5 próśb do wynajmujących mieszkania

wynajem-mieszkan

Za nami zakończone sukcesem (na szczęście) poszukiwania nowego mieszkania. Nie obyło się jednak bez natrafienia na kilka ciekawostek przyrodniczych, które natchnęły mnie do napisania tego tekstu.

Nie wiem, czy moje obserwacje są słuszne, ale wydaje mi się, że rynek wynajmu mieszkań i domów wreszcie dotarł do punktu równowagi – podaż dogoniła popyt. Nie znam przypadku, w którym jakiś znajomy nie byłby w stanie znaleźć dokładnie takiego lokum, na jakie ma ochotę w dzielnicy, która mu odpowiada.

Co za tym idzie wynajmujący powinni wreszcie widzieć w nas – najemcach – nie bandę debili, którzy pasożytują na ich przecudnej nieruchomości, a klientów. Tych zaś pasowałoby traktować jak partnerów, prawda? W takim razie apeluję do właścicieli mieszkań.

  1. Olej agencje nieruchomości – ja rozumiem: chcesz wygody, albo – jeśli sprzedajesz dom czy mieszkanie – pewności, że wszystko zostanie pięknie ogarnięte od strony prawnej. Ale w przypadku wynajmu? Naprawdę nie znajdziesz 10 minut, by zrobić zdjęcia, stworzyć opis i wrzucić go na Gumtree albo Olx? W zamian Ty i ja zaoszczędzimy sporo kasy na darmozjadów zupełnie nam niepotrzebnych do szczęścia.
  1. Wrzucaj zdjęcia – kolejne zjawisko, którego nie kumam. Wrzucasz ogłoszenie i nie dajesz zdjęć. Czym chcesz mnie w takim razie zachęcić? Opisem, któremu niekoniecznie można wierzyć? A może wynajmowane mieszkanie to odstraszająca rudera? Wiesz, na żywo i tak się o tym przekonam, więc oszczędź czasu sobie i mnie.
  1. Pisz prawdę – jeśli piszesz, że mieszkanie znajduje się na ul. A, na drugim piętrze i ma cztery nieprzechodnie pokoje, to nie dziw się, że się wkurwiam, gdy później mówisz mi, że tak naprawdę mieści sie ono ulicę dalej, na parterze i ma trzy pokoje, w tym jeden przejściowy. Tylko nie mów mi, że miałeś nadzieję, że to przejdzie…
  1. Szanuj mnie – tak, jak pisałem – jestem Twoim klientem, dzięki mnie zarabiasz. Traktuj mnie więc z należytym szacunkiem. Jeśli podajesz numer telefonu w ogłoszeniu, to bądź łaskaw odbierać w wyznaczonych godzinach i nie każ mi rozmawiać z automatyczną sekretarką. Bądź też tak miły i nie zawyżaj ceny, jeśli Twój lokal niczym się nie wyróżnia. Proponuję rzucić okiem na oferty „konkurentów” i dopasować swoje wymagania finansowe.
  1. Pozwól na negocjację umowy – to rozwinięcie poprzedniego punktu. Jesteśmy RÓWNORZĘDNYMI stronami umowy. Ty masz swoje wymagania, ale i ja nie chcę zostać pokrzywdzony. Dlatego naucz się negocjować i iść na drobne ustępstwa. Obydwoje będziemy szczęśliwsi, a w dodatku polubimy się już na starcie rozmów.

Jaki punkt jeszcze byście tu dopisali?

(Visited 508 times, 1 visits today)

7 komentarzy na temat “5 próśb do wynajmujących mieszkania

  1. Z pierwszym pkt się nie zgodzę. Bo agencja to nie tylko zrobienie zdjęć i wrzucenie ogłoszenia, ale aktywne szukanie klienta i przede wszystkim odpowiedzialność za niego. Tzn. za to czy płaci albo czy ci z mieszkania nie zrobi burdelu na przykład. Ponosisz większe koszty, ale zyskujesz większe bezpieczeństwo. Także we współpracy z agencjami nie chodzi po prostu o lenistwo, a o zabezpieczenie swojego majątku.

    • Moim zdaniem wystarczy dobrze spisać umowę i agencja nie jest do niczego potrzebna. Nie wiem, czy wrzucanie ogłoszeń na portale można określić „aktywnym poszukiwaniem klienta”. A jeśli nawet, to wynajmujący może to ogarnąć samodzielnie.
      Poza tym jeśli ktoś koniecznie chce korzystać z usług agencji to niech sam za to płaci, a nie każe pokrywać koszty najemcy.

      • Wiesz, nikt nie będzie dokładał do biznesu, a podwyższony koszt (mniejsza liczba chętnych na mieszkanie) jest ryzykiem poniesionym przez wynajmującego. A Ty (czy My) możesz, a nie musisz wynajmować akurat to, prawda? Myślę, że współpraca z agencjami nie jest niczym złym.

        A okres przeprowadzek i szukania mieszkania to katorga, graty zakończenia szukania 😉

        • Prawda – punkt pierwszy ma tak naprawdę subiektywne przesłanie: jeśli działasz z pomocą agencji, to nie dziw się, że ja, Jerry i większość osób, które znam, będzie miało Cię w dupie. 😉

  2. Dopiski:
    1. Nie bierz za jaskinie, jak za apartament. Naprawdę dwupokojowe, zdezelowane, śmierdzące, ciemne mieszkanie, które wygląda jakby codziennie gościło dwa akademiki AGH nie może kosztować więcej niż dwa tygodnie w Marriocie. Nawet jeśli jest na Floriańskiej, bo nawet studenci nie będą w stanie mieszkać w takich warunkach.

    2. Nie bądź burakiem. Jeżeli uważasz, że masz najlepsze mieszkanie w mieście, to staraj się, żeby takie było, a nie obrażaj się i bulwersuj jak ktoś pyta czy „ta kuchenka działa czy to tylko atrapa”. Wyczyść, wymaluj. Niech mieszkanie wygląda jakoś.

    3. Ukrywanie wad i czekanie na podpisanie umowy nie jest dobrym wyjściem. Tak samo jak mówienie, że coś na pewno działa, a potem okazuje się, że tak nie jest.

    4. Wyremontuj mieszkanie, żeby oddać je najemcom. Widok pobojowiska nikogo nie zachęci, a grzyb tym bardziej.

    chyba tle póki co 😉

    • A tak BTW: skoro ktoś wystawia mieszkanie-ruderę za wysoką cenę, to najpewniej na rynku znajdzie się ktoś, kto taką dziurę zgarnie. Czuję, że przydałby się analogiczny tekst do najemców, żeby nie psuli nam interesów 😉

Skomentuj Cochise Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *