„Ojcze, przebacz mi, bom naobiecywał cudów, a w rzeczywistości jestem całkiem zwyczajnym mnichem” – takoż w pierś uderzyć winien się Golden Monk z AleBrowaru. Braciszek tyleż smaczny, co niekoniecznie zaskakujący.
Zakapturzony trunek pojawił się jesienią zeszłego roku i od samej zapowiedzi był piwem wyjątkowym. Dla pomorskiego browaru był to dziesiąty produkt, więc by uczcić ten mały jubileusz, postanowił wypuścić na rynek coś specjalnego. Padło na mieszankę India Pale Ale z Saison. Gwoli szybkiego wyjaśnienia: to belgijski gatunek zbliżony do IPA jeśli chodzi o woltaż i zawartość ekstraktu, natomiast z o wiele niższym IBU. Niegdyś był to styl sezonowy warzony zimą (ale z misją dotrwania do lata), dziś produkuje się go przez cały rok. Charakteryzuje się, podobnie jak inne specyfiki z Belgii, wyraźną rolą fenoli (aromaty i posmak przypraw) oraz estrów (owoce przeróżne). Czasami ma w sobie posmaki „dzikie” – słynna końska derka to właśnie efekt takowej specyfikacji.
Wracając do Golden Monka, to warto przypomnieć, że jego etykieta wzbudziła wśród niektórych spore kontrowersje. Chodzi o przedmiot trzymany przez mnicha w dłoniach – jest to statuetka z rzymską liczbą 10 (w końcu to piwo jubileuszowe), tyle że niektórym skojarzyła się z monstrancją. Wcale się tym porównaniom nie dziwię, niemniej nie robiłbym z nich taniej sensacji…
Dorwałem niedawno reprezentanta kolejnej warki. Byłem ciekaw, czy AleBrowar zmienił coś w składzie specyfiku. Dlaczego miałby? Otóż poprzednie edycje Monka były po prostu Saisonem obdarzonym nieco większą goryczką, za to nut IPA ciężko było się dopatrzeć. Jak jest tym razem?
Zapach: w tej kwestii – zdecydowanie lepiej. Tu amerykańskie chmiele harcują już odważnie cytrusami i żywicą, acz nie brakuje cech belgijskich: przypraw i perfumy. Wyczujemy też nuty herbatnika, a to za sprawą słodu Abbey.
Piana: niska, mimo że lałem dość agresywnie. Biała, drobnopęcherzykowa, pozostaje w postaci krążka na płynie i nieźle oblepia szkło.
Kolor: ciemnomiedziany ze złotymi przebłyskami, lekko mętny, upstrzony drobinami drożdży.
Smak: oprócz subtelnej goryczki, właściwie nie uświadczymy w tym parametrze cech IPA, za to szeroko rozumianą belgijskość i owszem. Dużo tu fenoli w postaci indyjskich przypraw, które uzupełniają kwiatowość i atrakcje gwarantowane przez słody, czyli posmaki melanoidynowe. Po czasie daje o sobie znać obecność alkoholu.
Chcę podkreślić z całą mocą, że Golden Monk to piwo smaczne i nad wyraz pijalne, jak na zawartość alkoholu przekraczającą 7%. Niemniej po hybrydzie stylów oczekuję wyraźnych cech obu. Brakuje mi tu więc konkretniejszej goryczki oraz tropikalnych nut w smaku, dominuje gen Saison. Jeśli ta informacja w niczym wam nie przeszkadza, śmiało bierzcie się za mnicha. Amen.
GOLDEN MONK
AleBrowar
Saison IPA
Skład: słody aple ale, pszeniczny, Abbey, melanoidynowy, zakwaszający; chmiele Citra, Palisade, Willamette, Centennial; drożdże Safbrew T-58; woda
Cyferki: alkohol 7,2% obj., ekstrakt 18°Blg, 60 IBU
Cena: 9 zł (Krakowski Festiwal Piwa)
Soundtrack: dziś bez nawiązania do piwa, choć oczywiście Golden Monkowi w żaden sposób ów utwór nie przeszkodzi. James, „Moving On”. Pan lekko fałszuje, gitara ciut nie stroi, ale co z tego, skoro numer rewelacyjny?