Kraków pożądał dobrego piwnego festiwalu jak sucha ziemia deszczu. Frekwencja na Craft Beerweek nie pozostawia co do tego żadnych wątpliwości.
CRAFT BEERWEEK, 6-8 marca 2015 r., Kraków, klub Fabryka
Wybierając się do Krakowa zastanawiałem się, czy organizatorom uda się w tak naprawdę kilka tygodni przygotować dobrą imprezę oraz zachęcić do udziału w niej piwnych maniaków. Przecież sezon festiwalowy właśnie się zbliża, trzeba uważnie liczyć wydatki, a po zeszłorocznych kontrowersjach z Krakowskim Festiwalem Piwa liczba chętnych do odwiedzenia stolicy Małopolski mogła gwałtownie zmaleć.
Ekipa Craft Beerweek postanowiła jednak odciąć się od tamtego festynu i wziąć za dobrą, piwną i marketingową robotę. Dogadała się z odrodzoną Fabryką, aktywnie promowała się w mediach, a na mieście zawisły plakaty. Nic więc dziwnego, że w sobotę o 11:00, czyli w momencie otwarcia drugiego dnia festiwalu, przed klubem stała już spora kolejka chętnych do wypróbowania produktów polskiego kraftu. A to było dopiero preludium…
FABRYKA DLA WYSTAWCÓW I ZWIEDZAJĄCYCH
Po zameldowaniu się w Fabryce, odwieszeniu kurtki (wziąłem zimową – mój błąd) oraz zgarnięciu miłych giftów z zestawu startowego (dwa szkła, koszulka, przypinka, otwieracz, plan festiwalu i smycz) zabrałem się za zwiedzanie terenu imprezy. Mieszczący się na Zabłociu klub znam dość dobrze jeszcze z czasów dziennikarskich – często bywałem tu na koncertach. Nie miałem więc problemu w rozeznaniu się w rozkładzie imprezy. Ucieszyło mnie, że przygotowano sporo miejsca do siedzenia – ten często wysuwany zarzut w kierunku innych festiwali piwnych, tu został wyeliminowany.
Dobrym pomysłem było zaproszenie limitowanej liczby wystawców, przez co zwiedzający bez problemu mogli spróbować wyrobów każdego z nich. A to przełożyło się na satysfakcję browarów i multitapów: Craft Beerweek to pierwszy festiwal, z którego chyba każdy wystawca wyjedzie uśmiechnięty od ucha do ucha, gdyż wyjazd do Krakowa zakończy na plusie.
WYWIADY, ROZMOWY…
Swój festiwalowy dzień rozpocząłem od kilku wywiadów, które sobie wcześniej zaplanowałem. Przede wszystkim chciałem przepytać dwójkę debiutantów: browary Dukla oraz Beer City. Zależało mi na rozmowie z browarem Wrężel, który niedawno powrócił w nowych ciuszkach na półki sklepowe, a także z Perunem, który wypuścił jubileuszowe, dziesiąte piwo. Założenia szybko udało mi się spełnić – ich efekty poznacie w najbliższych dniach.
Później mogłem zabrać się za spotkania ze znajomymi, których w Krakowie pojawiło się nad wyraz wielu i to bynajmniej nie tylko tych z piwnego świata. Intensywnie torpedowałem krakowskich ziomów informacjami na temat Craft Beerweek, nie mieli więc wyjścia i pojawili się licznie w Fabryce. W tym miejscu muszę podziękować Marcie i Maćkowi, którzy dzień wcześniej złowili dla mnie w Tap House butelkę rocznego Mr. Hard’s Rocks.
Ale nie zabrakło przedstawicieli browarów, innych imprez oraz blogów. Marek z Piwoteki prezentował dwa nowe piwa swojej ekipy oraz odświeżone etykiety. Paweł i Mateusz z Kraftwerka prowadzali się po festiwalu z Heksą, wcieleniem bohaterki ich najnowszego piwa. Karolina i Kacper z Piwnej Zwrotnicy jak zwykle mieli w zanadrzu prezenty – tym razem piwo Hopernikus, do którego brzydsza połowa tej dwójki zaprojektowała etykietę. Daniel z Beer Geek Madness pojawił się, by szerzyć dobrą nowinę o organizowanym przez siebie festiwalu.
