Dziś w Krakowie rusza jedno z największych wydarzeń, jakie organizował nasz kraj w ostatnich latach. Może by tak przez ten tydzień, zamiast na szukaniu minusów, skupić się na jego dobrym przeżyciu?
Wszyscy macie rację.
Gdy przeglądam wpisy moich znajomych z Krakowa (i nie tylko) na Facebooku, doskonale je rozumiem i w pewnym sensie popieram. Najazd kilkuset tysięcy młodych osób (według ostatnich danych zarejestrowało się ok. 360 000 uczestników) to wyzwanie dla każdego miasta. Szczególnie, że to liczba bliska połowie populacji grodu Kraka.
DRAMAT NA ULICACH
Tak, doskonale zdaję sobie sprawę z paraliżu drogowego, jak czeka nas w najbliższym tygodniu. Mieszkam na północnych krańcach miasta, tymczasem nawet tutaj na ulicy stoją zaparkowane autokary, którymi przyjechali pielgrzymi. Mówiąc delikatnie, znacząco utrudniają poruszanie się samochodem, choć i tak nie mam prawa narzekać. Mieszkańcy dzielnic położonych bliżej centrum w ogóle nie wsiądą za kółko.
Problem jest tym większy, że krakowska komunikacja miejska – i tak niezbyt lotna – będzie jeździć po innych trasach, nieraz uniemożliwiając komfortowy dojazd do pracy. Wielu moich znajomych na czas ŚDM dostało przymusowy urlop, zostało oddelegowanych na home office, a nawet do innych miast.
Dodajmy do tego totalnie zatłoczone dworce i rynek. W poniedziałek wieczorem wybrałem się na spacer do centrum. Mimo że do oficjalnego rozpoczęcia imprezy pozostał dzień, to mnóstwo pielgrzymów już zameldowało się w Krakowie i tłumnie przybyło w okolice Sukiennic. O swobodnym przeciśnięciu się z punktu A do punktu B można zapomnieć.
FINANSE
Zgrozę wśród krakusów (i wtórujących nam mieszkańców innych miast) budzą kwestie finansowe. Jak z pewnością się orientujecie organizacja ŚDM pokrywana jest przede wszystkim ze środków miejskich. Nie wiem, czy kościół się dorzuca, więc w tym miejscu zawieszę głos.
Po drodze wychodzą śmiesznostki, jak np. żądanie przez kurię opłat za pojawienie sie oficjalnego znaczka ŚDM na biletach autobusowych w MPK. I w drugą stronę – ZAiKS dopadł organizatorów i wycenia możliwość publicznego odtwarzania utworów na wiele milionów złotych.
POKAŻMY, NA CO NAS STAĆ!
O takich przepychankach i uwagach mógłbym napisać pewnie jeszcze wiele artykułów. Jednak mimo tych wszystkich uwag chcę do was zaapelować: przestańcie wreszcie narzekać i krytykować, przynajmniej na te kilka dni! Skupmy się wszyscy na tym, by nasi goście dobrze i swobodnie się u nas czuli. Pokażmy im, że Polacy potrafią z uśmiechem i pewnością siebie zorganizować ogromne przedsięwzięcie na skalę światową. Zaprezentujmy osobom z różnych zakątków naszej planety Polskę jako państwo otwartych i gościnnych ludzi. Mnie osobiście cieszą napotkane uśmiechnięte mordeczki młodych z całego świata, którzy autentycznie jarają się pobytem w Kraku.
Na koniec chciałbym tylko przypomnieć, że już raz organizowaliśmy Światowe Dni Młodzieży. W 1991 roku 1,6 mln pielgrzymów przyjechało do Częstochowy. Skoro wtedy daliśmy sobie radę, to dlaczego teraz miałoby się nie udać?
koszty ŚDM poniesione przez państwo określa się na około 775 mln zł. Ta niewyobrażalnie wielka kwota pieniędzy w całości została przekazana na organizację wydażenia o charakterze religijnym, czyli de facto na kościół. Kościół na organizację ŚDM nie wydał ani grosza! To kolejny dowód na pasożytowanie kościoła na Polsce!
1 – Tekst jest zupełnie nie o tym.
2 – W całej Polsce były zbiórki kościelne na organizację tego wydarzenia, więc to nie jest tak, że kościół nie dołożył się do tej imprezy.
3 – ŚDM to inwestycja w promocję Polski na świecie, więc nie byłbym tak 0-1 w ocenie.
1-przecież tekst jest też m.in. o finansowaniu, więc jak to „nie o tym”?
2-zbiórki kościelne, czyli kto dawał te pieniądze? Kościół? Nie, obywatele, a nie KK. Nie kuria, nie episkopat, tylko parafianie. Czyli znów KK pobrał cudze, nie wkładając swojej kasy.
3-raczej w promocję KK. 775 000 000 zł możnaby przeznaczyć na o wiele lepszą promocję Polski w inny sposób.
Sorry, ale z której strony nie spojrzeć, to KK robi imprezę za nie swoje pieniądze. M.in. za moje, z moich podatków. O zgodę nie pytał. Mam się z tego cieszyć? Albo miszkańcy Krakowa – mają udawać że bawią i radują ich te uciążliwości, kiedy tak nie jest?
Nie kumam idei tekstu. Albo inaczej-kumam ją w ten sposób że jest pochwałą typowo polskiej postawy „zastaw się a postaw się”. Mam nadzieję ze się mylę.
1 – tekst jest o tym (i taka jest jego idea), żeby przyjaźnie przyjąć naszych gości, a nie tylko ględzić o minusach ŚDM (choć takie oczywiście są.
2 – a pieniądze państwowe to czyje są? Też parafian, zwanych popularnie obywatelami. 😉
3 – raczej mam wrażenie, że nie lubisz KK i w każdej jego aktywności widzisz tylko minusy. 😉 Przyjedź do Krakowa, pogadaj z tymi ludźmi, zamiast kierować się własnymi uprzedzeniami. Sam zobaczysz, że ŚDM to świetna promocja dla miasta i Polski.
Jerry, tekst składa się z trzech akapitów. Tylko JEDEN z nich jest o, jak twierdzisz, cieszeniu się z ŚDM. I to wcale nie najdłuższy akapit. Czyli jak by nie patrZeć, tekst bardziej nie jest o tym, niż jest. Finansom jest poświęcony też jeden cały akapit, więc tekst jest tak samo o finansach, jak i o cieszeniu się. Sam go napisałeś, więcwidocznie uznałeś za istotne to finanswowanie i związane z nim problemy.
Dwa- KK ma kupę kasy, ma swoje latyfundia, ma corocznie prawie 100 milionów zł funduszu kościelnego, ma nieopodat,kowane przychody z „tacy” a na imprezę religinją i tak wyciąga rękę po cudze pieniądze. Wiesz ile możnaby za te 750 000 000 zł wybudować szkół, czy przedszkoli? Albo szpitali?
Nie lubię tego co robi KK, a nie samego KK jako takiego. I też nie wszystkiego jak leci, tylko tego co uważam za nikczemne lub nieuczciwe. Za to ja odnoszę wrażenie że osoby ślepo wpatrzone w religię chwalą tę imprezę niezależnie od wszystkich jej minusów.
Co do mieszkańców Krakowa – mam tam wielu znajomych i wszyscy narzekali na ŚDM już od kilku miesięcy.
Jest taki środek stylistyczny, który nazywa się kontrastem i stosowany jest dla wzmocnienia wydźwięku głównej tezy tekstu – tę zasugerowałem w leadzie. Stąd z premedytacją napierw piszę o wadach ŚDM, bo zresztą także je dostrzegam, by później podkreślić: „pomimo tych minusów” zróbmy to, to i to, bo wtedy będzie tak i tak. 😉
No pewnie, że kościół ma kupę kasy i tak – zgadzam się, że mógłby nią (mówiąc delikatnie) lepiej dysponować. Podobnie jak państwo Polskie, które topi mnóstwo kasy w takich bzdurach, jak 500+ (grzecznie milcząc o tym, że żeby osobie A dać te 500 zł, z kieszeni innych musi wyciągnąć pewnie ponad 1000 zł). Ale to jest temat na inną dyskusję. Z perspektywy ŚDM wkład Państwa uważam za uzasadniony, bo – będę się upierał – to świetna promocja dla Krakowa i Polski. Widzę to po naszych gościach, z którymi gadam.
„Oni” z poprzedniej wypowiedzi to właśnie goście, a nie mieszkańcy Krakowa jakby co. 🙂 Moi krakowscy znajomi są podzieleni co do odbioru, ale większość się cieszy. „Hej, jeszcze nigdy tak krótko nie jechałem do pracy!” – to jedno z najczęściej słyszanych przeze mnie zdań od wtorku.
Ale wiesz czemu tak krótko jechali do tej pracy? Bo dużo pracujących w Krakowie albo wzięła urlopy, czasem przymusowe, albo dostała polecenie pracy z domu na czas ŚDM. Tak że to nie zasluga organizatorów, tylko pracodawców i ich środków zaradczych. Gdyby nie one to pewnie nikt by do pracy nie dojechał 🙂
Ale a propos tezy – być może warto promować Kraków i Polskę, ale czy Częstochowa po tamtych ŚDM stała się taką fantastyczną turystyczną destynacją? No nie. I z Krakowem tak samo będzie – i tak żaden z tych pielgrzymów, którzy teraz tu przyjechali już tu nie wróci, bo już był. Może by i przyjechał, ale pod warunkiem że znów będą ŚDM tutaj. I wtedy mamy identyczną sytuację, jak z wspomnianym 500+ , gdzie koszty inwestycji w promocję są o wiele wieksze niż możliwy zysk. ROI tej imprezy jest minusowe jak diabli dla miasta i państwa. Oczywiście dla kościoła jest super plusowe, bo nakładów sam kościół nie poniósł żadnych, same zyski – te opłaty od wołontariuszy choćby (to już jest totalne kuriozum, kazać chętnym płacić za możliwość pomocy w organizacji). Ale ok, to moje zdanie, można mieć odmienne.