Moje wymarzone festiwale piwa – 5 pomysłów

Na jeden z nich jadę w grudniu, na pozostałe cztery przyjdzie mi jeszcze poczekać…

Pod moim ostatnim filmem na YouTube („Kondycja Piwnych Festiwali”) po raz kolejny rozgorzała dyskusja na temat formuły piwnych festiwali w Polsce. Cóż z tego, że są coraz lepiej zorganizowane i że piwa proponowane przez wystawców z każdą edycją są po prostu coraz smaczniejsze, skoro wszyscy po kościach czują, że to już nie to.

Skoro więc impreza z wyborem ok. 50 najlepszych kraftowych browarów w czołowych wystawowych miejscach w kraju, z niezłym jedzeniem, niskim kosztem wejścia i kilkoma drobnymi atrakcjami dodatkowymi nie jest „tym czymś”, to co nim jest? Doszedłem do wniosku – a patrząc na Wasze odpowiedzi do mojego postu z niedzieli, Wy macie podobne – że najważniejsza jest tematyka. Na drugim miejscu forma płatności (zaczynają dominować głosy za formułą „płacisz raz, pijesz ile chcesz”), dopiero na dalszym jakieś dodatkowe aktywności.

Zdaję sobie sprawę, że mocno sprofilowane imprezy mają małe szanse na przyciągnięcie nowych odbiorców do piwa, ale umówmy się: festiwale pokroju Wrocławskiego też jakoś drastycznie grona wyznawców IPA czy RISów nie powiększają. Być może czas więc postawić na wydarzenia kłaniające się w pas beer geekom? Oto kilka moich idei – pierwsza, jakom zapowiedział, zrealizuje się już w grudniu, w Belgii. Trzecia, w pewnym sensie, jest już w Polsce obecna. Pozostałe chętnie odstąpię (np. za darmowy wjazd :P).

1. Wyłącznie ciemne piwa

Kilka dni temu, na okoliczność International Stout Day, gromko „krzyczeliśmy „hashtagami” #jasneżeciemne. Spora grupa piwnych świrów hołduje temu stwierdzeniu zapewne nie tylko od wielkiego dzwona, ale i na co dzień. Do tego grona należą panowie z belgijskiej knajpy Kaffee Bazaar z Ieper (tudzież Ypres). Ekipa postanowiła zorganizować jeśli nie pierwszy, to na pewno jeden z pierwszych w Europie festiwali poświęconych wyłącznie ciemnym piwom i to raczej mniej niż bardziej chmielonym.

Pierwsza edycja Black Beer Fest – bo tak nazywa się to wydarzenie – odbędzie się w dniach 15-16 grudnia. Tak się składa, że wezmę w nim udział jako reprezentant Brokreacji. Oprócz nas z Polski pojawią się Pinta, Pracownia Piwa, Maryensztadt czy Browar Stu Mostów. My stawiamy na team słodyczka, ale nie zapominamy o torfie. Pozostałe browary ujawnią swój line-up w drugiej połowie miesiąca. Niezależnie od niego, ja się mega jaram. Uwielbiam ciemne piwa pod każdą postacią i cieszę się, że ktoś wreszcie postanowił uhonorować je w najlepszy możliwy sposób.

2. Barrel Aged Fest

Nie muszę Wam chyba tłumaczyć, że piwa BA także kocham, dlatego rad byłbym wziąć udział w wydarzeniu, które byłoby im poświęcone. Jednak nie na zasadzie: każdy przywozi, co tylko ma w beczkach. Widziałbym tu raczej pole do kilku eksperymentów:

  • Ta sama partia beczek (np. Bourbon Makers Mark), różne piwa – przykładowo: RIS, Barley Wine, IPA, Pils (a co!), Brown Porter. Oceniamy, z jakim stylem piwnym Bourbon łączy się najprzyjemniej
  • To samo piwo (np. RIS), ta sama partia beczek (np. Jack Daniels) – tę zabawę lubię w byciu browarnikiem najbardziej, widzę więc tu potencjał na festiwal. Porównywanie tej samej bazy piwnej i w teorii takich samych beczek może naprawdę solidnie zaskoczyć. Jedna beczka odda więcej tanin, inna wanilii, jeszcze inna wniesie nuty szlachetnego alkoholu, mimo że wszystko to ten sam poczciwy JD 😉
  • Ten sam styl (np. Brown Porter), kolejne użycie beczki (np. Laphroaig) – wydaje Wam się, że pierwsze zalanie drewna daje najmocniejsze efekty? Oj, zdziwilibyście się. 😉 Wszystko zależy oczywiście od trunku, który w nim leżał, sposobu przechowywania, stanu beczki, itd.

Jak więc widzicie pola do zabawy mamy tu co niemiara. Ktoś chętny na taką imprezę?

3. Country Fest

Mamy już w Polsce Beer Geek Madness, w Holandii podobny pomysł realizuje poniekąd Van Moll. Jednak wciąż – moim zdaniem – nie wykorzystuje się potencjału imprezy poświęconej jednemu krajowi. W moim odczuciu można by się pokusić o zaproszenie pełnego przekroju browarów z państwa X (dajmy na to z Finlandii), w tym nawet regionalnych, czy – a niech stracę – koncernowych. Takie wydarzenie można połączyć z prezentacją kuchni goszczonego przez nas państwa, a jeśli poniesie nas fantazja – zorganizować pokazy filmowe i wernisaże poświęcone sztuce owej nacji. Projekt karkołomny, być może cieszący wyłącznie mnie i Artura Karpińskiego (wnioskuję po komentarzu), ale IMO wart rozważenia

4. Food Pairing Fest

Niby wszyscy jaramy się piwem, większość z nas gotowaniem, kręcą nas nietypowe połączenia płynów i potraw. A jednak wciąż nikt nie przygotował dla nas festiwalu foodpairingowego z prawdziwego zdarzenia – zawsze tylko food trucki… Ja osobiście chętnie wysupłałbym trochę stóweczek, by móc dobrze zjeść i równie smacznie wypić, a jednocześnie nauczyć się, jak łączyć piwo i jedzenie w praktyce. A to wszystko w klimacie festiwalowym, a nie warsztatowym!

Oprócz pokaźnej dawki hedonistycznej satysfakcji dla ciała, zyskalibyśmy możliwość przyciągnięcia do kraftu naszych drugich połówek, mniej zajawionych piwem, a rodzicom udowodnić, że słowa „alkohol” i „kultura” mogą iść w parze. 😉

5. Beer & Music Fest

A gdyby tak z Open’era wykopać Heinekena, z Offa Grolscha, a Workers Beer Company przekonać, że na takim Glastonbury fajniej jest polać raczej coś z Brew Doga niż Buda? Ewidentnie są to marzenia ściętej głowy, bo nawet szkocki gigant nie jest w stanie finansowo fiknąć do jakiegokolwiek koncernu w kwestii promocji. Niemniej: czyż nie byłoby pięknym usiąść na trawie, by w promieniach zachodzącego słońca posłuchać nowych wałków George’a Ezry, popijając dajmy na to DDH Citra IPA z Cloudwater? W tej materii nie mam nic więcej do napisania, to tylko moje ciche pragnienie, którego – chlip chlip – raczej nikt nigdy nie zaspokoi.

**

No to jak: który z pomysłów podoba Wam się najbardziej? Co dodalibyście od siebie? Koniecznie dajcie znać!

