Berliński Multitap Crawl – recenzje piw

BERLIŃSKI MULTITAP CRAWL

Cztery intensywne dni, mnóstwo knajp i jeszcze więcej piw. Berlin widziany z perspektywy szklanki i pokala prezentuje się naprawdę okazale.

Przed wyjazdem do stolicy Niemiec postanowiłem, że będę degustował zarówno tutejszy kraft (w większości), jak i klasykę (mniejszość), w zależności od lokalu, który będę w danym czasie wizytował. O tym, gdzie byłem dałem wam znać przedwczoraj, dziś pora na przegląd piw, które wziąłem na tapetę.

DZIEŃ 1

Meisels Weizen

Wyprawę rozpocząłem skromnie, od wizyty w położonym blisko mojego hotelu Haus Der 100 Bier, hołdującemu tradycji. Stwierdziłem, że rozpocznę od dobrze znanych mi (i co za tym idzie – sprawdzonych) pszeniczniaków. Na pierwszy ogień poszedł Meisels Weißbier – to klasyczny, wytrawny Wiezen, w zapachu kuszący miksem bananowo-goździkowym. W smaku jest wytrawny, by nie powiedzieć wodnisty. Ale właśnie taki ma być – gaszący pragnienie i lekki. [7]

Schlenkerla Weizen

Na drugą nóżkę poszedł wędzony Weizen ze Schlekerli. Klasyka gatunku z Bambergu w tegorocznej wersji oferuje wszystko, co najlepsze: oscypek posypany goździkami i podlany bananowym sokiem – to w zapachu. W smaku cieszy pełnia i gęstość przecierowego napoju z bananów. Wędzonka oczywiście też rozchodzi się po ustach, by na finiszu ustąpić miejsca relatywnie mocnej (jak na gatunek goryczce). [8]

DZIEŃ 2

Całe popołudnie po zwiedzaniu miasta spędziłem w Vagabund Brauerei, o którym mogliście poczytać wczoraj.

DZIEŃ 3

George Brauhaus Pils

Piwny trip rozpocząłem równo o 12:00, w momencie otwarcia brewpubu George Brauhaus, usytuowanego tuż przy pomniku św. Jerzego (stąd nazwa). Miałem wielką ochotę spróbować jakiegoś klasycznego Pilsa warzonego na miejscu, w Berlinie, więc wybór okazał się słuszny. Knajpa serwuje bowiem dwie odmiany miejscowego PilsaHellesDunkel.

Wbrew nazwom kolorystycznie aż tak mocno się nie różnią – ten drugi nieco wpada w brąz. Podobnie w smaku i aromacie. Helles jest czystszy, bardziej kwiatowy i ziołowy, przez co przyjemnie pijalny i wyraziście gorzki. [7] Dunkel z kolei zdominowany został przez karmel, skórkę od chleba oraz miodowe utlenienie. Niby pałętają się tu przyjemne zioła i kwiaty, ale w stopniu dalekim od zadowolenia klienta. [4]

Kolejnym punktem była wizyta w eleganckiej restauracji Das Meisterstuck, której kraftowe piwo jest jednym z dań głównych. Postanowiłem spróbować trzy z nich.

BrewBaker Berliner Weisse Bierfabrik Jasmin Bock

Na rozgrzewkę poszedł Berliner Weisse od BrewBaker. Kelnerka popatrzyła na mnie z niedowierzaniem, gdy oświadczyłem, że nie chcę do niego soku. Miała rację – piwo okazało się kwaśne jak cytryna, ale że w tym roku moja tolerancja mocno poszła w górę, przeto nie kręciłem nosem. Jedyne, do czego mógłbym się przyczepić, to delikatna siarkowa nuta w zapachu. W smaku jest już czysto i orzeźwiająco, z nieodłącznym skojarzeniem z kwaskiem cytrynowym. [6]

Później sięgnąłem po piwo dnia – Jasmin Bock Bierfabrik. Co prawda za koźlakami nie przepadam, ale dodatek mnie skusił. I zarazem zawiódł. To piwo jest bowiem totalnie zdominowane przez jaśmin. Zarówno w zapachu jak i w smaku rządzą kwiaty, które mnie osobiście kojarzą się z… łazienką mojej świętej pamięci babci. Nut stosownych dla koźlaka praktycznie nie ma, może odrobina melanoidów. Niby to ciekawe, a z drugiej strony bardzo jednowymiarowe. [6]

Heiden Peters Pale Ale

Na koniec wychyliłem najlepsze piwo tego dnia i prawdopodobnie jedne z lepszych APA, jakie miałem okazję pić (mowa o produktach bez dodatków innych niż chmiel). Heiden Peters APA balansuje na granicy stylu (na upartego można by go nazwać AIPA – ma 14,5 Plato), ale to nie ważne. Najistotniejszy jest genialny, intensywny aromat, który łączy akcenty cytryny, pomarańczy, żywicy i lasu. Nie wiem, ile towarzystwo sypnęło zielonej roślinki do gara, ale efekt jest powalający! Podobnie jeśli chodzi o smak – rozpoczyna się zdradliwą słodyczą, by pod koniec zaatakować mocarną goryczką cytrusową. Propsuję i polecam. [9]

BRLD Lennys artisanal ales Oatmeal IPA

Jedziemy dalej na północ, do knajpy Kaschk, by tam spróbować kolejnych dwóch piw z niemieckich browarów. Zaczynam od Pale Ale z browaru podpisanego jako BRLO . Trunek byłby całkiem w porządku, gdyż kusi zapachem przypominającym aromat granulatu Cascade, żywicą, sosną oraz pomarańczą, a w smaku owocowo-słodową słodyczą. Jednak efekt „wow” niweluje zapałczana siarka. Niby niewielka, ale jednak drażniąca. [6]

Na kranach dominują piwa browaru Lenny’s Artisanal Ales, przede wszystkim seria single hopów Oatmeal IPA na pacyficznych chmielach. Ja wybieram opcję z Pacific Jade i jestem zasmucony jej bylejakością. Niby można wyczuć tu nuty białego wina, winogron, mango oraz zboża, ale na poziomie naprawdę minimalnym. Smak także nie porywa – tu gładkość owsa, tam słodowość jęczmienia, gdzie indziej owocowość melona. I to by było na tyle. Chyba przestaniemy się lubić z tą odmianą. [4]

Rochefort 10

Ostatni punkt wycieczki w tym dniu to knajpa z piwami belgijskimi – Herman Belgian Beer. Stwierdziłem, że na dobitkę wleję w siebie jakiegoś Quadrupla. Wybór padł na dawno przeze mnie nie kosztowanego Rochefort 10. Trunek oczywiście robi robotę, przede wszystkim dzięki aromatowi moreli, brzoskwini i pomarańczy, podlanych odrobiną karmelu. Smak klasyka od trapistów przypomina czerwone, półsłodkie wino, w którym prym wiodą owoce (figi, morele) i szczypta karmelu. [9]

DZIEŃ 4

Hopfenreich Mashsee Xoco Hopfenstopfer Citra

Ostatni „aktywny” dzień w Berlinie zapoczątkowałem piwnie od wizyty w multitapie Hopfenreich. Sympatyczna miejscówka oferuje 22 lane piwa i mnóstwo butelkowych. Ja wybrałem dwa z nich. Najpierw skosztowałem Citra Pale Ale Hopfenstopfer. Wszystkie zalety i wady tego chmielu wyłażą tu w całej okazałości. Po stronie plusów zapisuję oczywiście cytrusowy aromat (cytryna i pomarańcza) o granulatowej intensywności. Na minus zaś akcenty kociego moczu, charakterystyczne dla tej roślinki, gdy wrzuci się ją na goryczkę. Co nie zmienia faktu, że degustowane przeze mnie piwo było smaczne i orzeźwiające. [7]

Drugie – już zdecydowanie mniej. To Mashsee Xoco IPA, czyli AIPA z dodatkiem kakao. Nie wiem czy to ów bonus, czy jakieś zakażenie, ale prawdą jest, że daleko mu do formy atrakcyjnej. To coś jak nieudana wersja Niedobitego z Pinty. Piwo zamiast kakao pachnie kokosem, wanilią i kandyzowanym cukrem. A także kwaśnym ogórem i kapuchą. Smak – niemal identyczny, jak zapach. Czyli zdecydowanie na nie. [3]

Hops & Barley Pils Wiezen Dunkel

Ostatnim punktem berlińskiej wyprawy był brew pub Hops & Barley i jego trzy klasyki. Zacząłem od Pilsa. Dominują w nim nuty kwiatowe oraz sporo zboża – to w aromacie. W smaku rządzi bardzo wyraźna słodowość, choć nieźle skontrowana ziołową goryczką. Niestety, nieco zalegającą. [6]

Później przyszła kolej na Weizena. W nim rządzą oczywiście estry i fenole – mnóstwo banana, rzut goździka. Zaskoczyła mnie subtelna nuta cytrynowa, podejrzewam, że od chmielu, niestety nie udało mi się dowiedzieć, jakiego użyto. Pszeniczniak H&B jest słodki, relatywnie pełny i bardzo bananowy ze zbożową nutą. Spoko. [7]

Totalnie urzekł mnie za to Dunkel, w którym zarówno w zapachu, jak i smaku pierwsze skrzypce gra kawowa paloność na poziomie dobrego Stoutu. I co z tego, że to trochę wykracza poza styl, skoro jest tak kuszące? Nie brakuje też przypieczonego spodu od ciasta, jak również szczypty ziół. Bardzo dobre piwo! [8]

(Visited 423 times, 1 visits today)

2 komentarze na temat “Berliński Multitap Crawl – recenzje piw

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *