Tegoroczne lato nadrabia zaległości jesienią. Na zewnątrz jest jakby cieplej, rzadziej pada, a do sklepów trafiło właśnie Summer Ale od Doctora Brew.
Tak, jak pogoda nie udała się wakacjom A.D. 2014, tak młodym piwowarom z Wrocławia nie siadła pierwsza warka przeznaczonego na letnie upały piwka. Podobno (mówię „podobno”, bo nie miałem okazji sprawdzić tego empirycznie) Summer Ale z sierpnia tego roku przypominało błoto i choć w smaku i zapachu nic mu nie dolegało, łebscy od strony marketingowej Marcin Olszewski i Łukasz Lis zdjęli produkt z rynku.
Nie wyszli na tym źle, bowiem początek października – poza porankami i wieczorami – jawi się jako cieplejszy i skłaniający do spacerów bardziej, niż końcówka sierpnia. Tym przyjemniej jest więc sięgnąć po Doctora Brew i na spokojnie wysączyć go sobie po pracy. Dość już jednak gadaniny, zabieram się za degustację.
Zapach: wszystko, czego oczekujesz od rześkiego piwa: sporo cytryny, pomarańczy i sosny, trochę melona, ale nie słodkiego, raczej takiego, który dopiero dojrzewa. W tle majaczą kwiaty (chmiel Aramis robi swoje), melanoidy (tyci tyci) i ździebełko diacetylu, który szkody temu piwu nie robi.
Piana: widziałem już w życiu wyższe i trwalsze. Podoba mi się jednak jej biel (niczym koszulka potraktowana Ace), gęstość i drobność. Lacing też niezły.
Kolor: brzoskwiniowy. Jednakże… Nawet nie chcę wiedzieć jak bardzo błotnista była poprzednia warka, bowiem ta jest totalnie mętna. Pale ale trochę to nie przystoi.
Smak: przyjemnie rześkie od pierwszego łyku. Nad wyraz wytrawne i gładkie. Czuć tu cytrynę i limonkę oraz sporo leśnego igliwia. Finisz stanowi przyjemna ziołowa goryczka.
Summer Ale od Doctora Brew niczego nie urywa, ani nie zaskakuje, ale jest piwem prostym, lekkim i przyjemnym, czyli dokładnie takim, jak zamierzali twórcy. Szkoda tej błotnistej prezencji, która musi obniżyć ocenę.
DOCTOR BREW SUMMER ALE
Doctor Brew
Pale Ale
Skład: woda; słody wiedeński, pilzneński, pale ale, pszeniczny; chmiele Citra, Mosaic, Polaris, Aramis; drożdże
Cyferki: alkohol 4,2% obj., ekstrakt 11%, 46 IBU
Cena: 6,60 zł (Piwnica, Wrocław)
Soundtrack: nie lubię Green Day, ale cóż bardziej pasuje do opowieści o piwie, które „obudziło się” wkrótce po tym, gdy wrzesień się skończył, niż ta piosenka?