THROWBACK THURSDAY: Clock 12

TT Clock 12

Przodownicy czeskiej rewolucji ciągle niszczą piwem, za sprawą którego podbili serca polskich beer geeków.

Nie pamiętam, kiedy dokładnie po raz pierwszy spróbowałem American Pale Ale z czeskiego Remeslny Pivovar Clock, ale to musiało mieć miejsce w czasie wakacji 2014, gdym szykował się do przeprowadzki do Wrocławia (albo już tam byłem). Choć od kilku miesięcy prowadziłem bloga, to jednak poiłem się niemal wyłącznie polskim kraftem. Trochę ze skąpstwa (ponad 10 zł za zagraniczne piwo?!), ale bardziej z faktu jarania się rodzimą rewolucją tak wielkiego, że nie starczało czasu na trunki z innych krajów.

Któregoś dnia wybrałem się do Drink Hali i w lodówce, wśród „naszych” trunków znalazłem jeden nietypowy – wlany do butelki 0,75l (albo 0,66l – nie pamiętam), co samo w sobie zwróciło moją uwagę. Nazwa Clock 12 niewiele mi powiedziała, ale założyłem, że skoro owa ciekawostka stoi wśród Polaków, to pewnie mam do czynienia z polskim debiutantem, o którym jeszcze nie słyszałem.

Dopiero w domu okazało się, że to produkt czeski, jakkolwiek głupio to zabrzmi: jeden z pierwszych zagranicznych, jakie miałem okazję spróbować. Oczywiście odezwał się we mnie dobrze znany dzwon mało doświadczonego koleżki: „uuu, no skoro to piwo spoza Polski, to na pewno jest lepsze od naszych!” Tak nastawiony wlałem w siebie zawartość butelki, mlaszcząc z zachwytu.

Widząc niedawno Clocka na półce jednego z krakowskich sklepów od razu przypomniały mi się opisywane wyżej wydarzenia. W mig nabrałem chęci, by przekonać się, czy ta czeska APA faktycznie jest tak dobra, jak mi się drzewiej wydawało.

Clock 12 American Pale Ale

CLOCK 12 APA
Clock

American Pale Ale
Warka: 9.4.016
Skład: woda; słody jęczmienne, chmiel Simcoe i Cascade, drożdże
Cyferki: alkohol 5% obj., ekstrakt 12%, 35 IBU
Cena: 12,90 (Huta Piwa, Kraków)

Clock niezmiennie stawia na dwa chmiele: Cascade i Simcoe. Te odmiany roślinki pracują tu w pocie czoła, by ostatecznie powalić cudownym aromatem. Cytryna, limonka, żywica, pomelo, a wszystko to wsparte na słodowej podbudowie i posypane ziołami i szczyptą mięty. Super!

Smak to też klasa sama w sobie. Piwo jest kapitalnie rześkie, smukłe, głównie za sprawą cytrusów (pomarańcza, cytryna), ale i tropikalnie słodkie (mango). Każdy łyk zwieńczony jest klasową, mocną, ale ułożoną goryczką. Wysycenie drobne, wzmagające pijalność.

Warto jeszcze zaznaczyć jak pięknie Clock 12 prezentuje się w szkle. Kosmicznie wysoka, drobna piana zbudowana jest najpewniej z betonu, który ma skłonności do klejenia się do szkła. Z kolei ciało kusi złotem wpadającym w bursztyn, lekko zamglonym.

**

Wielkie ukłony dla Czechów nie tylko za znakomite piwo, lecz także za stabilność, która sprawia, że blisko dwa lata od premiery pierwszej warki Clock 12 ciągle zachwyca.

Soundtrack: wczoraj mi się nie udało, więc wrzucam dziś: pierwszy signel z nadchodzącej płyty Moniki Brodki – „Horses”. Oj, będzie czad!

(Visited 203 times, 1 visits today)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *