Jakie jest ulubione piwo wrocławskich wiewiórek? Ortodox Stout z AleBrowaru – mam na to dowody!
Trzech piwnych zapaleńców z Lęborka, którzy w 2012 roku stworzyli jeden z najciekawszych browarów kontraktowych (warzą w Gościszewie), czaruje nas różnymi specjałami, głównie wszelkimi rodzaju IPA. W zeszłym roku wydumali sobie jednak, że stworzą serię Ortodox, prezentującą najbardziej klasyczne wcielenia różnych piw. Olać nową rewolucję, olać kombinowanie, tylko klasyka. Pierwsza warka Ortodox Stout jednak im nie wyszła tak, jak sobie zakładali. Cóż bowiem robiły amerykańskie chmiele w oryginalnym stoucie?! Nawet wiewiórki były oburzone.
Sympatyczne zwierzaki mogą już jednak kicać z radością wokół drugiej partii nowego specyfiku od AleBrowaru. Nie dość, że kusi je urocza łasiczka w muszce (pomijam, że sama etykietka jest jednak dość tandetna), to jeszcze Ortodox Stout jest dokładnie taki, jak należy. Od barwy zaczynając, na smaku kończąc.
No to lecimy, startując od koloru. Czarne to jak piekło (pozdrowienia dla x. Natanka), nieprzejrzyste, z delikatnymi rudo-brązowymi refleksami, gdy napoju jest mało, a światła wokół dużo. Wiewióry zacierają łapki.
Cieszą się także, gdy widzą dość wysoką, kremowo-kawową w kolorze pianę, troszkę może i nieregularną, acz nie ma co się czepiać. Bąbelkowa czapka trzyma się na łebku Ortodoxa przez całą konsumpcję.
Niuchamy buteleczkę razem z zaprzyjaźnioną wiewiórką i wyczuwamy przede wszystkim aromaty słodowe i palone. Kawa zbożowa jak nic! Ruda wyczuwa też orzechy, ale ja bym jej nie wierzył, gdyż ona ma tak ze wszystkim. Delikatnie zwąchuję diacetyl – w połączeniu z deklarowaną ilością alkoholu (to jedyna dana dostępna na etykietce) przywodzi mi on na myśl raczej sweet czy milk stouty niż dry stouty. Zakładam, że panowie mogli dodać tu laktozy, choć taka informacja nie została nigdzie podana.
Smak także wskazuje na bogatszego kuzyna Guinessów i innych takich, bowiem Ortodox jest bardzo treściwym, choć wciąż dobrze pijalnym piwem. Dominuje kawa z mlekiem, choć po kilku minutach odstania w tulipie, do gry wchodzą owocowe estry. Trochę wiśni czy też leśnych owoców. Wiewiórka znów coś tam gada o orzechach. Całość jest delikatnie nasycona, kremowa, z prawie w ogóle niewyczuwalną goryczką – klasyczne brytyjskie chmiele Fuggles i Challenger robią swoje.
– No to co wiewiórko: cieszy nas ten Ortodox Stout? – pytam towarzyszkę.
– Pewnie! Zdecydowanie bardziej, niż pierwsza, zbyt szalona jak dla mnie warka – odpowiada rudzielec.
– Okej. Wystawmy więc ładną ocenę i idźmy dalej delektować się napojem od AleBrowaru. Twoje zdrowie!
– Zdrowie, kolego Jerry.
Heh, udało się Wam to zdjęcie z wiewiórą (wiewiórem?) 🙂
Nie patrzyłem rudej pod ogon, ale dla potrzeb własnych biorę ją za niewiastę 🙂
A zdjęcie udało się dzięki cierpliwości, bo wiewiórka nie za bardzo chciała współpracować. Po kilkunastu minutach w końcu jednak się udało!
Czytałam już szerszy opis Waszych przygód z futrzakiem 🙂
Pingback: ORTODOX MILD: piesek nad wodą | Jerry Brewery