A dlaczego? A komu to potrzebne?
Tych kilka strategicznych pytań zadał mi ostatnio jeden z kumpli, człek również lubiący zasmakować w dobrym piwie, ale nierozumiejący idei pisania o najlepszym z trunków. Czy nie wystarczyłoby jedynie grzecznie sobie pić browarka, kolekcjonować birofilia, jeździć na festiwale, dokształcać się przy pomocy internetów i należeć do piwnej braci zespolonej na forum Browar.biz? Może by i wystarczyło, ale ja chcę więcej.
O kilku powodach swojej decyzji pisałem TUTAJ, dziś uzupełnię tamten wywód. Pierwszy podstawowy powód: lubię pisać. Co prawda w pracy (zajmuję się dziennikarstwem muzycznym) na brak stukania w klawiaturę nie mogę narzekać, jednak jestem w jakiś sposób ograniczony jedną tematyką. Tymczasem prowadzenie bloga żadnych barier nie stawia – chcę pisać o piwie, to piszę. Mam ochotę podzielić się spostrzeżeniami na temat Olimpiady – robię to. Chcę skomentować poziom dziennikarstwa społeczno-politycznego w Polsce – nic nie stoi na przeszkodzie. Do danego tekstu pasuje mi słowo na „k” – wstawiam je bez żadnego zawahania. Patrzcie: KURWA.
Drugi powód: gdy opiszę dane piwo, łatwiej zapamiętać mi jego cechy, wypunktować wady i zalety. Ktoś mógłby powiedzieć: przecież wszystkie je znajdziesz w sieci na innych stronach. Jednak to nie to samo. Podam analogiczny przykład, też zresztą obecny w moim życiu. Otóż: najłatwiej zapamiętuje się teksty piosenek, które sam napiszesz. Gdy uczestniczysz w powstawaniu jakiegoś songu i dobudowujesz do niego linię melodyczną, słowa powoli same zaczynają wstrzelać się w dźwięki. Jedna- dwie próby z tekstem na karteczce i już całość kopiuje się do twej mózgownicy. To samo tyczy się pisania o piwie. Gdy sam napiszę, że dany okaz jest rudy, to rudym na zawsze pozostanie w mej głowie.
Fakt lepszego zapamiętywania cech piw poprawia mój stan wiedzy na temat browarnictwa, co nie jest bez znaczenia dla moich planów na przyszłość. Ze wszystkimi nie będę się zdradzał, powiem tylko, że chcę wreszcie zacząć warzyć piwo w domu. Podpatruję więc, jak robić to możliwie najlepiej.
Tertio: prowadząc bloga o piwie staję się częścią wyjątkowej społeczności fanów browarów. Podoba mi się brak chorej rywalizacji w naszym środowisku. Każdy głos uważa się za cenny, wart wysłuchania, dla każdego znajdzie się tu miejsce. Nie spotkałem się jeszcze z żadnym chamstwem ze strony innych miłośników piwa, a jeśli już takowe się pojawi, zawsze ktoś stanie w twojej obronie. To miłe, budujące, inne od tego, do czego przywykłem w undergroundzie muzycznym, gdzie rywalizacja a la konkurs piękności cały czas się toczy. Hate it.
Last but not least: dzięki blogowi mogę lansować wśród znajomych piwny styl życia, pokazywać, że nie ma nic wspólnego z Ferdkiem Kiepskim i żłopaniem na potęgę Fulla Mocnego. Udowadniać geniusz tego trunku, ukazywać mnogość stylów, bogactwo smaków i aromatów. Wreszcie: zapraszać do dołączenia do piwnej społeczności. Nie ukrywam, że sprawia mi ogromną radość, gdy ktoś zwraca się do mnie z pytaniem o to, jakie piwo i gdzie kupić, po jaką lekturę sięgnąć, jak rozpoznać kluczowe cechy konkretnego browarka. Niezmiernie mnie to nobilituje.
Nie napalam się na zarabianie na blogu, bowiem zdaję sobie sprawę, że to w tej branży nierealne. Chodzi o własną przyjemność i budowanie wizerunku, co zaowocuje przy innych aktywnościach, na które się zasadzam.
Was także zachęcam do pisania – jeśli macie potrzebę/chęć/widzimisię przelania na ekran komputera tego, co wam w mózgownicy albo sercu siedzi to śmiało. Blogosfera stoi otworem!
postawił byś kolegom z pracy jakiś browar, gryzipiórku!