LADY BLANCHE: broda jest fajna

Lady Blanche

UWAGA! W tej recenzji ani razu nie padnie pseudonim zwyciężczyni ostatniej Eurowizji!

Lubię swoją brodę i to bynajmniej nie dlatego, że jest jedynym owłosieniem jakie posiadam na głowie. Po pierwsze: dzięki niej nie wyglądam jak Kermit Żaba, umówmy się, że jestem dzięki niej bardziej męski (he he he) i w ogóle dobrze się ze sobą czuję. Druga sprawa to golenie – nienawidzę tej czynności! Pamiętam, że gdy zrobiłem to po raz pierwszy, w drugiej klasie gimnazjum, szalałem z dumy, ale radość skończyła się wraz z pierwszym zacięciem i podrażnieniem skóry…

Zebrało mnie na te zwierzenia ze względu na kolejną warkę witbieraAleBrowaru. Kobieta z brodą zagościła na etykiecie Lady Blanche już w połowie 2012 roku, kiedy to wypuszczono trunek po raz pierwszy – wyjaśnienia tego zabiegu szukajcie na butelce.
Towarzystwo piwne podeszło wtedy do propozycji browarników z Gościszewa ze sporym dystansem, może to z powodu doboru stylu, a może i za przyczyną wykonania. Faktem jest, że najnowsza warka, ze względu na rosnącą popularność witbiera oraz trafiającą na swój czas „okładkę” zrobiła sporo zamieszania w środowisku, zanim piwo rozlano do butelek. Popularność Lady Blanche jest do tego stopnia wysoka, że w pobliskim piwnym sklepie na cały jej zapas trzeba było się „zapisać”. Dobrze, że i ja to zrobiłem…

Niecierpliwym od razu zdradzę: to nie jest najlepszy polski wit, jakiego piłem. Póki co według mnie palmę pierwszeństwa dzierży propozycja z Kormorana i jeśli szukacie króla, przejdźcie do RECENZJI tamtego piwa. Pozostali proszeni są o poświęcenie jeszcze kilku chwil, by umożliwić mi wyjaśnienie, czego babie z brodą brakuje.

Po pierwsze piany – ta niby początkowo zasadza się piękną białą czapą na szczycie naczynia, ale szybko opada. Niby ładnie znaczy szkło, niby tworzy lekki kożuszek przez dłuższą chwilę, no ale nie ukrywajmy, od witbiera oczekuje się więcej.
Chwalę za to kolor, jasno złoty, wręcz cytrynowy, bardzo, bardzo mętny. Nie mam żadnych zastrzeżeń.

Pomarańcze i cytryny wybijają się na pierwszy plan jeśli chodzi o zapach – to za sprawą skórki curacao, która jak zwykle kosi konkurencję intensywnością. Znać o sobie dają też banany (co o tyle dziwne, że nie użyto typowych drożdży do pszeniczniaków) oraz zboże – to efekt użycia w zasypie owsa. Gdzieś w tle majaczy kolendra.

Do smaku mam jedną, ale konkretną uwagę: jest bardzo płaski. Rozumiem, że oryginalne wity nie raziły orgią doznań, ale skoro już mamy rewolucję, to wypadałoby nieco podkręcić parametry. Tymczasem w Lady Blanche dominuje wodnistość, uzupełniona o subtelne nuty zbożowe (drugi akord) i cytrusów (ostatni akord). Piwo osadza się na podniebieniu subtelną pomarańczową słodyczą.

Lady Blanche to dama lekka, rześka, miła w kontakcie, acz radziłbym jej odszczekać słowa, które sprawiły, że wyrosła jej broda – gładkie lico, droga Pani, zrobi większe wrażenie na facetach – i być bardziej stanowczym w sprawie naprawdę istotnej: pełni smaku. Dam jednak „7” na zachętę.

LADY BLANCHE
AleBrowar

Witbier
Skład: słody pszeniczny, pilzneński; owies, pszenica; chmiel Hallertau; drożdże S-33; kolendra indyjska; skórka curacao; woda
Cyferki: alkohol 4,7% objętości, ekstrakt 12°Plato, 15 IBU
Cena: 7,00 zł (Pod Wiaduktem, Kraków)

piwo7

(Visited 87 times, 1 visits today)

0 komentarzy na temat “LADY BLANCHE: broda jest fajna

  1. Pingback: Cztery pszenice | Jerry Brewery

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *