Jaka jest ostatnio najpopularniejsza roślina wśród polskich fanów dobrego piwa? Okazuje się, że nie chmiel, a ostropest.
Wszystko za sprawą najnowszego dzieła Browaru Na Jurze (tego samego, w którym swoje piwa warzy Pinta) – Jurajskiego z Ostropestem. Podejrzewam, że większość z was, podobnie jak i ja, nie zdawała sobie sprawy z istnienia owej roślinki. Może nawet ją widzieliśmy, wszak jest niezwykle podobna do ostu czy łopianu (to ta sama rodzina), ale któż rozważał, z czym ma do czynienia?
W Zawierciu postanowili dodać do warzenia ziarna ostropestu plamistego. Po kiego grzyba? Ano, podobno z powodu jego właściwości: jest on w stanie, rzekomo, chronić naszą wątrobę i stymulować jej regenerację. Funkcja to bardzo przydatna, szczególnie dla fanów wszelkiej formy spożywania alkoholu.
Nie mam pojęcia, czy ostropest faktycznie działa, nie wiem, jak smakuje i po wypiciu Jurajskiego moja wiedza w tym względzie nie ulegnie zmianie. Podejrzewam więc, że dodanie go do piwa to chwyt marketingowy, niemniej nie mam zamiaru się za to obrażać. Okazuje się bowiem, że Browar Na Jurze zawarł w swoim nowym trunku o wiele więcej niespodzianek. Zwą się one Citra i Amarillo. Amerykańskie chmiele w lagerze, yeah! Dzięki nim nieco zmurszały gatunek zyskuje nowe życie – pisałem o tym przy okazji oceniania American Lagera z browaru Haust.
Gdyby oceniać Jurajski tylko po wyglądzie, to otrzymalibyśmy zupełnie zwyczajnego lagera, choć podanego w butelce z bardzo ładną (choć miejscami – o zgrozo! – nieostro wydrukowaną) etykietką. Złocisty, klarowny płyn i wysoka, biała, długo utrzymująca się piana to chwalebny standard nawet u koncernówek.
„Łał” zaczyna się po zaciągnięciu się Jurajskim z Ostropestem. Panie kochany, oto rewolucja! Grejpfrut, mango, papaja – jest pięknie! Podejrzewam, że właśnie rodzi nam się nowy trend u rzemieślników, mający na celu uratowanie lagera dla świata, co zresztą słusznie, bowiem tym gatunkiem najłatwiej jest podbić serca niedzielnego piwosza – wyczuje tu wszak znajomą zbożowość słodów pilzneńskiego i monachijskiego.
Ta sama zasada tyczy się smaku: od razu znać, że mamy do czynienia z lagerem, dzięki wyraźniej słodowości, ale dodatkowa słodkość pochodząca od amerykańskich chmielów robi wrażenie: znów na pierwszym planie są owoce tropikalne i grejpfrut. Do tego dochodzi konkretna goryczka, którą na szczęście przetrwają nawet niewprawieni miłośnicy piwa.
Pozwolę sobie stwierdzić, że Jurajskie z Ostropestem to obecnie najlepsze piwo z Browaru Na Jurze, pięknie łączące tradycje z nowoczesnością. A jeśli faktycznie pomaga wątrobie, no to ja nie mam już żadnych pytań.
Pingback: OKI DOKI: Najnowsza Zelandia | Jerry Brewery
Ostropest ma smak przede wszystkim gorzki i ta konkretna gorycz częściowo od niego pochodzi, rozpoznaję jej charakterystyczny „ton” bo miałam nieprzyjemność jeść go nie raz. Dobra recenzja a piwo wyśmienite.