HOPPY NEWS NEWS NA DACHU
Oczywiście, w Krakowie nie mogło braknąć ekipy Hoppy News, z którą współpracuję. Nie zdawałem sobie jednak sprawy, że nasze spotkanie będzie dla mnie okazją do debiutu przez piwną kamerą… Ale po kolei.
Zaczęło się od blind testu, który mieli przeprowadzić Docent (znany hejter szkoleń sensorycznych) i Marcin Kwil (świeżo upieczony sędzia PSPD). Przez długi czas kombinowaliśmy, jaki gatunek wybrać, aż w końcu padło na Pale Ale, które było reprezentowane przez trzy nowości: Southern Strike z Widawy, Piękna Nieznajoma z Dukli oraz festiwalowe Summer Ale, uwarzone w krakowskim Twiggu. Kto wygrał przekonacie się wkrótce. Poniżej próbka okoliczności, w jakich test był kręcony:
Później wyleźliśmy na dach Fabryki, by koledzy Docent i Kopyr pogadali trochę o historii polskiego kraftu. Całość trwała grubo ponad pół godziny – wkrótce zobaczycie rezultaty tego starcia. W międzyczasie porozmawiałem z Andrzejem Kuryło, jednym z organizatorów Craft Beerweek. Piwowar opowiedział mi o całym koncepcie, współpracy z Fabryką, warzeniu piwa festiwalowego (którego receptury jest autorem) oraz odważnych planach na przyszłość. Nie wiem, ile z nich mogę zdradzić, powiem więc tylko, że jeszcze w tym roku Kraków będzie miejscem dwóch piwnych imprez. Oficjalne informacje powinny pojawić się niedługo.
Na koniec dnia przyszło mi zadebiutować przed kamerą Hoppy News. Marcin na spontanie wyciągnął zza stoiska Łukasza Jajecznicę z Browaru Podgórz, a ja przeprowadziłem przygotowany w minutę (w głowie) wywiad – sądzę, że wyszło bardzo dobrze. Link niedługo na FB i blogu.
FESTIWAL GODNY KRAKOWA
Po tym wywiadzie musiałem się zwijać z terenu imprezy. Przybiłem jeszcze piątkę ze znajomymi i z rozrzewnieniem opuściłem wypełnioną do ostatniego miejsca Fabrykę. Co tu dużo mówić – frekwencja zaskoczyła nawet organizatorów. W środku panował ścisk i gwar, a ludzi ciągle przybywało. Mateusz Górski, współtwórca Craft Beerweek pochwalił się, że w Krakowie pojawili się goście z całej Polski. Nawet z tych miast, które mają swoje piwne festiwale. To wspaniałe widzieć tylu ludzi zakręconych na punkcie piwa.
Stojąc na dachu Fabryki z organizatorami Craft Beerweek, ekipą Hoppy News i Kopyrem patrzyliśmy na tę rosnącą kolejkę i pod nosem każdy z nas powtarzał: to właśnie tu, wśród tych ludzi dzieje się piwna rewolucja. To nie tylko browary, ale coraz liczniejsi konsumenci sprawiają, że w Polsce szerzy się kultura picia piwa. Festiwale takie, jak ten krakowski, potwierdzają, że – nie słodząc sobie – odwalamy kawał dobrej roboty i wszystko idzie w dobrym kierunku. Mam nadzieję, że ten trend się utrzyma.
PS: dziś popołudniu ukaże się multirecenzja kilku piw, które degustowałem w Krakowie.
PS2: w najbliższych dniach przeczytacie zapis moich rozmów, o których wspominałem wyżej – stay tuned!
Kraftwerk ma krechę za występ w zeszwabionych separatystycznych koszulkach. Szwabskie/zeszwabiałe nazwy piw jeszcze jakoś może uszłyby w tłoku, ale separatystyczne koszulki już nie. Raczej nie kupię ich piwa, nawet jakby było najlepsze!
Jak można chcieć się germanizować? Trzeba mieć coś nie po kolei w głowie!
Na koszulce jest nazwa znakomitego śląskiego zespołu „Oberschlesien” gorolu !!!
…Również nawiązującego do germanizacji i separatyzmu.