Kolejny eksperyment zakończony powodzeniem! Nasze Black IPA z dodatkiem pomarańczy oraz jałowca to cholernie smaczny trunek.
Muszę wam przyznać, że po odpaleniu pierwszej butelki każdego nowego piwa browaru domowego Gęstwa strasznie się jaram i zupełnie nie myślę o niedostatkach. Dopiero po jakimś czasie zaczynam dostrzegać minusy, skrzętnie je sobie notując i myślę, co powinniśmy zmienić w kolejnych warkach.
Po wypiciu Polowania Na Pomarańczowy Październik (albo w skrócie Pomarańczowego Października), czyli naszego Black IPA mam nieliche przekonanie, że w tej recepturze będę grzebał najmniej.
SPEŁNIONE ZAŁOŻENIA
Otrzymane piwo wyszło niemal dokładnie tak, jak oczekiwałem (za chwilę wyjaśnię, dlaczego „niemal”). Przede wszystkim intensywnie pachnie cytrusami, zarówno od skórki i chmieli, ma w sobie i słodycz, i kwaskowość, i przyprawowość, i potężną goryczkę. Jest trunkiem wielowymiarowym.
Zanim opiszę wam wrażenia z degustacji, słówko o nazwie. Nawiązanie do tytułu słynnej powieści Toma Clancy’ego oraz równie sławnego filmu jest oczywiste. Czerwień zmieniliśmy na pomarańcz ze względu na użyty dodatek skórki rzeczonego owocu. Z kolei sam październik wziął się w nazwie stąd, że… piwo uwarzyliśmy właśnie w tym miesiącu.
POMARAŃCZOWY PAŹDZIERNIK – PIERWSZE WRAŻENIA
Po raz kolejny udało nam się uzyskać naprawdę ładną, kremową pianę, która jest trwała, drobna, o przyzwoitym lacingu – jestem kontent. Z kolei kolor mógłby być ciemniejszy – wyszło nam bowiem piwo brunatne, choć liczyłem na czerń. Ale nic to.
W zapachu od pierwszego powąchania króluje słodycz pomarańczy, podbita cytryną i sosną od chmielu, sporą dawką słonecznika, odrobiną przyprawowości (drożdże T-58, słód Biscuit i jałowiec robią swoje) oraz czekolady. Tej ostatniej się nie wstydzę – w sumie to piwo nie miało być „ciemne w barwie, jasne w smaku”.
A propos tego ostatniego: pierwszy akord jest wyraźnie słodki od pomarańczy i słodów. W drugim pojawia się delikatna kwaskowość od ciemnych słodów, zaś finisz to jednoznaczna, mocarna goryczka cytrusowa, która na szczęście nie zalega na podniebieniu. Jałowiec majaczy w tle, podobnie jak czekolada, która zaokrągla odczucie w ustach.
RECEPTURA
Ekstrakt początkowy: 15,5 Blg
Alkohol: 5,7% obj.
IBU: 50 IBU
Zasyp:
- Pale Ale – 5 kg
- Biscuit – 1 kg
- Czekoladowy – 0,3 kg
- Palony jęczmień – 0,15 kg
Chmiele:
- Centennial – 110 g
- Marynka – 30 g
- Citra – 30 g
Dodatki:
- skórka pomarańczy – 160 g
- jałowiec – 45 g
Drożdże:
- Fermentis T-58
PROCEDURA
Zacieranie:
- 67 stopni – 60 minut
- 75 stopni – mash-out
Warzenie:
- 60 minut
Chmielenie i dodatki:
- 30 g Marynki – 50 minut
- 160 g skórki pomarańczy – 10 minut
- 70 g Centenniala – 5 minut
- 30 g Citry – 5 minut
- 45 g jałowca – chłodzenie
- 40 g Centenniala – fermentacja cicha
Fermentacja:
- burzliwa – 7 dni
- cicha – 10 dni
- leżakowanie – 30 dni
PODSUMOWANIE
Jestem bardzo kontent z tego piwa. Jedyną rzeczą, nad którą w tym momencie chciałbym popracować to kolor – zależy mi na pełnej czerni. Sądziłem, że ilość użytych słodów wystarczy.
Być może przy kolejnej warce pomyślimy nad zmianą drożdży na US-05, choć w sumie nie jest to konieczne. T-58 płyciej odfermentowują (tak wynika z moich obserwacji) i fajnie współgrają ze słodem Abbey.
PS: następny w kolejce do warzenia jest RIS – trzymajcie kciuki 😉