MULTITAP CRAWL: Bazyliszek, Artezan i Juicy Wave

Bazyliszek Multi Qlti

Pozostałości po kranoprzejęciu, reprezentant Hoppy Weeks i kooperacja z sokiem w tle. Oto główni bohaterowie knajposzwędania, które zafundowałem sobie w piątek.

Przyznam, że nawet nie planowałem uderzać na miasto tego dnia, ale gdy okazało się, że nie dam rady być w czwartkowy wieczór na takeoverze Bazyliszka Multi Qlti, postanowiłem się zmobilizować. Tym razem przyszło mi włóczyć się solo (do czasu), gdyż koledzy z Dust Bowl, z którymi tego dnia grałem próbę nie mogli do mnie – z różnych względów – dołączyć.

BOCIAN W STREFIE

Wieczór, a raczej popołudnie, rozpocząłem w Strefie Piwa, czyli multitapie najbliżej naszej sali prób. Z szerokiej listy piw postawiłem na Bociana (Late Hop IPA, 6,5% alko, 15 Blg) z browaru Artezan. Trunek chmielony Simcoe, Mosaikiem i Citrą wyłącznie na koniec gotowania i w whirlpoolu jako żywo przypomina mi piwo, które wprowadziło mnie do piwnej rewolucji: Imperium Atakuje z Pinty.

Bocian Artezan

To kwestia kompozycji aromatu i smaku. Bociuś pachnie mieszanką marmolady, cytrusów, melona i – odrobiny – kokosa. W smaku także rządzi chmiel. Przyznam szczerze: dawno nie piłem tak owocowego trunku, z wyraźnie wyczuwalną żywiczną nutką – a wszystko to wyłącznie z chmielu! Miłośnicy goryczki także nie mają się czego obawiać. Niby to „late hop”, ale nie brakuje posmaku albedo na finiszu. [8]

BAZYLISZEK W MULTI QLTI

Tuż po próbie udałem się na Szewską 21, by skosztować trzy piwa z Bazyliszka (tak sobie wyliczyłem, że tyle mi wystarczy), choć do wyboru było aż 20. Zdecydowałem się wybrać te, które najbardziej mnie interesowały (oryginalnie, co nie?).

Bazyliszek Sztuczna mgla

Na pierwszą nóżkę poszła Sztuczna Mgła (Berliner Weisse, 4,6% alko, 10 Blg), czyli kwasiur, którego prowodyrem nie były bezpośrednio bakterie kwasu mlekowego, a… jogurt naturalny. Idea to ze wszech miar udana, gdyż propozycja Bazyliszka jest przyjemnie kwaśna i na pewno nie odrzuci nawet nowicjuszy. Do tego oferuje aromat i posmaczek cytryny, co jeszcze podnosi pijalność. [7]

Bazyliszek Jelonki

Kolejnym trunkiem były Jelonki (Sahti, 9% alko, 22 Blg), największy zawód tego wieczoru. Nie jestem specem od Sahti, ale spodziewałem się po tym reprezentancie stylu zdecydowanie czegoś lepszego. Przede wszystkim jest on zdecydowanie zbyt wodnisty – widząc napis Sahti oczekuje się przecież zupy! Do tego aromat to praktycznie tylko i wyłącznie guma balonowa polana alkoholem i – przy dobrej woli – z wyczuwalnym dodatkiem jałowca. W smaku także dominuje alko, odrobinę przełamane bananem. Słabo. [4]

Bazyliszek Sen o Warszawie

Za to Sen O Warszawie (Vanilla Rye Sweet Stout, 6,6% alko, 16,7 Blg), ostatnie tego wieczoru zetknięcie z Bazyliszkiem, trafił w punkt. W smaku piwo jako żywo przypomina poranne kakao zalane solidną ilością mleka (nie rozumiem osób, które rozpuszczają je w wodzie). Za to w zapachu, oprócz czekolady, ujawnia się dodatek wanilii. Cieszy delikatnie oleista faktura i gorycz zredukowana do minimum, co jeszcze mocniej zbliża Sen do mojego ulubionego napoju z dzieciństwa. Smaczne. [7]

JUICY WAVE W TAP HOUSE

Wieczór zakończyłem w Tap House, gdzie kilka godzin wcześniej odszpuntowano pierwszą beczkę Juicy Wave (AIPA, 7,2% alko, 16,6 Blg, 60 IBU) czyli efektu kooperacji Pracowni Piwa oraz Piwnego Podziemia, który podrasowano ogromnymi ilościami skórek pomarańczy, grejpfrutów i cytryn. W dodatku trunek reprezentuje podejście do IPA w stylu North-East. Co to oznacza w praktyce? Mocne zmętnienie piwa (to podobno najnowszy trend w USA), stonowaną, ale wyraźną goryczkę oraz aksamitną fakturę.

Juicy Wave Pracownia Piwa Piwne Podziemie

Wszystkie zapowiedzi stały się ciałem. Cytrusy absolutnie dominują – w zapachu grejpfrut, w smaku raczej cytryna. Ze względu na niebotyczną wręcz pijalność za nic w świecie nie powiedziałbym, że Juicy Wave ma ponad 7% alkoholu! Czego brakuje mi w tym piwie? Tropikalnej słodyczy. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nikt tu nie zapowiadał dodatku ananasów czy mango, ale cytrusy „uwadniają” to trunek. Owoce tropikalne nieco by go zaokrągliły. Niemniej i tak polecam. [7]

Gdy zamówiłem piwo okazało się, że w Tapie stacjonuje ekipa BroKreacji. Przysiadłem się do chłopaków i razem z nimi knułem plany na przyszłość, szkoląc się przy okazji z wad w piwach (Mateusz, piwowar, to sensoryk i sędzia piwowarski). Jakby tego było mało, w knajpie pojawiła się Italiana ze swym małżonkiem Dominikiem, który pracuje na co dzień w Jabeerwocky. Jeśli uważnie śledzicie filmiki warszawskiej knajpy z pewnością słyszeliście zapowiedź założenia przez nich browaru. Nie mogę się doczekać!

Nomada Royal Porter

Wracając do wad w piwie – na koniec wieczoru zamówiłem sobie tak chwalony Royal Porter (Imperial Porter, 10% alko. 50 IBU) z hiszpańskiej Nomady. Jak na trunek, który zdaje się być mokrym snem wielu fanów piwa, jest trochę rozczarowujący, przede wszystkim ze względu na dominującą alkoholowość. Etanol przykrywa posmaki czekolady, kawy i śliwki, pozwalając im się wyszaleć wyłącznie w aromacie. Ja wiem, od takiego woltażu trudno oczekiwać subtelności, ale moim zdaniem procenty można zdecydowanie skuteczniej ukryć. Zawód. [5]

Tak dobrze mi się dyskutowało ze znajomkami, że ani się spostrzegłem, a minęła 2:00. Plan wyspania się w weekend jak zwykle diabli wzięli. 😉

(Visited 365 times, 1 visits today)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *