Władca Olimpu kolejny raz odwiedził ziemian. Tym razem nie po to, by przytulić się do jakiejś niewiasty z gatunku homo sapiens, ale by pobłogosławić piwu nazwanemu na jego cześć.
Oj, trochę się naczekaliśmy na kolejne warki z browaru Olimp, acz nie ma co się torunianom dziwić. Poprzednik, Russian Imperial Stout Hades był piłem totalnym, podkręconym do granic możliwości, wykoncypowanym i wygłaskanym. Piwowarzy nie mieli zamiaru spuszczać z tonu i na tapetę wzięli kolejny imperialny trunek, tym razem IPA. Nawiasem mówiąc to chyba ostatnio jakaś moda – Brackie wznowiło swoje IIPA, AleBrowar wypuścił Crazy Mike‚a… Czekam na kolejne ruchy polskich browarów.
Zanim się doczekam udaję się na spotkanie z królem Olimpu, Capo Di Tutti Capi wszystkich bogów. Trochę się boję, bo nie mam pewności, czy brodaty jegomość nie będzie miał ochoty lutnąć mnie piorunem, albo zdmuchnąć z powierzchni ziemi za pomocą pstryknięcia palcami. Okazuje się jednak, że Zeus to całkiem spokojny koleś, który nie wysuwa się przed szereg. Ba, jest to bóstwo, które ma pełno kompleksów poukrywanych pod efektowną tuniką i kudłatym łbem. Oto szczegóły:
Zapach: wbrew oczekiwaniom i dominują tu słody, w szczególności karmelowość, a także nuta czekolady, choć bardzo subtelna. Co jeszcze ciekawsze do głosu dochodzi także belgijska perfumowość. WAT?! Oczywiście owoce tropikalne i cytrusy także unoszą się nad trunkiem, ale w sposób zastanawiająco mało intensywny. PS: lekki DMS wyczuwam.
Piana: mocny punkt Zeusa. Bardzo wysoka, złota, drobnopęcherzykowa, betonowa i świetnie oblepiająca szkło.
Kolor: również spoko: ciemny bursztyn z rubinowymi przebłyskami. Klarowny.
Smak: niby wszystko jest okej, a jednak Zeusowi daleko do rewelacji. Zacznijmy od średniego wysycenia (co akurat jest w porządku), które szczypie w język (to już nie jest). Bardzo słabo działają owocowe wpływy chmielów: owszem, są cytrusy, ale bardzo mikre. Znać za to słody pilzneński i czekoladowy. Spoko, tyle że ich rola jest nad wyraz przesadzona. Finisz niby taki, jak ma być – goryczkowy. Cóż z tego, skoro jest to posmak osadzający, mało szlachetny, wyklejający? Dodajmy do tego niespodziewaną cierpkość, a otrzymamy obraz właściwie smacznego piwa, ale zaszczutego, przez minimalne wady.
Właśnie na tym polega ból Zeusa. To nie jest piwo złe, ale jakieś takie, hmmm, obok. Obok stylu, obok balansu, obok przyjemności, którą IIPA powinna dawać. Jednak odpędzać siłą od nowej propozycji Olimpu nie mam zamiaru – należy spróbować przynajmniej raz: a nóż wam posmakuje jej specyfika?
ZEUS
Olimp
Imperial India Pale Ale
Skład: słody pilzneński, czekoladowy jasny, karmelowy 150; chmiele Equinox, Zeus, Topaz, Chinook; drożdże Safale US-05; woda
Cyferki: alkohol 7,5% obj., 17,5% ekstraktu, 80 IBU
Cena: 8,20 zł (Pod Wiaduktem, Kraków)
Soundtrack: boskie klimaty, nadzieja na lato… Może to już czas na singel z ostatniej płyty Queens Of The Stone Age?