(Visited 748 times, 1 visits today)

4 komentarze na temat “Moje wymarzone festiwale piwa – 5 pomysłów

  1. Z tego co wiem to juz istnieje od jakiegos czasu festiwal pośwìecony ciemnym piwom, a organizuje go Northern Monk. Zwie sie Dark City bodjaze.
    Co do pozostałych propozycji to Country Festival wydaje mi sie najlepszym i realnym rozwiazaniem, BGM poniekad realizuje ta kwestie. Na mariaz craftu i festiwali muzycznych formatu Offa czy Openera bym nie liczył – naszy rzemieslnicy nie maja tak głebokich kieszeni, może kiedyś Pinta;)

  2. Mariaż craftu i muzyki nie musi dotyczyć tuzów z pierwszych stron gazet. Jest miliard mało znanych a wartościowych kapel w każdym niemal gatunku muzycznym, które pokroić by się dały za możliwość promocji w postaci zagraniu kilku kawałków czy coverów rozochoconej tłuszczy. Taki „przegląd” młodych talentów jak najbardziej moim zdaniem pasuje do idei „craftu”. No chyba że ta idea się lekko już zmodyfikowała – bo czasem i takie wrażenie miewam.

    Festiwale tematyczne? Zapewne Jerry ma lepsze informacje na temat tego, czy browarom opłacało by się jeździć tylko z ofertą 2-3-4 piw, czy to opłacalne i czy przyciagnie na tyle wyznawców, aby miało szansę się przyjąć. Osobiście nie przypuszczam żeby w naszym kraju wypaliło na dłuższą metę, pomysł jest dobry lecz raczej na dzień lub panel w trakcie czegoś większego.

    Ja jestem tylko zwykłym konsumentem, piwowarem domowym, ale w ciągu swojej blisko już 10-letniej przygody z „craftem” wprowadziłem do branży naprawdę sporo osób z zewnątrz. Znajomy, znajomy znajomych, niemal całe moje otoczenie jest dziś „użytkownikiem” piw rzemieślniczych, kilku nawet nauczyłem warzyć. I zdecydowanie każdy z nich pożąda imprez na która sam przyjdzie ze znajomymi, pobiesiaduje przy zacnym piwie, rozerwie się itp a przy okazji spróbuje czegoś nowego. Tylko ja mógłbym być zainteresowany takimi akcjami o jakich piszesz, gdybym nie wolał w tym czasie warzyć czegoś swojego, albo spędzać czas z rodziną/znajomymi w inny sposób. Bo nie ukrywam, że testowanie 150-ątego piwa BA nawet mnie po tylu latach najnormalniej znudziło.

    Przykładem ostatnia edycja SBF – nie wiem na ile była udana dla organizatorów i browarów, ale chyba średnio dla konsumentów – w szczególności tych o których mowa na początku – nowych potencjalnych udziałowców rynku. Tam po prostu zabrakło tego czegoś…tych kilku „czegosiów”. Ludzie się nudzili. Przynajmniej tak to wyglądało z perspektywy przeciętnego konsumenta a nie geeka przybijającego piątki. Całe gromady wchodziły, kupowały 1-2 piwa i wychodziły, bo nie znalazły powodu, dla którego miały by wydać koleje xx kasy na alkohol na którym sie zwyczajnie nie znają.

    Reasumując: zadając takie pytania w gronie geeków, z dużym prawdopodobieństwem otrzymasz odpowiedź dla geeka. Jeśli chcesz się dowiedzieć jak mógłby wyglądać idealny festiwal dla „kowalskich” musisz się udać między „kowalskich”. Twoje pomysły – sugestie są świetne, ale po odjęciu ludzi związanych zawodowo z branżą i ludzi, którzy meldują sie w pubach co wieczór, nie zostanie wielu potencjalnych uczestników. Tak sądzę. No chyba, że o to właśnie w Twoim artykule chodziło?

    Pozdrawiam

  3. Nr 5 – pragnienie zaspokojone, polecam Haven Festival w Kopenhadze. 🙂
    Wprawdzie jest tam tylko Mikkeller, ale zawsze coś.
    Na terenie festiwalu jest kilka namiotów piwnych, w każdym inny gatunek piwa.
    Tylko z tym siedzeniem na trawie może być różnie, bo pogoda nie rozpieszcza. 😉

Skomentuj Seba Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *