Wielkanoc przed tłustym czwartkiem

Wielkanocne sezonowe

Dzień, w którym od nadmiaru słodyczy umrą nasze żołądki nadchodzi nieubłaganie. Czy sezonowe piwo Wielkanocne z Okocimia choć trochę je poratuje?

Browar będący w łapach Carlsberga w maju zeszłego roku wymyślił sobie, że musi postawić na zmianę wizerunku. Skoro Polacy wreszcie złapali piwnego bakcyla i wyruszyli do sklepów w poszukiwaniu ciekawostek, skoro małe browary stają się tak popularne, a niektóre koncernówki mają problemy finansowe, to trzeba wymyślić sposób, by przypodobać się bardziej wybrednemu konsumentowi. I wymyślili – piwa sezonowe.

Pomysł niegłupi: oto wrzucamy limitowane, dostępne jedynie przez kilka miesięcy serie piw (w wypadku Wielkanocnego od lutego do kwietnia 2014), ustalamy niewysoką cenę (ja nabyłem swój egzemplarz za 3,49 zł), projektujemy ładną, kojarzącą się z rzemieślniczymi browarami etykietkę i ruszamy na podbój rynku. Jeśli mam być szczery, to z dotychczasowej akcji największe wrażenie zrobiła na mnie… strona internetowa Piwa Sezonowego. Nie będzie przesadą, jeśli nazwę ją najładniejszą i najciekawiej zaprojektowaną witryną wśród polskich browarów, dopasowaną do współczesnych standardów (kłania się funkcjonalny responsible web design).

Wielkanocne, które sączę sobie na kilkanaście dni przed rozpoczęciem Wielkiego Postu, nie zmieni mojej opinii. Nie jest to bowiem piwo wybitne, acz potraktowałbym jako okaz, który może otworzyć oczy zatwardziałym konsumentom lagerów (a ci ciągle u nas dominują)  na świat innych gatunków. Oto bowiem na dzień dobry etykietka zaatakuje ich napisem „koźlak”, co już da do myślenia: „ha, czyli że to nie jest nazwa browaru!”. Taka sytuacja.

Niestety dla Okocimia piwosze, którzy mają pojęcie o tym, co chwytają w swoje łapki, od razu wyczują jakiś przekręt. Koźlak o ekstrakcie 14%? Okej, rozumiem, że można sobie co nieco poeksperymentować, ale skoro wszystkie podręczniki podają, że gatunek ów ma przynajmniej 16% ekstraktu, to znak, że to one, a nie twórcy Sezonowego mają rację. Przykro mi. Przynajmniej alkohol o woltażu 6% się zgadza.

Barwa i piana to największe atuty Wielkanocnego. Klarowny bursztynowy kolor cieszy moje oczęta nie mniej, niż myśl o pączkach. Podoba mi się także dość wysoka, ładnie osiadająca na naczyniu piana, choć zastanawiają chaotycznie tworzące się pęcherze: te drobne przeplatają się z ogromnymi. Jerry woli, gdy ma pianę jednolitą, taka jego przywara.

Jednak te najważniejsze cechy, smak i zapach, dalekie są od ideału. Gdy zaciągam się aromatami okazu, wyczuwam jedynie ziołowość chmielu i bardzo delikatną nutę karmelu. Podobnie jest w smaku – dominują cechy słodów jasnego i monachijskiego, a karmelowy i palony, których obecnością producent się szczyci, odgrywają tu marginalną rolę. Ba, tego drugiego nie czuć prawie w ogóle. To trochę przykre, że po opróżnieniu pokalu w głowie zostaje jedynie wspomnienie szczypania w język, będącego efektem sporego wysycenia.

Wielkanocne, jak i całą serię „piwo sezonowe”, traktuję troszkę jak kuszenie lukrem mało wybrednych fanów piwa i składanie obietnicy piwoszom: „kupcie nasz produkt, w środku znajdziecie niezwykle smaczną marmoladę”. Ja mimo wszystko wolę prawdziwego pączka.

piwo5

(Visited 29 times, 1 visits today)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *