Warszawski Festiwal Piwa 6 – relacja

Nie wiem, czy WFP jest największym festiwalem piwnym w Polsce, ale za to najbardziej intensywnym. Przekonałem się o tym także stojąc po drugiej stronie kranu.

Warszawski Festiwal Piwa 6, 6-8 kwietnia 2017 r., Stadion Miejski, Warszawa

Że czekają mnie trzy pełne pracy dni – wiedziałem już od kilku miesięcy. Z Brokreacją mieliśmy w planach odpalić kilka petard (skutecznie), do tego zostałem zaproszony do wzięcia udziału w dwóch wydarzeniach scenicznych. Jeśli jeszcze wezmę pod uwagę przyjemności towarzyskie i obowiązki blogerskie, to ogrom pracy staje się łatwiejszy do zrozumienia.

ŚRODKIEM MIASTA

Z Krakowa naszą wesołą ekipą wyjechaliśmy o 7:00 w czwartek. Trochę ryzykowne zagranie, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że musieliśmy przygotować na miejscu całkiem spore stoisko, a dodatkowo odwiedzić pewien przybytek – Urząd Miasta Stołecznego Warszawa.

Już jakiś czas temu podjęliśmy temat przygotowania (nastawienia? Przefermentowania? Nie znam nomenklatury) cydru. Udało się, ale by móc go legalnie sprzedawać, trzeba było załatwić dodatkową koncesję. Trochę papierologii i konieczności stania w kolejce opłaciło się. Yakima Funky Cider robił robotę, choć dla wielu jako dziki charakter w zapachu i kwaskowość w smaku była zaskoczeniem.

Zabawa z aromatami

Zabawy z Urzędem, do którego trzeba było się wtarabanić przez środek miasta sprawiły, że za rozstawianie stoiska zabraliśmy się po 13:00. A gdy zakończyliśmy tę część zabawy, musieliśmy ręcznie zaetykietować, nanieść datę i włożyć do pudełek butelki z naszą perełką – Imperialnym Nafciarzem BA Laphroaig 10. Największą pracę odwalił Felipe – nikt tak, jak sprawny grafik nie przyklei etykietki, serio serio. 😉

DZIEŃ PIERWSZY

Karuzela ruszyła o 16:00. Początkowo na trzecim, najbliższym nieba piętrze, pojawiały się pojedyncze osoby, pytające „kiedy zaczniemy sprzedawać Nafciarza”. A później jak ruszyło, to do 23:00 mieliśmy pełne ręce roboty.

Z tego powodu moje krążenie po festiwalu było mocno ograniczone, ale przynajmniej mogłem sobie na spokojnie zaplanować, co będę robił, gdy się trochę przeludni (czytaj – dzień później). A było z czego wybierać. Kilkadziesiąt stoisk, a wśród nich praktycznie wszystkie najważniejsze polskie browary (zabrakło właściwie tylko Deer Beara oraz Solipiwko), część z nich przyciągających nowymi stoiskami. Takowe odpaliła choćby Pracownia Piwa, co w połączeniu z mnóstwem wyjątkowych piw (Laby!) oraz niespodzianką w postaci nowego piwowara, Jacera (tak tak, tego samego) zagwarantowało jej ruch, jak u pani w obuwniczym.

Sporo się działo na stoisku Pinty, która zaprezentowała Imperatora Bałtyckiego w wersji leżakowanej w beczkach po Sherry Oloroso. Artezany uwijały się jak w ukropie w momencie podpięcia Samca Alfa, zaś SzałPiw co jakiś czas stawiał na stoisku butelkę Buby Extreme – kto ją dostrzegł pierwszy, ten mógł cieszyć się z zakupu. Na brak pracy nie mogły narzekać osoby obsługujące stoiska z piwami zagranicznymi. Hity Omnipollo, Lervig czy Evil Twin rozchodziły się jak świeże bułeczki.

Tłumy przewijały się przez stadion aż do samej końcówki imprezy. A to tylko preludium przed piątkiem…

DZIEŃ DRUGI

Piąteczek to już tradycyjnie najbardziej intensywna data w kalendarzu każdej edycji Warszawskiego Festiwalu Piwa. Nie inaczej było tym razem. Co prawda tak do 17:00 panowała stypa (lud jeszcze nie wyszedł z pracy), co jest – jak dla mnie – jasnym sygnałem dla organizatorów, by w ten dzień imprezę rozpocząć także o 16:00. Jednak gdy już ruszyło, praca znów paliła się w rękach. Tym bardziej, że na godzinę zamknięto trybuny z powodu treningu Legii. Cały tłum musiał więc ścisnąć się w środku, co sprawiło, że dosłownie nie było gdzie wcisnąć szpilki.

Z tego powodu ledwo przedarłem się pod scenę, by o 19:30 razem z Kubą Niemcem Łukaszem Matusikiem, jako Na Dnie Fermentora, pogadać o duchu kraftu. Wyszło nam nieźle, ale płynności rozmowy przeszkadzała nieco felerna akustyka. Mimo że siedziałem twarzą w twarz z chłopakami, bardzo często nie słyszałem, co mówią. Ale nic to, moim zdaniem sama rozmowa była bardzo ciekawa. Szczególnie część poświęcona aromatom, w czasie której na scenę zaprosiliśmy Marcina Ostajewskiego. Doświadczony piwowar, znany także z eksperymentu z aromatami w piwie Nut Cracker ciekawie opowiedział, z czym się ten temat je.

Po tym wydarzeniu wreszcie mogłem odetchnąć i coś zjeść, a także zabrać się za degustacje. Odwiedziłem m.in. parter, by zobaczyć, co też mają dla nas debiutanci. Najbardziej interesował mnie Pałacyk Łąkomin, gdyż jego piw nie próbowałem w ogóle. O wrażeniach napiszę w innym tekście.

Wydarzeniem na naszym stoisku było rozpijanie Imperialnego Nafciarza BA. Zaprosiliśmy kilkoro znajomych, by ocenili piwo. Nie było ani jednej osoby, na której nie zrobiłoby wrażenia. I wcale się nie dziwię – moim zdaniem (nieobiektywnym, ale co tam) to level światowy. Mam nadzieję, że uda się to za jakiś czas potwierdzić. 😉

Mam natomiast ciekawą obserwację dotyczącą projektu Stockholm Syndrome. Otóż mimo moich nadziei, że ludzie degustując w ciemno nie będą sugerowali się kraftowymi przekonaniami, patrząc po ocenach w sieci, jednak to robią. Jeśli osoba X była przekonana, że SS#1 jest na aromatach – dawała mu niższą ocenę. Jeśli zaś osobie Y wyszło, że to SS#2 zostało upstrzone owymi – to ta wersja obrywała. Ciekawe, jak zmienią się oceny, gdy ujawnimy – za około 2 tygodnie – całą prawdę.

DZIEŃ TRZECI

W sobotę impreza także ruszyła o 12:00, ale tym razem piwosze pojawili się już właściwie od otwarcia bram. Pogoda znów zachęciła do wrzucenia lżejszych ciuszków i wyjścia na trybunę, z czego skwapliwie skorzystałem, degustując piwo na świeżym powietrzu, gdy czas pozwalał.

Tego dnia także miałem napięty grafik. Oprócz oczywistego tour de stoiska z aparatem oraz obsługiwania nalewaków brokreacyjnych, o 19:40 czekał mnie panel dyskusyjny dotyczący cen piwa. Z mojej perspektywy – ciekawy i pouczający dla konsumentów, ale przynoszący zaskakującą konstatację. Otóż większość piwoszy, przynajmniej tych warszawskich, ma gdzieś to, ile piwo kosztuje. Jeśli mają na nie ochotę, po prostu je kupują, nie zważając na koszt. Być może to jest ten moment, w którym browary powinny nieco podnieść cenę piwa wypuszczanego do hurtowni? Nie po to, by się „nachapać”, ale by zdobyć dodatkowe środki na rozwój firmy. Dajcie znać, co o tym sądzicie.

O tym, że cena gra coraz mniejszą rolę, przekonałem się także na stoisku Bro. Owszem, pojawiły się jednostkowe narzekania na cenę 50 zł za Imperialnego Nafciarza (IMO zupełnie uzasadnioną, ale to temat na inny wywód), ale stanowiły właściwie promil głosów.

Dzięki tym dyskusjom nawet się nie obejrzałem, a już wybiła północ. Można było złożyć stoisko i na spokojnie udać się do hotelu, by odetchnąć przed dalszym ciągiem tournée. Gdy towarzystwo ruszało do domu, ja wsadzałem tyłek do pociągu w kierunku Wrocławia, za sprawą którego dziś baluję na konferencji marketingowej. 😉

PODSUMOWANIE

Jakom rzekł na wstępie, szósta odsłona WFP okazała się być najbardziej intensywną. Najbardziej napięty program, mnóstwo ludzi (wreszcie efektywnie prowadzona promocja), sporo dobrego piwa oraz dodatkowych atrakcji. To wszystko sprawiło, że warszawską imprezę znów mogę określić słowem „znakomita”, a jednocześnie nie wypada mi nie zauważyć, że jedna trybuna „na Legii” robi się dla niego za ciasna. Ciekawe, co z tym fantem zrobią Jacek Materski, Paweł Leszczyński i reszta ekipy. Życzę powodzenia i mądrych decyzji!

(Visited 880 times, 1 visits today)

3 komentarze na temat “Warszawski Festiwal Piwa 6 – relacja

  1. Jak ktoś dzień na dzień hakuje w Mordorze to raczej stać go i nie zastanawia się ile piwo kosztuje. W innym wypadku jaki byłby sens zpierdzielania w korporacji…
    Ale stolica i jej Mordor jest jedna. Jestem przekonany że w innych miastach nie podchodzą do tematu tak lekko. Generalizowanie i wyciąganie wniosków na podstawie opinii tak specyficznej grupy może być mylące

  2. Moze z punktu widzenia wystawcy piatek przed 17:00 to lipa, dla mnie to najlepszy czas na festiwalu. Mozna spokojnie poprobowac piw, pogadac z browarami. Popieram.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *