa chmieli (wreszcie one!), które dają o sobie znać wyraźną ziołowością. W pierwszym akordzie Freestyle Ale cieszy karmelem i melanoidynami, w drugim kolendra miesza się z ziołami, finisz zaś stanowi wyrazista goryczka. Piwo jest lekko ściągające i solidnie wysycone.
Gdyby nie ten cholerny diacetyl na wstępie, nowy produkt z Browaru Na Jurze uznałbym za całkiem udany (choć nie tak freestyle, jak go malują). Niestety, masło zalepiło mi nos w związku z czym na koniec w dzienniczku ląduje 6.
FREESTYLE ALE
Browar Na Jurze
Amber Ale
Skład: woda źródlana; słody pilzneński, pszeniczny, monachijski, karmelowe; pszenica; chmiele Marynka, Citra, Żatecki, Lubelski; kolendra; drożdże S-04 i S-33
Cyferki: alkohol 5% obj., ekstrakt 15,1° Plato, 35 IBU
Cena: 6,50 zł (Piwnica, Wrocław)
Soundtrack: fristajla – raka maka fą!