Dwaj mocarze z zaprzyjaźnionych browarów umiliły mi ostatni weekend nie tylko procentami, ale i porządnym wykonaniem.
Mój system degustacyjny zakłada, że w trakcie tygodnia wychylam zazwyczaj tylko lekkie piwa, by zawsze zachować niezbędną trzeźwość umysłu. Wiecie, praca, próby i inne ważne aktywności. Za to w weekend mogę pozwolić sobie na sięgnięcie po coś bardziej ekstraktywnego i rozkoszować się długą degustacją, przy okazji ogarniając jakiś film, bądź książkę.
Robiąc zapasy w piątek udałem się do położonego nieopodal mojego mieszkania sklepu piwnego Pod Wiaduktem, którego od czasu powrotu do Krakowa nie miałem okazji nawiedzić. Na miejscu nic się nie zmieniło – ta sama urocza Pani serwuje „najnowsze nowości” i najlepsze klasyki. Tym razem poprosiłem ją o nowinki z Pinty oraz Browaru Na Jurze.
Wybór nie jest przypadkowy. Po pierwsze: obie załogi się lubią, w końcu razem warzą w Zawierciu (Pinta dodatkowo w Zarzeczu – i to właśnie tam powstała tegoroczna wersja Call Me Simon). Po drugie: oba wypusty wydały mi się interesujące – Szatańska oBELGa ze względu na ewidentne nawiązanie do Duvela, z kolei nowy kooperacyjny wypust Pinty i popularnego YouTubera Simona Martina zachęcał udaną pierwszą recepturą i ciekawił miksem brytyjskim chmieli. No i rzecz trzecia: oba piwa mają deklarowane 19,1 ekstraktu – ot, błahostka, ale zawsze to jakiś punkt zborny.
CALL ME SIMON 2
Pinta/Simon Martin
Imperial English Bitter
Warka: 11/12/2015
Skład: woda; słody pale ale, diastatyczny, Caramunich I, Caraamber; chmiele Target, Pioneer, Souverign, Flyer, Admiral, Fuggle; mech irlandzki; drożdże Safale S-04
Cyferki: alkohol 8,1% obj., ekstrakt 19,1%, 80 IBU
Cena: 8,20 zł (Pod Wiaduktem, Kraków)
Zacząłem od drugiego wcielenia polsko-walijskiego pojednania pod patronatem piwnym, czyli Call Me Simon 2015. Od kooperantów znów dostaliśmy piwo w wersji imperialnej, tym razem Bittera na angielskich chmielach – i to one są głównymi bohaterami tego trunku.
Czytając i oglądając relację z premiery wypustu można odnieść wrażenie, że zielona roślinka nie dała rady, tymczasem ja pijąc CMS2 w wersji butelkowej na brak chmielu narzekać nie mogłem. Oczywiście, na pierwszy plan wysuwa się karmel, ale nie brakuje tu również ziół i kwiatów. Wyglądu nie będę szczegółowo opisywał – sami widzicie jak jest. Dodam tylko, że lacing w tym piwie jest doprawdy świetny.
Pierwszy akord Call Me Simon udowadnia, że mamy do czynienia z brytyjskim stylem, słodkim i dodatkowo wyklejającym, ale w naturalny dla takich cyferek sposób. Wyraźnie wyczuwalny jest karmel, łączący się z nutami na modłę moreli. W kolejnym akordzie pojawiają się zioła, które na finiszu przechodzą w dobrze ułożoną goryczkę. Wyczuwalna jest delikatna alkoholowość, grzejąca w gardziołko.
Drugą Pintowo-Simonową kooperację również można uznać za udaną. Teoretycznie imperialny Bitter to pomysł zupełnie nietrafiony na lato, ale gdy patrzę za okno, obawiam się, że w tym razem się przyda.
SZATAŃSKA OBELGA
Browar Na Jurze
Belgian Strong Golden Ale
Warka: 01.2016
Skład: woda; słody pilzneński premium, Carapils; chmiele Styrian Goldings, Galaxy; drożdże Wyeast 1388 Belgian Strong Ale
Cyferki: alkohol 9% obj., ekstrakt 19,1 Plato
Cena: 7,99 zł (Pod Wiaduktem, Kraków)
Browar Na Jurze po raz kolejny zaskoczył piwny świat, sięgając po płynne drożdże oraz nawiązując do jednego z najbardziej rozpoznawalnych piw ever. Potwierdza się, że wejście Pinty do działającego w Zawierciu browaru zdziałało cuda i sprawiło, że przeciętny regionalny zakład zaczął pracować jak rzemieślnik pełną gębą.
Zapach Szatańskiej oBELGi jest dokładnie taki, jak być powinien: pieprzny, fenolowy (coś na modłę gałki muszkatołowej), wzbogacony akcentami morelowymi i brzoskwiniowymi. Ładnie, intensywnie, zachęcająco.
W smaku też jest niczego sobie. Wysoka zawartość alkoholu, znaczna treściwość oraz średnie wysycenie czynią z tego piwa trunek wybitnie degustacyjny. W pierwszym akordzie dominują owoce z morelą na czele, w drugim pojawiają się fenole oraz słodowa słodycz. Finisz to z kolei subtelna ziołowa goryczka, podbita rozgrzewającą mocą alkoholu.
Eksperyment z belgijskim stylem i płynnymi drożdżami można uznać za udany. Wystarczy trochę popracować nad niuansami, a przy drugiej warce Bartek z Małego Piwka będzie mógł śmiało przeprowadzić starcie z legendą. 😉
ło matko, nie czytam już więcej recenzji, widać że smaku to ty nie masz, simon do wylania, niepijalny, to 2 zepsute piwo, ratowane leżakowaniem i dodatkami, tez słabe. Co to jest wypust to też sobie sprawdź, bo nie da się czytać tych karkołomnych sformułowań