Znacie powiedzenie „rozchodzić się jak ciepłe bułeczki”? Pora je zmienić na „rozchodzić się jak Hades”.
O najnowszym piwie z browaru Olimp gawiedź trąbiła od dawna. Że będzie wyjątkowe, ekstremalne, że szczęk z podłogi nie pozbieramy. Zresztą, wystarczy rzucić okiem na skład pod recenzją (autentycznie, włoska zupa minestrone ma ich mniej), by zrozumieć, że w tankofermentatorze w Kłodawie działy się prawdziwe cuda. Dodajmy do tego przepiękną butelkę z charakterystycznym obrazkiem, zalakowany kapsel (świetny pomysł), szatańskie odniesienia (66.6 IBU – acz myślę, że to ściema), a zrozumiemy o co tyle huku.
I faktycznie – gdy do sklepów jakieś dwa tygodnie temu trafiła pierwsza partia, cierpiałem okrutnie. Okazało się, że wbicie po pracy o 16:30 do takowych kończy się hasłem „Sorry, wszystkie sprzedane”. Tydzień później sytuacja się powtórzyła: w sklepach pojawił się drugi sort i zanim zdążyłem się ogarnąć, już go nie było. Na szczęście stał się cud – dosłownie rzut beretem od mojego mieszkania powstał nowy sklep, Rewia Piwa, o którym jeszcze mało kto w Krakowie słyszał. Natrafiłem na niego dość przypadkowo, ale gdy z wystawy zaśmiał się do mnie Hades, wiedziałem, że to będzie moje ulubione miejsce w okolicy.
Czy browar ów, będący Russian Imperial Stoutem – a więc gatunkiem właściwie najbardziej ekstremalnym z możliwych – jest wart całego hałasu? O jego składzie i prezencji butelkowej mówiłem, pora na pozostałe wrażenia. Wiadomo, kolorem i pianą ciężko komukolwiek głowę urwać, tym niemniej pod tym względem Hades prezentuje się bardzo dobrze. Piękna, bujna, kremowo brązowa piana o idealnej, gładkiej fakturze, złożona z drobnych pęcherzy godna jest oklasków, szczególnie, że dobrze się trzyma i pięknie znaczy szkło. Barwie także niczego nie brakuje – jest ciemnobrunatna (moje oko podpowiada, że to jeszcze nie czerń), zupełnie nieprzejrzysta i bez przebłysków.
Wciągam aromat i już wiem, że mój nos nie zaśnie tej nocy spokojnie – jak cudownie! Przebogaty zapach łączący wpływy cytrusowych amerykańskich chmielów, czekolady, śmietanki do kawy oraz szczyptę papryczek chilli i alkoholowości, która u RISów nie jest niczym niezwykłym (jeśli chodzi o doznania węchowe).
Zawodzi natomiast smak. Mówili zresztą o tym koledzy blogerzy – Hadesowi brakuje leżakowania, dominuje w nim bowiem alkoholowość. Piwo jeszcze nie nabrało pełni. Racząc się kolejnymi łykami czujemy przede wszystkim obecność mleka w proszku, kwaskowość od słodów palonych oraz pieczenie od papryczek (bez obaw – delikatne). Brak tu wyraźniejszej czekoladowości czy kawowości. Jeśli tyle składników widnieje na liście, no to sorry, ale oczekuje się większego „wow”. Tymczasem Hades jest dość płaski.
Tym niemniej i tak mamy do czynienia z bardzo efektownym piwem. Jeśli się przegryzie, to kto wie, czy nie wybitnym. Póki co – ósemka.
Pingback: Piwobranie w Krakowie | Jerry Brewery
Pingback: IMPERATOR BAŁTYCKI: polski towar eksportowy | Jerry Brewery
Pingback: Sklepy piwne w Krakowie - mapa