NUTA DO PIWA #31: panie i panowie

Nuta Do Piwa 31

Wśród wielu groźnych facetów znalazło się miejsce na dwie dziewczyny, które robią TO dobrze.

Fates warning

FATES WARNING
„Theories of Flight”

Państwo lubujący się w progresywnym metalue pamiętają tych koleżków? Amerykanie wycinali gitarowe łamańce jeszcze zanim John Petrucci i Mike Portnoy pomyśleli o założeniu Dream Theater. Niestety dla Fates Warning, jego muzycy i management nie mieli takiej siły przebicia, jak młodsi koledzy, przez co mało kto ma pojęcie o ich istnieniu. A szkoda, bo reaktywowany kilka lat temu skład prezentuje muzykę tyleż sprawną technicznie, co bardzo melodyjną, kunsztownie skomponowaną. Jedyne, co mnie w niej drażni, to trochę monotonny wokal Raya Adlera. Poza tym nie mam pytań.

„From The Rooftops”

bat for lashes

BAT FOR LASHES
„The Bride”

Przyznam szczerze, że dotychczasowe dokonania Bat For Lashses jakoś mnie nie przekonywały. Natasha Khan ma trzech pierwszych płytach była zbyt „Inidie”, za bardzo nakierowana na myślenie kategoriami „NME” czy jurorów Brit Awards. Krążek numer cztery to przeciwieństwo poprzedniczek. Delikatny, subtelny, bardzo oszczędnie zaaranżowany, bez niepotrzebnych udziwnień. Słuchając „The Bride” nasunęła mi się myśl, że właśnie tak grać powinna Brodka, jeśli chce zrobić karierę na Zachodzie. A że nie gra, z cienia artystek pokroju Bat For Lashes szybko się nie wyłoni.

„In God’s House”

Ricinn

RICINN
„Lian”

Czy są tu jacyś fani Diamandy Galas? Domyślam się, że jest nas na świecie mniej, niż miłośników Aleksieja Spirydonowa w Polsce, niemniej liczę na to, że ktoś z was to czyta. Mam dla was odkrycie – panienkę ukrywającą się pod pseudonimem Ricinn. Dziewczyna jest równie chora psychicznie, co jej wielka idolka, choć – odnoszę wrażenie – że ostrożniej podaje szaleństwo. Zaryzykowałbym nawet opinię, że jest na swój sposób zmysłowa, o ile taki przymiotnik w ogóle pasuje do awangardowej muzyki.

„Lian” (cały album)

Biffy-Clyro-Ellipsis

BIFFY CLYRO
„Ellipsis”

Po monumentalnym, dwupłytowym „Opposites” Biffy Clyro postanowili wywrócić swój świat do góry nogami. Zmienili producenta, a do nagrań podeszli bardziej spontanicznie i piosenkowo. W efekcie powstał najkrótszy, ale i najbardziej różnorodny krążek Szkotów. Zaczyna się w klasycznym dla nich stylu od świetnego rockera „Wolves Of Winter”. Później mamy totalną mieszankę nastrojów: ballady, wodewile, trochę mocnych uderzeń. A to wszystko w niecałe 40 minut. Ukłony.

„Wolves Of Winter”

Terra-tenebrosa-The-reverses

TERRA TENEBROSA
„The Reverses”

Coś dla zwolenników nowej fali Black Metali (bez przedrostka „post”). Szwedzka Terra Tenebrosa to band szukający wśród starych cmentarzy, bawiący się w wywoływanie duchów w atmosferze stęchlizny i szaleństwa. Mantryczne riffy, opętany wokal nawiązujący do tradycji Mayhem, nieregularne rytmizacje. Jeśli lubisz się bać w czasie słuchania muzyki, to zdecydowanie propozycja dla ciebie.

„Where Shadows Have Teeth”

sabre tsar

TSAR
„Sabre”

Na koniec moje ostatnie odkrycie, na które wpadłem przeglądając stronę Kayaxu. Zaskoczyło mnie, że ta firma sięgnęła po tak piękne granie z okolic post-rocka. Zakładam, że to zasługa radiowego potencjału chłopaków ze Szczecina, którzy dzięki wokalowi mają szansę wypłynąć na szersze wody, niż antena radiowej Trójki czy scena Off Festivalu. Póki co łapcie singel, duża płyta ma się pojawić jesienią.

„Sabre”

(Visited 186 times, 1 visits today)

4 komentarze na temat “NUTA DO PIWA #31: panie i panowie

  1. Wracając do poprzedniej notki z cyklu, to nowa Gojira to niezła płyta, ale gówniana płyta Gojiry. Materiału wystarczyłoby szczerze mówiąc na dłuższą epkę, pierwszy kawałek i dwa ostatnie, zwłaszcza ten akustyczny można by wywalić w cholerę i wyszłoby im tylko na dobre. Dziwne wstawki nie pomagają i nie mam tu na myśli np czystych wokali, tylko motywy gdzie rozwalcowujące na miazgę riffy zastępuje jakieś jednostajne walenie w struny, itd. Brzmienie jest dość słabe, mało potężne, mógłbym powiedzieć, duża część kawałków jest wykastrowanych, pozbawionych pazura. Mimo tych zarzutów przesłuchałem płytę kilka razy, ma w sobie coś co ciężko mi nazwać. No ale nie płyta roku i nie opus magnum – dla mnie jest to The Way of All Flesh.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *