BEER GEEK MADNESS 3 – relacja

BEER GEEK MADNESS 3 title

Trzecia edycja wrocławskiej imprezy potwierdziła, że ludzie piwa mówią jednym językiem, niezależnie od tego, z jakiego kraju pochodzą.

Beer Geek Madness 3, 12.09.2015 r., Wrocław, Zaklęte Rewiry

To był cholernie intensywny weekend: dla znacznej części piwnej braci zaczął się w piątek popołudniu, a zakończył w niedzielę w godzinach dalece przekraczających ludzką przyzwoitość. O tym, co działo się dzień przed oraz kilka godzin po Beer Geek Madness jeszcze wam opiszę. Teraz skupmy się na głównym punkcie naszego przyjazdu do Wrocławia.

PŁYNNY START

Pielgrzymki w stronę Zaklętych Rewirów ciągnęły już od godziny 15, gdyż to właśnie wtedy rozpoczęto wydawanie pakietów. Ja przybyłem na miejsce o 17 i niczym Boss zostałem obdarowany różową opaską, wyjątkowym szkłem oraz zaproszeniem do wejścia na teren imprezy. Gawiedź stojąca po opcję „żółtą” popatrzyła na mnie zazdrosnym wzrokiem, a ja na luzie wbiłem do klubu i zabrałem się za zwiedzanie miejscówki.

BGM 3 Zaklete Rewiry

Zaklęte Rewiry tuż przed startem imprezy

Z grubsza rozplanowanie przestrzeni było zbliżone do tego z kwietnia. Kraftowe piwa podawano w największej sali na pierwszym piętrze oraz w kilku pomieszczeniach w Galerii Stukotów. Fajnie, że zrezygnowano z palarni wewnątrz budynku, co przełożyło się na „odświeżenie atmosfery” i zwiększenie powierzchni wystawowej.

Koncerty odbywały się – tak jak poprzednio – na głównej scenie oraz w jednym z pomieszczeń na parterze. Strefa sztuki zajmowała cały jeden pokój, z kolei fryzjerzy z Petit Pati usadowili się niedaleko głównych traktów komunikacyjnych w Zaklętych Rewirach, przez co na ruch z pewnością nie mogli narzekać. Co chwilę na fotelu golibrody lądował jakiś kudłaty beer geek.

PAKIETY NA MEDAL

O godzinie 18:00 otwarto bramy i do klubu wlał się tłum ludzi. Mam wrażenie, że tym razem było ich nieco mniej, niż poprzednio, ale zdaje się takie było założenie Magdy i Daniela – głównych organizatorów Beer Geek Madness. Być może wielu niedzielnych piwoszy odstraszyła cena pakietu startowego, ale umówmy się: 89 zł za możliwość wypicia dowolnej ilości piwa + szkło to nie jest wygórowana cena.

BGM 3 szklo

Dildo Glass czeka na Was, Misiaczki!

Zresztą wprowadzenie pakietów miało też inne pozytywy: przede wszystkim rozładowało kolejki w strefie piwa. Te pojawiły się tylko na krótko po otwarciu bram (w końcu każdy chciał się czegoś napić). Później bez wielkiego tłoku można było otrzymać 150 ml wybranego płynu.

W sieci przed BGM3 pojawiły się uwagi, że 150 ml to mało i barmani powinni lać więcej. Guzik prawda! IMO nawet i ta dawka była trochę za duża, bo gdy miało się w planach wypróbować ponad 20 piw, nawet ona mogła okazać się zdradziecka. Na szczęście ja przetrwałem. 🙂

Zresztą, to trzeba oddać uczestnikom festiwalu, że w Zaklętych Rewirach obyło się bez bardachy. Kto obawiał się, że możliwość picia w opór przemieni Beer Geek Madness 3 w imprezę zombie, ten na szczęście się mylił. W klubie i przed nim spotkałem dosłownie dwie czy trzy osoby, których wygląd sugerował, że mocna głowa nie jest ich atutem.

Beer Geek Madness 3 ludzie

Gorączkowe wyczekiwanie na otwarcie bram

PIWO I LUDZIE

Po rozglądnięciu się po terenie wydarzenia i zanotowaniu stosownych uwag, ruszyłem pomiędzy stoiska, by spróbować specjałów przygotowanych z myślą o BGM3 oraz pogadać z ich autorami. Po drodze spotkałem PiwologaBartkaMojego Kufelka, z którymi imprezowałem też dzień wcześniej, i wspólnie wybraliśmy się na podbój festiwalu.

Udało się nam pogadać choćby z chłopakami z Birbanta, którzy do Wrocławia przyjechali z kiełbasą w płynie, czyli Saisonem Curry Wurst, a także Masonem, który wraz z Piwoteką chwalił się swoim Lodzermenschem, czyli pierwszą kraftową interpretacją stylu Chociebuskie. Przy okazji pociągnęliśmy go za język odnośnie nadchodzącego FESa ze śledziami – podobno rybki nieźle harcują i należy spodziewać się naprawdę oryginalnego piwa.

KWAS DELTA GATE

W Zaklętych Rewirach natrafiłem też oczywiście na Ziemka Fałata. I stałem się przyczyną jego tęgiej zagwozdki. Na pytanie, jak smakował mi Kwas Delta (recenzję przeczytacie w najbliższym czasie), odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że smak ma znakomity, natomiast pachnie szambem.

BGM 3 Zyrafa

Yyyy, żyrafa

Ziemek niedowierzał i razem ze mną wybrał się na stoisko Pinty, by polać sobie i mnie rzeczone piwo. I co? Czyste! No ale jak to możliwe, skoro jeszcze dwie godziny temu Kwas Delta pachniał kupą, co może potwierdzić kilkanaście innych osób? W wyniku przeprowadzonego śledztwa wyszło nam, że serwowany na dole Kwas Delta odrzucał odorem kaki, a na górze był znakomity. Winą została obarczona instalacja.

POZIOM DO GÓRY

Po detektywistycznej akcji z mózgiem Pinty, ruszyłem na kolejne spotkania. Tu udało się pogadać z Wojtkiem Solipiwko i osobiście pogratulować kapitalnej Black Bicz, tam przybić piątkę z ekipą Pracowni Piwa, która tym razem przyjechała na BGM w roli gościa, oprowadzając po imprezie przybyszów z browaru Amager.

Każdy, z kim rozmawiałem, podkreślał, że w stosunku do poprzednich edycji bardzo podniósł się poziom polskich piw i to zarówno jeśli chodzi o pomysłowość, jak i wykonanie. Co prawda w wielu wywarach czuć było jeszcze siarkę, ale zakładam, że to z powodu młodości piwa. Gdy dojedzie do was w butelkach lub kegach, powinno być już ułożone.

Tytuł Beer Geek Choice zdobyła Profesja i jej Cyrulik.

Acz moim zdaniem najlepszym było piwo BroKreacji.

BGM 3 Niemcy

Niemieckie towarzystwo na scenie

Jednak, z całym szacunkiem dla dokonań naszych kraftowców, główną atrakcją Beer Geek Madness były piwa przywiezione przez gości z Niemiec. Pierwsza uwaga: kto spodziewał się, że do Wrocławia przyjedzie reprezentacja wąsatych Jurgenów z brzuchami wielkości beczki piwa, pozytywnie się rozczarował. Tacy załoganci, jak Sebastian Sauer czy Hans „Wojtek” Muller okazali się totalne wyluzowanymi kolesiami, zakręconymi na punkcie kraftu i dobrej zabawy. Piwa też przywieźli pierwszorzędne – łeb urwał mi Adambier od Sebastiana – ale o nich napiszę w innym tekście.

ŁYŻKA DZIEGCIU

Jak już pisałem, w kwestii organizacji wiele poprawiono, a wprowadzenie pakietów okazało się strzałem w dziesiątkę. Faktem jest jednak, że odbiór tychże pakietów mógłby zostać usprawniony, bowiem niektórzy stali kilkanaście minut przed wejściem do Zaklętych Rewirów.

Ale nie to było największym problemem. Ten nazywał się „strefa gastronomiczna”. Oczywiście, BGM to nie festiwal jedzenia, jednak po kilku próbkach człek marzył o tym, by wszamać pajdę chleba ze smalcem czy kiełbaskę, Tymczasem kuchnię otwarto dopiero o 21, w dodatku mocno ograniczając wybór potraw. Jak się pewnie domyślacie, po odbiór jedzenia trzeba było czekać w gigantycznej kolejce – niektórzy stali podobno godzinę. Doszło do tego, że niektórzy zamawiali pizzę do klubu, by coś zjeść. Szkoda, bowiem na Facebooku organizatorzy BGM mają teraz shitstorm z powodu jedzenia, zamiast pochwał za dobre piwa.

BGM 3 Lego

Lego na otarcie łez w trakcie mojego narzekania

Na przyszłość proponuję postawić na prostotę: kiełbasy, żeberka, sałatki, dostępne od samego początku imprezy. Jak ktoś słusznie zauważył przydałyby się też dystrybutory z wodą, by móc przepłukać gardziel, albo najzwyczajniej w świecie wypić coś innego, niż piwo.

Do rozwiązania pozostaje kwestia serwowania piw specjalnych na dachu, bowiem działy się tam dosłownie dantejskie sceny. Ludzie mogąc za darmo (to znaczy w pakiecie) spróbować znakomitych RISów, Barley Wine’ów czy piw niemieckich, gnietli się w gigantycznej kolejce. Być może wprowadzenie niewielkich dodatkowych opłat za te piwa nieco poprawiłoby sytuację.

DOBRE WIDOKI

Nie dajcie się jednak zwieźć opiniom osób, które twierdzą, że trzecia edycja Beer Geek Madness to porażka. Wprowadzone zmiany wpłynęły pozytywnie na komfort degustacji, zaś tematyka okazała się być zdecydowanie ciekawsza, niż można było przypuszczać.

Jeśli tylko Magdzie i Danielowi uda się wyeliminować problemy, o których pisałem wyżej, w czasie Beer Geek Madness 4 nie będziemy mieli żadnych powodów do narzekań.

BGM 3 finioza

Wrocław tańczy finiozę – czy jakoś tak 😉

(Visited 1 715 times, 1 visits today)

7 komentarzy na temat “BEER GEEK MADNESS 3 – relacja

  1. Nie zgodzę się co do poziomu polskich piw. Moim zdaniem nie dorastały do pięt tym z poprzednich edycji. Oprócz curry wurst żadnego zaskoczenia, raczej rozczarowania. Ponadto wśród piw niemieckich nie było żadnej petardy pokroju Pirate bomb z II edycji czy Yuzu parteru z pierwszej. Tamte piwa urywały pewne części ciała, natomiast w sobotę nie było komu urywać. Wg mnie to była najsłabsza edycja pod względem piwa.

    • Zgodzę się, że nie było tu piw „mad”, choć warto pamiętać, że jeszcze trzy miesiące temu nie mieliśmy w Polsce żadnego Lichtenheinera czy Berliner Weisse. Tak więc niemiecką edycję i tak uważam za pchającą nasz kraft do przodu.

      • Zgodzę się że niemiecka scena piwna stała się bardziej zrozumiała. Impreza fajnie wpisała się w tendencję piw kwaśnych, których sporo jest ostatnio na rynku. Jednak to nie zmienia faktu że przez browarami dużo pracy bo kilka piw po prostu dla mnie było słabe. Porter z Hopium bardzo ładnie pachniał, jednak w smaku był strasznie wodnisty i bezpłciowy. Kwas delta uświadomił mnie że połączenie paloności i kwaśności jest średnie. Z Imperial hoppy gose wyszedł jakiś witbier. Lagery z Nepomucena i Stu mostów były tylko ok. Nawet RIS z BrauKunstKeller jeśli dobrze pamiętam, był dla mnie przechmieloną niczym niezbalansowaną goryczą którą ledwo dałem radę wypić. Cyrulik był bardzo dobry, jednak nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak Nitro z Widawy z BGM2. Za to Ritterguts Gose to jedyne piwo przy którym powiedziałem „wow”. Ogólnie poziom piw był średni i nie wierzę żeby ta edycja popchnęła jakoś polski kraft. Mam wrażenie że poprzednie edycje mocno wpływały na rynek piwa rzemieślniczego, i zazwyczaj pojawiało się po nich na rynku wiele piw zainspirowanych tą imprezą. Myślę że tym razem chyba tak nie będzie.

        • Ja się z kolegą zgodzę, że poziom poslkich słaby. DR Brew bez komenatarza. Stu Mostów bez komentarza, albo z komentarzem nie wiem co oni sobie myśleli, że lager z kartoflami idealnie wpasuje się w taką imprezę ? Nepomucen smaczny ale na taką imprezę. Kraftwerk nie dopiłem, pierwsze skojarzenie coś ze szpitalem … Piwne Podziemie nie dofermentowane piwo z sokiem. Gose Brokreacji, to nie Gose zero Lacto i sour. Ale za to świetna pszenica amerykańska ale słona. Pinta miała Kibel i gówno na dole. Oto mata była ok. Piwoteki nie piłem Birbanta też nie. Profesja wygrała zasłużenie. Najlepiej dopracowane piwo, świetne pijalność. W smaku trochę wędzonki i świetny kwas. Jak kwas chlebowy ale bardziej zadziorny. W aromacie genialnie schowana wędzonka. Potem jak wypiłem ogrodnika czyli saison. To po prostu odpłynołem … genialne piwo w którym kolejny raz wszystko jest na miejscu. Wygrał znowu Wrocław ale na tle innych był lepszy. Szkoda, że nie było pracowni i widawy. Niemieckie piwa mi urwały, muzyka urwałą świetny jazz. Dach i jedzenie przemilcze bo nie kopie się leżącego.

          P.s. Masz literówkę w nazwie zwycięzcy.

        • Na szczęście potwierdza się, że nie można stworzyć piwa, które zadowoli wszystkich. Dla mnie np. Ritterguts Gose to jedyne piwo przy którym powiedziałem „wow” i… wylałem do zlewu – najgorsze piwo imprezy. A pozostałe piwa niezłe, dobre, bardzo dobre i rewelacyjne. Nie porównuję z poprzednimi BGM bo dla mnie to był debiut. Mam nadzieję, że będę mógł porównać BGM4 z BGM 3.

  2. Pingback: Beer Geek Madness 3 czyli niemiecki craft bez ograniczeń - Mój Kufelek - wydarzenia

  3. Moim zdaniem na BGM 2 było słabe jedzenie, w sumie wszyscy z którymi rozmawiałem, narzekali(ziemniak z twarogiem, wysuszona i twarda jak kamień bułka, śmierdzący kurczak). Liczyłem, że na 3 edycji się to poprawi, ale widać organizatorzy mają w głębokim poszanowaniu strefę gastro…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *