Krakowskie Bitwy Piwowarów Domowych 2016: Dry Stout

Krakowskie Bitwy Piwowarów Domowych

Kraków wreszcie dołączył do grona miast, w których piwowarzy domowi wyzywani są na pojedynek. Odwiedziłem pierwszą bitwę z moim nielatającym aparatem.

Idea bitew piwowarów domowych, zaszczepiona kilka lat temu w Trójmieście, powoli znajduje swoich zwolenników w innych ośrodkach kojarzonych z piwem rzemieślniczym. Warszawa, Wrocław, Poznań, Katowice, Rzeszów, a teraz wreszcie przyszła pora na Kraków.

Pomysł organizacji, jeśli się nie mylę, zrodził się w czasie premiery Ale Cocones, kooperacyjnego piwa AleBrowaru i Artezana, która pod koniec stycznia odbyła się w Multi Qlti Tap Bar. Niecałe dwa miesiące później Grzesiek Sołtysik i Paweł Glimos przyciągnęli krakowskich maniaków piwa do rzeczonej knajpy, by wydali werdykt, który z prezentowanych Dry Stoutów jest najlepszy.

KBPD organizatorzy

Państwo organizatorstwo

Zanim opowiem o pierwszej odsłonie, warto zaznaczyć, że pierwsza runda Krakowskich Bitew Piwowarów Domowych została podzielona na osiem spotkań, w których weźmie udział w sumie 27 osób (szczegóły). Z każdej kategorii do następnego etapu przejdą po dwie. Zwycięzca całego cyklu uwarzy piwo z browarem BroKreacja.

BITWA I – DRY STOUT

Na pierwszy ogień poszedł Dry Stout. Styl wcale nie tak łatwy do przygotowania, jakby mogło się wydawać (o czym za chwilę miałem okazję się przekonać osobiście). Na klatę wyzwanie wzięło trzech piwowarów:

  • Adam Korczyński
  • Mateusz Równicki
  • Bogumił Zbroja
KBPD uczestnicy

Towarzysze uczestnicy

Żeby jednak nie było kolesiostwa, organizatorzy pomieszali próbki tak, by każdy głosujący (a było ich 40 – należało uprzednio zapisać się w specjalnym formularzu) otrzymał je w innej kolejności. U mnie prezentowały się tak:

KBPD Dry Stout

Próbki

PRÓBKA I

W zapachu czysto, z dominującą rolą czekolady. Brakuje jedynie paloności: kawa obecna w ilości homeopatycznej – trzeba ją było sobie dopowiadać. W smaku z kolei jest już tak, jak być powinno: lekko, zwiewnie, wytrawnie, z subtelną goryczką od kawy i chmielu. Odrobinę zbyt niskie wysycenie na szczęście nie zakłóca odbioru. [7]

PRÓBKA II

Pierwszy raz w życiu czułem gęstwę drożdżową w piwie. Autentycznie: jeśli mieliście okazję wąchać świeżą, przepłukaną gęstwę, albo zrehydratyzowane drożdże, to możecie wyobrazić sobie ten zapach. To zdecydowanie nie jest aromat, którego oczekuję od Stoutu. Szału nie ma także w smaku – piwo jest przede wszystkim za słodkie jak na styl. Nagazowania praktycznie null. [4]

PRÓBKA III

Sos sojowy i kostka rosołowa – to pierwsze skojarzenia, które miałem po wetknięciu nosa w szklankę. Gdy już przyzwyczaiłem się do tego zapachu, poczułem czekoladę i kawę. W smaku jest nie najgorzej – fajnie zaznaczona paloność oraz przyjemne wysycenie robią robotę. [5,5]

KBPD Glosowanie

Czcigodna karta do głosowania

WYNIKI

Spośród trzech próbek mnie osobiście – jak sami widzicie, najbardziej odpowiadała pierwsza i to na nią zagłosowałem. Jednak większość na zwycięzcę wytypowała moją „trójkę”. Ostatecznie wyniki przedstawiają się następująco:

  1. B. Zbroja (moja próbka III) – 15 głosów
  2. M. Równicki (próbka I) – 12 głosów
  3. A. Korczyński (próba II) – 10 głosów

Gratuluję!

SĘDZIOWANIE

Gdy przyglądnąłem się temu, kto jak głosował, za „moją” jedynką opowiedziały się osoby na co dzień związane z piwem. Sędziowie PSPD, blogerzy, barmani w knajpach, doświadczeni piwowarzy domowi. Pozostali stawiali na innych kandydatów. Zrodziło to dyskusję, czy aby jest sens, by taki pojedynek sędziowały osoby „z ulicy” (bez urazy dla nich).

Moim zdaniem – jest. Bitwy piwowarów domowych to nie konkurs pod egidą PSPD, więc nie muszą brać w nim udziału wykwalifikowani sędziowie. Co więcej, warto zachęcać laików do zabawy – być może dzięki „sędziowaniu” złapią bakcyla kraftu, albo sami zapragną warzyć piwo w domu.

KBPD Piotr etykieciarz

Piotr metko-podawca

Zastanawiam się tylko nad liczbą sędziów. 40 wydaje mi się trochę za dużo – połowa zdecydowanie by wystarczyła. Choć może właśnie sobie sam zaprzeczam, gdyż taka liczba ograniczyłaby dostęp do zabawy…

Z tematów do rozważenia: na sali pojawiły się głosy, że impreza jest słabo promowana. Faktycznie – wiedzą o niej chyba tylko krakowscy piwni maniacy oraz znajomi stających w szranki. Inna sprawa, że gdyby do Multi Qlti wbiło więcej osób, w klubie nie byłoby czym oddychać…

Nie jestem przekonany co do systemu z mieszaniem próbek. Ja wiem, ogranicza to wpływ jednych osób na drugie, ale z drugiej strony cała idea sędziowania polega na dyskutowaniu nad daną próbką i spieraniu się, czy to piwo 1, czy może 2 jest lepsze. Warto przetestować i taką formułę.

NA DESER

Oczywiście wizyta w moim ulubionym multitapie nie mogła obejść się bez degustacji piw komercyjnych. Najpierw – odważnie – zafundowałem sobie RISa z Hornbeera Viking Chili Stout (Imperial Stout, 10% alko, 54 IBU). Pewnie bym go olał, ale kraftopodawca Łukasz przekonał mnie, że wcale nie jest tak ostry, jakby wskazywała nazwa.

Viking Chili Stout Hornbeer

I rzeczywiście: zarówno w aromacie, jak i w smaku dominuje słodycz czekolady. Pojawia się zapach miodu i – dziwię – mięty, zaś w ustach zaznaczona jest kawa oraz przyjemna goryczka. Chili subtelnie grzeje w podniebienie. [7]

Po sędziowaniu chwyciłem za Sekwoję (West Coast IPA, 6,6% alko, 70 IBU) od browaru Setka. Pierwszy kontakt nie był zbyt obiecujący, gdyż z piwa wylazła mokra szmata. Na szczęście później do gry wkraczają cytrusy (grejpfrut, cytryna, pomarańcza) i robi się sympatycznie. W smaku trunek jest nieco zbyt słodki, jak na Zachodnie Wybrzeże, ale i tak cytrynowo rześki, z klasową goryczką. [7]

Sekwoja Setka

(Visited 409 times, 1 visits today)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *