Dokument jakich wiele, a jednak wyjątkowy. „Po drugiej stronie lustra” to film, który warto zobaczyć.
Pewnie nigdy nie zainteresowałbym się opowieścią o Mateuszu Malinie, wicemistrzu świata we freedivingu, gdyby nie fakt, że za jego reżyserię odpowiada mój ziom, Michał Braum – pisałem o nim przy okazji piosenki „Beksa” Artura Rojka. Realizator filmowy, producent i reżyser, właściciel studia Image Pro odkąd się poznaliśmy (to był sierpień 2012 roku) przebąkiwał mi, że pracuje nad filmem dokumentalnym. Mówił, że znalazł wyjątkową osobę w Krakowie i chce opowiedzieć jego historię.
Prace trwały dość długo, Michał szukał środków na sfinansowanie projektu, aż w końcu wpadł na pomysł, by użyć do tego celu serwisu crowdfundingowego Polak Potrafi. Chyba sam się nie spodziewał, że odzew będzie tak duży i że uda mu się uzbierać wymaganą sumę na długo przed zakładanym terminem. Nieskromnie się pochwalę, że też dołożyłem swoją cegiełkę to tej idei. Obraz „Po drugiej stronie lustra”, którego Michał jest scenarzystą, reżyserem i producentem miał premierę kilka tygodniu temu, a w zeszłym trafił w moje ręcę w postaci skromnie, aż gustownie wydanego DVD.
Jeśli zastanawiacie się, czy film o Mateuszu, który od lat trenuje nurkowanie na bezdechu może was zainteresować, odpowiadam – oczywiście. Jak to bowiem z tego typu tematami bywa to tylko klucz do opowieści o marzeniach, stawianiu sobie kolejnych celów i sukcesywnym ich osiąganiu. Poznajemy najbliższych i kolegów głównego bohatera, którzy wspierają go w jego pasji, czasami z obawami, ale zawsze z wiarą i przekonaniem, że Mateuszowi się uda. To również historia o pokorze, walce z własnymi słabościami, o umiejętnym stawianiu kolejnych kroków w drodze na szczyt.
Dzięki „Po drugiej stronie lustra” zdacie sobie sprawę, jak pasjonującą dyscypliną jest freediving, szczególnie, gdy schodzi się razem z Maliną na kilkadziesiąt metrów w głąb morskiej toni. Oczywiście, podejrzewam, że niewielu z was nagle zacznie chodzić na zawody freediverów, tym bardziej, że w Polsce mamy ich jak na lekarstwo (brak głębokich akwenów się kłania), albo postanowi uprawiać ten sport. Tu chodzi raczej o zrozumienie jego idei i wsparcie – choćby mentalne.
Mateusza bowiem warto wspierać. To ciągle młody facet, który jest dopiero u progu wielkiej kariery, ale już zdradza gigantyczny potencjał. Wicemistrzostwo świata z 2011 roku jest tego najlepszym dowodem.
Warto wspierać też Michała. Ziomal nie tylko kręci dobre teledyski, ale ma we łbie sporo pomysłów na duże formy. Miejcie na niego oko – polecam profil Image Pro na Facebooku.