Która z polskich imprez jest najlepsza i dlaczego Off Festival?
Sprawdzasz stan swojego konta – na nim pustki. Wiesz jednak, że koniecznie chcesz tego lata odwiedzić przynajmniej jeden festiwal muzyczny w Polsce. Który wybierzesz? Ja na pewno katowickiego Offa, który w tym roku odbędzie się w dniach 1-3 sierpnia, tradycyjnie w Dolinie Trzech Stawów w Katowicach.
Byłem na większości letnich imprez w Polsce, mam więc sporą wiedzę na temat plusów i minusów poszczególnych festów. Trzeba przyznać organizatorom takich eventów, jak Open’er, Nowa Muzyka, Nowe Horyzonty, Audioriver, Ostróda czy – w tym roku – Orange Warsaw, że odwalają kawał dobrej roboty, zapewniając słuchaczom porcję świetnej muzyki, solidnie opakowanej marketingowo. Jednak odkąd ujrzałem Off Festival od środka, pokochałem właśnie jego. Czemu? Już wyjaśniam.
Miejsce – cudowna zielona oaza spokoju, która rośnie tuż przy autostradzie. Piękny, zalesiony miejski park, z którego wszędzie jest blisko, ale relatywnie na tyle daleko, że festiwalowicze są tam jedyną cywilizacją. Jedyne „ale” to latające nad głową samolociki, które nieopodal mają lądowisko. Dla mnie to z jednej strony urocze, bo praca ich silników nie jest w stanie zagłuszyć nawet koncertu Kasi Nosowskiej, ale z drugiej – nie do końca bezpieczne, bo jak któryś runie… Dobra, koniec czarnowidztwa. Dolina Trzech Stawów jest świetna!
Atmosfera – przechadzając się po terenie Off Festivalu masz pewność, że uczestniczysz w święcie nie tylko muzycznym, ale po prostu społecznym. Dojrzysz tu i odzianych na czarno metali, i kolorowych hipsterów, którzy przyjechali zobaczyć jakiś indie zespół. Nerdów w powyciąganych t-shirtach, chcących o 14:00 ujrzeć niezwykle ważny projekt solowy nieco zapomnianego wokalisty z Mozambiku. Seksownie odziane panny i pięknych chłopców, którzy właściwie nie mają pojęcia, kto gra, za to chcą wykąpać się w klimacie Offa. Wreszcie takich jak ty – spoko ziomów, chcących zobaczyć kilka znanych sobie zespołów i odkryć kogoś nowego, a przy okazji świetnie się bawić w towarzystwie przyjaciół. Słowem – każdy znajdzie coś dla siebie.
Ceny wejściówek – w tym roku co prawda nieco poszły w górę (jak na wszystkich festiwalach), ale te 200 zł za trzy dni naprawdę znakomitej zabawy to niewygórowana cena. Dość powiedzieć, że jednodniówki na Orange Warsaw kosztują więcej. Ja wiem – tam zobaczysz więcej gwiazd z pierwszych stron gazet muzycznych, ale za to nikogo nie odkryjesz. Podpowiem: na festiwale jeździ się głównie dla odkryć, serio.
Line-up – już teraz zestaw zaproszonych artystów sprawia, że muszę co chwilę wycierać chusteczką ślinę lecącą mi po pysku i myślę, że nie jestem przypadkiem odosobnionym. Kto choć trochę bardziej interesuje się muzyką, przeżyje na Offie orgazm. Lubisz na ostro? Oranssi Pazuzu i Deafheaven – składy, które w zeszłym roku wreszcie doczekały się należytego uznania – z pewnością cię zadowolą. Wolisz rzeczy bardziej transowe, zarówno w wydaniu rockowym, jak i elektronicznym? 65daysofstatic, Fuck Buttons czy Michael Rother już czekają, by dać ci szczęście. A może lubisz się prosto, acz przebojowo zabawić? Bell & Sebastian, Neutral Milk Hotel i Perfect Pussy służą uprzejmie. Do tego jeszcze folkowa bogini Chelsea Wolfe, hiphopowy producent Jacquees Greene, czy eksperymentator Glenn Branca…
Nie wiem jak wy, ale ja jestem zachwycony. No to gramy!