Jeśli twoi znajomi chcą zacząć przygodę z piwem, ale nie mają ochoty czytać blogów (nie uwierzę :P), poleć im książkę Bartka Senderka.
Do czego to, Panie, doszło! Blogiery książki piszo!
Pamiętam, jak w 2004 roku składałem swój pierwszy blog. Wtedy pełnił on funkcję internetowego pamiętnika, w którym pisało się o wszystkim i o niczym, właściwie tylko dla siebie. Dziś blogi to równie popularne źródła wiedzy i opinii, co portale branżowe, a swój sukces zawdzięczają zaprzeczeniu podstawowej zasadzie mediów – obiektywizmowi.
Jednak dla blogerów internet staje się za mały. W końcu papier to prawdziwy materiał pożądania. W sieci publikować może każdy, na półkach w sklepach dzieło przypadkowej osoby z pewnością się nie pojawi. Bartek Senderek, autor leksykonu „Piwo. Najlepsze piwa z polskich sklepów” zdecydowanie człowiekiem z przypadku nie jest. Prowadzi bloga Mój Kufelek już od paru lat, warzy w domu i wie, jak ugryźć temat piwa, czego jego pierwsza książka jest najlepszym dowodem.
POZIOM: POCZĄTKUJĄCY
Od razu musimy sobie coś ustalić: „Piwo. (…)” to książka skierowana do ludzi spoza piwnej rewolucji. Czytasz ją i masz wrażenie, że Bartek najpierw przepytał laików na temat poziomu ich wiedzy, a następnie postanowił im łopatologicznie wyjaśnić, czym jest piwo, jak się je robi i które tytuły warto spróbować, by złapać bakcyla.
„Najlepsze piwa z polskich sklepów” składają się z dwóch części. Pierwsza „Co warto wiedzieć o piwie” to vademecum podane w telegraficznym skrócie. Surowce, proces powstawania, sposób podawania piwa, obalanie mitów. Jasne – ja i ty znamy te rzeczy na pamięć. Ale – podpowiem – jest nas w Polsce ok. 1% społeczeństwa.
DOBRY WYBÓR
Druga część leksykonu, „Najlepsze piwa”, to wybór blisko 100 tytułów z Polski i zagranicy, które średnio rozgarnięty człowiek powinien znaleźć na sklepowej półce. Dostajemy ładnie pogrupowane na kilka kategorii piwa, zarówno te koncernowe (Żywiec Porter), regionalne (Ciechan Pszeniczne), jak i typowo kraftowe (6 Joseph’s Street).
Moim zdaniem to słuszna zagrywka. Docelowy odbiorca „Piwa. (..)” znajdzie egzemplarze, o których na pewno słyszał, a może nawet i pił, przez co – zakładam – jego poziom zadowolenia wzrośnie i przełoży się na kupno czegoś bardziej pojechanego. Bartek pisze tu bowiem także o rarytasach, które powodują szybsze bicie serca także u koneserów, że wymienię choćby Mr. Harda z Pracowni Piwa czy Porter Wędzony z Widawy.
POLECAM. EWA WACHOWICZ
Oczywiście, jeśli ktoś będzie chciał, to się przyczepi np. aktualności informacji („łeeee, zdążył napisać o Szajbie z SzałuPiw, ale o tym, że browar Tenczynek jest otwarty – już nie”), albo wyboru piw („Gupi! Ze Szlenkerli wziął marcowe, a powinien koźlaka!”), ale nie ma co szukać igły w stogu siana.
Przygotowany przez Bartka Senderka leksykon to bardzo dobra pozycja na start przygody z piwną nową falą. Jeśli chcesz nią zarazić kogoś z rodziny, śmiało podrzuć mu „Piwo. Najlepsze piwa z polskich sklepów”.