Moja wizyta w browarze domowym Leśniczówka skończyła się znacznym uszczupleniem stanu posiadania Tomka Syguły. Wcale nie jest mi przykro, ponieważ jego piwa wypiłem z największą przyjemnością.
Tomek, z racji tego, że warzy solo, bardzo często i to w dodatku w garze 50l, ma piwniczkę pełną swoich wyrobów. Ostatnio jednak jego zapasy znacząco się zmniejszyły, głównie za sprawą paneli degustacyjnych, które przeprowadzał w zaprzyjaźnionych knajpach. Na szczęście dla mnie też znalazło się małe co nieco.
W sumie przez szkło w czasie wizyty przewinęło się 8 różnych piw (pewnie więcej, ale nie wszystkie zarejestrowałem), a kolejne buteleczki zgarnąłem do plecaka. Kilka z nich było interesujących, część bardzo dobrych, a jedno bez cienia wątpliwości wybitne. Zapraszam na szybki przegląd tych wszystkich sztosów.
Grodzisz? Wolę Absynt
Grodziskie
Zaczęliśmy po bożemu, czyli od leciutkiego Grodziskiego, w założeniu bardzo prawilnemu. I faktycznie – zapach prezentuje się świetnie, dominuje w nim charakterystyczna ogniskowa wędzonka przełamana ziołami od chmielu. Nieco gorzej jest w smaku, a to głównie z powodu mikrego wysycenia. Co prawda betonowa piana mogłaby sugerować należyte szampanowe nagazowanie, ale niestety pod tym względem Grodzisz kuleje. Dostałem do domu wersję leżakowaną nie w piwnicy (jak omawiany koleżka), a w pokoju Tomka – tu z gazem nie powinno już być problemu. [5,5]
Jak taki wielki tuńczyk mieści się do takiej małej puszki?
Bourbon Mild
Tomek określa się mianem wielkiego fana Mildów, dlatego lubi warzyć ten styl. „Tuńczyk” to wersja, do której wrzucił kosmiczne ilości płatków dębowych (zapewne z jakiejś amerykańskiej beczki). Efekt? Kapitalny aromat kokosa z odrobiną wanilii. Podobnie jest w smaku, gdzie skojarzenia z olejkiem kokosowym nasuwają się same. Do tego dochodzą nuty orzechów i śliwek. Pokaźna paleta jak na tak lekkie piwo, czyż nie? [6,5]
[Weizen o nieznanej mi nazwie – etykieta od innego piwa]
Weizen
Następne na stół wjechały dwie wersje jednego z Weizenów browaru Leśniczówka. Zacznę od tej bez dodatków. Tomek podszedł do tematu nietypowo, warząc piwo o ekstrakcie 15 Blg. I prawdopodobnie to on przekłada się na sztos w smaku. Ale najpierw aromat – dość klasyczny, bananowo-goździkowy, z lekką nutą siarkowodoru. Za to smak to czysta poezja. Oczywiście tęższy do godnego z podręcznikiem pszeniczniaka i zaskakująco krówkowy. Sam jestem ciekaw, skąd taki posmak w piwie, które w zasypie ma tylko słód pszeniczny i pilzneńki. Czyżby pan Maillard miałby coś do powiedzenia? Bardzo mi ten akcent pasuje, szczególnie w połączeniu z bananem. [7,5]
Amore Pomidore
Weizen z pomidorami
Ten sam Weizen posiada także drugą wersję – z pomidorkami koktajlowymi. Przyznam, że gdybym w ciemno miał zgadywać, długo bym się zastanawiał, jaki dodatek gości w piwie. Ze szkła można niby wyczuć charakterystyczny słodkawy zapach, ale trudno go za pierwszym niuchem skojarzyć z czerwonym warzywem. W smaku jest już nieco łatwiej, głównie za sprawą wyraźnie zaznaczonego umami oraz kwaśności, która podkręca rześkość podstawowej wersji. Ciekawy, wart eksploracji pomysł. [7]
Leśny Kocur
Bohemian Pils
Pils 12,5 Blg to może nie jest najlepsza rzecz na świecie w czasie upałów (wolałbym desitkę), czuć w nim bowiem spodziewaną pełnię, ale Tomek nachmielił go tak konkretnie Saazem na aromat, że już od pierwszego wdechu czuć ziołową świeżość. Smak zgodnie z przykazaniami rozpoczyna się od słodowej podstawy, by zakończyć każdy łyk przyjemną, lekką goryczką. Żadnej siary, żadnego diacetylu. Bardzo ładnie. [7,5]
Wilk Stepowy
AIPA
Najczęściej powtarzane przez Tomka piwo, głównie ze względu na sympatię jego taty, który wręcz uwielbia Wilka Stepowego. Już po zrzuceniu kapsla z buteleczki znać, że to wywar dopracowany i solidnie nachmielony. Feeria nowofalowych aromatów szturmuje nos żywicą, cytrusami i tropikami. Moją uwagę przykuwa jednak aromat dobrej cejlońskiej herbaty, który z miejsca łączę z chmielem Calypso. Bingo! W ustach Wilk pięknie łączy żywiczną wytrawność i goryczkę ze słodyczą owoców. Niebo w ziemi, jak powiedziałby pewien sympatyczny Wiesław. [8,5]
K.O. Impreial Stout
RIS
Bardzo nietypowy RIS, napędzany płatkami dębowymi leżakowanymi w nalewce z czeremchy. Owa jagoda wnosi na starcie nuty bliskie – takie jest moje skojarzenie – dojrzałej jeżynie. Świetnie korespondują z kawą, wanilią i gorzką czekoladą. Gdy biorę pierwszy łyk, mam skojarzenia z przyprawą Maggi, choć zakładam, że może być to efekt wspomnianej nalewki. Nie brakuje oczywiście akcentów słodowych, przede wszystkim czekolady na modłę mocno goryczkową. Całość ozdobiona jest owocowym uderzeniem amerykańskich chmieli. W głowie kołata myśl: De Molen miał podobnego RISa. Jeno któren to? Nie wiem. [8]
Moby Dick
Imperialny Porter Bałtycki
Na sam koniec mojej wizyty w Cieślinie Tomek zostawił petardę. Piwo, które powinno zawojować tegoroczną rywalizację o Grand Championa. Wspaniały, cudowny Imperialny Porter Bałtycki. Gęsty, wylepiający, aksamitny, bogaty w aromaty i smaki. Ciężko wymienić mi tu wszystkie wrażenia, bo nie chciałem sobie psuć przyjemności degustacji notowaniem na telefonie. Króluje tu oczywiście czekolada, z lekka podbita śliwką. Do tego orzechy włoskie i dosłownie muśnięcie kawy zbożowej. Cudowny, deserowy płyn, który można sączyć godzinami. Czysta poezja. [10]
Jeśli Moby Dick zawojuje Grand Championa to jak w Cieszynie sobie z tym dadzą radę? Bo BLG pewnie pod 30 😉
Jeśli dobrze pamiętam to 27 Blg.
Grysik kukurydziany, cukier glukozowo-fruktozowy, taka sytuacja 😀