Z każdym kolejnym wypitym Lambikiem coraz wyraźniej dojrzewa we mnie przekonanie, że chyba jednak nie lubię tego stylu.
Niedawno przyszła do mnie Matka Boska Pieniężna, która pobłogosławiła mnie do kupna dwóch artykułów z półki „no wreszcie”. Po pierwsze – gry „Wiedźmin 3: Dziki Gon„. Po zmianie komputera wiedziałem, że w końcu muszę w nią zagrać, jednak priorytet miało „GTA V”. Wreszcie znalazłem czas i mogłem zabrać się za Wieśka. Najpierw pożyczyłem oryginałkę od Kokosa, by przekonać się, jak będzie śmigała na moim kompie, a później sam zainwestowałem w egzemplarz. Bo ja to proszę Państwa gier (już) nie piratuję.
Drugim zakupem było jedno z piw belgijskiego browaru Cantillon. Przyznam się bez bicia, że nie miałem okazji degustować ich wyrobów, gdyż nieco odstraszała mnie ich cena oraz sam fakt bycia Lambikiem. Najbardziej klasycznym z klasycznych
Należy się wam wyjaśnienie: bardzo cenię ten styl i wszystkie jego odmiany. Składam hołd piwowarom, którzy ogarniają skomplikowany proces fermentacji spontanicznej, a później wiedzą, jak kupażować kolejne roczniki i poczęstować je – w przypadku takich odmian, jak Kriek czy Framboise – starannie wyselekcjonowanymi owocami.
Jednak zdecydowanie bardziej smakują mi np. owocowe Berliner Weisse czy piwa w duchu funky. Lambiki są dla mnie tyleż kunsztowne, co jednowymiarowe. Być może jeszcze nie dorosłem do ich zrozumienia. 😉
Miałem nadzieję, że Kriek (czyli odmiana Lambika, przygotowywana z dodatkiem kwaśnych wiśni) z brukselskiego Cantillon zmieni nieco moje baczenie na klasykę, ale – niestety – nic takiego nie nastąpiło. Postanowiłem jednak ocenić to piwo bez swoich preferencji, stawiając na stylowe wyznaczniki. A wedle nich to bardzo dobry wywar.
ZAPACH: wisienki grzecznie i niespiesznie wpełzają mi do nosa od razu dając znać, że są kwaśną wersją owocu. Owo wrażenie podbija jeszcze spora dawka końskiej stajni.
PIANA: bez szału – niska o przeciętnym koronkowaniu. Kremowa, drobnopęcherzykowa.
KOLOR: rubinowy, zmętniony.
SMAK: porządny kwaskowy kopniak, podbity amoniakiem i wiśniową ułudą słodyczy w pierwszym akordzie. Kwaśność jest tak intensywna, że osadza się na podniebieniu i migdałkach przechodząc w goryczkę. Wysycenie niemal szampanowe.
Tak, jak już pisałem, Cantillon Kriek nie nawrócił mnie na Lambiki. Darzę je szacunkiem, winszuję kunsztu, ale raczej nie będę po nie zbyt często sięgał.
CANTILLON KRIEK
Brassserie Cantillon Brouwerij
Kriek Lambic
Warka: 11.02.2015
Skład: woda; słody jęczmienne; pszenica niesłodowana; kwaśne wiśnie; chmiel; drożdże
Cyferki: alkohol 5% obj.
Cena: 31,90 zł (Huta Piwa, Kraków)
Soundtrack: najfajniejsze wisienki jakie znam, to nie raz już tutaj udostępniane Black Stone Cherry. Tym razem coś z płyty numer dwa:
srogo przepłacone… kiedys mozna bylo kupic cantillony po 17zł za 375ml butelke… ale mniejsza o to
polecam 3fonteinen oude kriek, oud beersel- oude kriek, oraz hanssens oude kriek… przy tym ostatnim mozna się zdziwić :d
Z pierwszym miałem przyjemność i także bez zachwytu.
Ale Hanssensa chętnie spróbuję – skoro mam się zdziwić 😉
zasadniczo lambik to albo pić totalnie świeży, albo z 5-10 letni 😀 bo 2-3latki nie pokazują jeszcze co potrafia