Browar Fortuna produkuje najlepsze polskie piwo? Gdyby brać pod uwagę wyniki World Beer Cup, odpowiedź powinna być twierdząca.
Bracia piwosze podchodzą do trunków z Fortuny z nieufnością. To raczej produkty, dla hipsterów, którzy już wyłapali w swych kolorowych gustach, iż Żywiec nie jest piwem dobrym, z kolei nie chce im się szukać sklepów z rzemieślniczym piwem. Na tę okoliczność uderzają do miejscówki na osiedlu, która oferuje „bardziej wymyślne piwa” i tam sięgają po Miłosława, Fortunę albo Komesa.
Ta ostatnia seria to perła w koronie wielkopolskiego browaru – bez żadnej ściemy piwa spod znaku Komes są naprawdę smaczne i uwarzone z największą starannością, czego najlepszym dowodem jest sukces podczas największego i najbardziej prestiżowego turnieju piwnego na świecie: World Beer Cup (odbył się w kwietniu w Denver). W kategorii „porter bałtycki” trzecie miejsce zajął właśnie Komes – to jedyny medal dla Polski zdobyty na tych mistrzostwach.
Jeśli mało wam powodów, by sięgnąć po to piwo, być może zachęci was wypuszczenie limitowanej serii Komesa z pięknym, gustownie zaprojektowany pokalem – cztery piwa i naczynie za 27,95 zł to cena jak za wodę.
To teraz odpowiedzmy sobie na pytanie: za co Komes Porter Bałtycki otrzymał nagrodę? Ponieważ jest kapitalnym reprezentantem gatunku, oddającym istotę nadbałtyckiego specyfiku. Piwo legitymuje się dość wysoką, gęstą pianą koloru cappuccino, która świetnie się trzyma i równie udanie zdobi szkło. Kolor to ekstremalnie ciemny brąz, wpadający wręcz w czerń, ale mocno prześwitujący pod światło.
Aby porter bałtycki chwycił degustującego za serca, musi kusić feerią zapachów i w przypadku propozycji Komesa tak rzeczywiście jest: kawa, orzechy, zbożowość i nuty owocowe (wiśnia, śliwka) stanowią o sile napoju.
Wystarczy pierwszy łyk tego piwa, by wyzbyć się jakichkolwiek wątpliwości co do jego klasy. To z jednej strony trunek bardzo pełny w swoim smaku, degustacyjny, nadający się na wiele godzin sączenia. Z drugiej jego niskie wysycenie i gładkość sprawiają, że pije się je niczym kawę z McDonalda o poranku. Co my tu mamy? Przyjemną słodycz, a w ostatnim akordzie kwaskowość od słodów palonych. Dominuje smak kawy, ale nie brakuje orzechów, wiśni, śliwek i fig.
Wypada się więc tylko pokłonić w pas browarnikom z Fortuny i pogratulować uwarzenia tak wybornego piwa. Mam nadzieję, że medal im zbytnio nie zaciąży na szyi i uraczą nas jeszcze jakiś wybitnym trunkiem.
Pingback: KOMES POTRÓJNY ZŁOTY: medalu nie będzie | Jerry Brewery