Piwoteko – dziękuję. Dzięki Wam śledź przestał mi się kojarzyć z wódczanymi libacjami.
Rok 2015 to apogeum eksperymentów w polskim rewolucyjnym świecie. A może po prostu w tym już do nich przywykliśmy i aż tak bardzo nas nie dziwią. Niezależnie od tego pomysł Piwoteki, by do FESa władować świeże i wędzone śledzie był jednym z bardziej kozackich.
Ucho Od Śledzia, bo taką piwo otrzymało nazwę, miałem okazję spróbować w czasie drugiej edycji Beerweek Festival w Krakowie. Wziąłem na warsztat dosłownie kilka łyków, przez co praktycznie w ogóle nie poczułem ryby. O ile kilka miesięcy temu potraktowałbym ten fakt jako zarzut, tak teraz dowodzi on rozsądku łódzkiej ekipy.
W ogóle zauważyłem pewną prawidłowość u doświadczonych browarów, że ich eksperymenty nie celują w jakieś totalne ekstremum. Pintowe All Ryed! nie smakuje jak kwas chlebowy (mimo kosmicznej ilości władowanych do środka bochenków), My Name Is IBU z BroKreacji mimo deklarowanej goryczki 1000 IBU (na pewno jest mniejsza, no ale…) nie wykręca ryja na drugą stronę, zaś miks kawy, herbaty i torfu w Kingpinowym Aficionado tworzy spójną całość, miast spodziewanego chaosu. I to mi się podoba. Teraz to balans jest kozakiem!
UCHO OD ŚLEDZIA
Piwoteka
Foreign Extra Stout
Warka: 31.07.2016
Skład: woda; słody Pale Ale, czekoladowy, wędzony; płatki owsiane; śledzie świeże, śledzie wędzone; chmiele Magnum, Fuggles; drożdże S-04
Cyferki: alkohol 5,5% obj., ekstrakt 14%, 50 IBU
Cena: 8,90 zł (Regionalne Alkohole, Kraków)
Rzeczonym kozakiem jest także druga warka przywołanego Ucha Od Śledzia, dlatego na wstępie muszę zmartwić wszystkie osoby, które spodziewały się tu smaku i aromatu matiasa. Śledzik, owszem, wyczuwalny jest, ale jako uzupełnienie tła, a nie główny bohater piwnej opowieści.
Dominuje za to gorzka czekolada, ale nie jakaś tam podrabiana, ale wysokogatunkowa, z dużą ilością kakao. Cudnie pomaga jej wędzonka, pochodząca zarówno od śledzi, jak i słodu. Wyraźnie daje o sobie znać morska słoność, ale nie brakuje sympatycznego muśnięcia płatkami i ziołami. Jednym słowem: przebogaty aromat!
Gdyby doszukiwać się rybnych akcentów, wskazałbym na posmak, bliski wędzonej rybie. Ale to nie on jest głównym bohaterem, a – znów – czekolada, uzupełniona kawą espresso, wędzonką a la ognisko i bardzo solidną goryczką.
Podsumowując: Ucho Od Śledzia to kawał dobrego piwa. Bardzo dobrze przemyślane, świetnie zbalansowane. Polecam.
PS: a może by tak rybę w jasnym piwie…
Soundtrack: wybór oczywisty – sięgam po motyw przewodni z filmu „Vabank”, z którego Marek Puta wyłapał nazwę dla tego piwa. Warto o nim pamiętać, bo to jeden z najlepszych polskich soundtracków ever.