Ludzie, kurwa, przestańcie zaniżać cenę za swoje usługi!
Napisał do mnie niedawno mój kolega z ofertą drobnej robótki, „żeby sobie dorobić”. Chodziło o napisanie tekstu dla jednego z jego klientów. Podał mi tematykę, wymaganą liczbę znaków i termin realizacji.
Z racji sporego dziennikarskiego doświadczenia, przeliczyłem sobie wszystko krok po kroku. Na research będę potrzebował tyle i tyle czasu, na pisanie i korektę nieco więcej. Dodajmy do tego wiedzę, doświadczenie i stopień zaawansowania tekstu (raczej niezbyt skomplikowany). Po tych wszystkich rachunkach wyszło mi, że cena 150 zł będzie odpowiednia. No, mogę ją obniżyć do 100 zł, z racji znajomości i flow, które złapałem.
Szczęka mi opadła, gdy dowiedziałem się, że jego klient przewidział na wykonanie tej pracy… 30 zł. No ale jak 30, skoro ona jest warta 150? To dokładnie tak, jakbym przyszedł do salonu Porsche i powiedział: mam tu 10 000 zł, proszę mi dać zajebiste, nowe auto. Sprzedadzą mi? Wolne żarty.
A pracę umysłową sprzedadzą. Ta cena nie wzięła się stąd, że nagle klienci zaczęli dyktować warunki płacowe. To sprawka, kurwa, was wszystkich, którzy za 3 zł zrobicie loda żulowi, a później pocałujecie go w rączkę! Ludzi bez doświadczenia, którzy „no przecież z czegoś muszą żyć”, przy okazji zaniżając wartość pracy innych.
Czy nie zdajecie sobie sprawy, że w ten sposób psujecie rynek? Nie tylko mnie, czy innym dziennikarzom, copywriterom, PRowcom, ale także sobie. Jeśli sami żądacie za swoją pracę ochłapów, to nie dziwcie się, że nikt nie da wam więcej.
Ja wiem, chęć szybkiego dorobienia, bezrobocie itd. Ale uwierzcie mi, jeśli macie wiedzę i łeb na karku, znajdziecie w końcu zajęcie, które przyniesie wam wynagrodzenie adekwatne do posiadanych umiejętności. Serio, serio.
Dlatego apeluję: szanujmy siebie i innych. Ceńmy swoją pracę i czas. Nie pozwólcie zrobić z niej wolontariatu. Jak to mówił mój RedNacz – „praca nie ma dawać ci satysfakcji. Ma ci dać kasę na satysfakcję”. I tego się trzymajmy.
PS: dowiedziałem się, że 30 zł za taki tekst w branży, do której miałem pisać, to i tak dużo. Studenci napiszą go za 5 zł. Toż w kebabie płacą więcej za godzinę…
Graficy mają podobnie.Każdemu się wydaje, że grafik ma Photoshopa za darmo, ściąga grafiki z google i nie poświęca więcej czasu niż pięć minut, a wycena jego pracy jest śmiesznie wysoka. „Niestety, chcesz zapłacić za projekt 30 zł, to twoja sprawa, ale nie dziw się, jeśli będzie to wyglądać jak etykiety Chmielarium.”
No właśnie – problem w tym, że pewnie żyją tacy graficy, którzy na pirackim oprogramowaniu i z gotowych wzorów złożą w 15 minut jakiś art. Co z tego, że słaby, skoro 5 razy tańszy?
Praca jest warta tyle ile ktoś jest skłonny za nią dać, a nie ile namęczysz i jakie masz koszty. Ja mogę w ogródku wykopywać dołki i zakopywać, narobię się jak cholera i potrzebuję łopaty, a nikt mi za to nie zapłaci. Nie opłaci się. Więc się za to nie zabieram, proste 😉
W wolnym kraju klient ma prawo kupować chujowe i tanie rzeczy jeżeli uważa że takie mu potrzebne. dlatego jest miejsce dla tych co robią „chińszczyznę” i dla tych z wyższej półki. Jak jest na coś za duża podaz to cena spada i to w naturalny sposób reguluje ilość ludzi którzy coś robią. Dla przykładu, w momencie kiedy wszyscy chcą być informatykami, cena usługi informatyka spada, a rośnie np cena usług rolnika, bo rolników zaczyna brakować na rynku. Dzięki temu część ludzi którzy może woleli by siedzieć przed kompem bierze się dla pieniędzy za uprawę pola i popyt zostaje lepiej zaspokojony. Tylko dzięki temu mechanizmowi nie mamy sklepów z pustymi półkami i absurdalnych cen za niektóre produkty. Oczywiście mówię w uproszczeniu, bo dochodzi wiele czynników geopolitycznych i innych, podstawowa zasada jest jednak taka, że wolny rynek się sam reguluje i polega na wolności w wycenianiu usług i towarów.
Twój kolega jak widać potrzebował chujowego produktu, za chujowe pieniądze. Ciebie taki układ nie interesuje, ale wolno mu mieć taką potrzebę 🙂
Co do wolontariatu, to wolontariusza nie przeskoczysz. Ale nie możesz nikomu zabronić robić za darmo. Swoją drogą liczba ludzi robiących coś naprawdę dobrze i za darmo jest na tyle mała że raczej nie wpływa na rynek. Może właśnie poza dziedzinami artystycznymi, których wykonywanie, niektórym zwyczajnie sprawia przyjemność. Ale jak to mówił twój Red nacz. „praca nie ma dawać ci satysfakcji. Ma ci dać kasę na satysfakcję”. 😉
Jak masz potrzebę robienia czegoś, czego nie umiesz sprzedać za satysfakcjonująca cenę to to się nazywa hobby i nie ma w tym nic złego, ale do chuja pana, skończcież jęczeć i wzdychać do komuny!
Nie musisz mnie uczyć wolnego rynku, bo podejrzewam, że wiem o nim równie dużo co Ty. I tak jak Ty jestem jego zwolennikiem.
I wiem też, że wolny rynek nie działa dobrze bez edukacji, w tym także dotyczącej wyceny usług. Jeśli ktoś za pracę wartą 150 zł godzi się wziąć 30, to przestaje być działaniem wolnego rynku. To już jest głupota, albo strach, o którym pisał Maciek. Niezależnie od przyczyny, nie mam zamiaru patrzeć na to bez wkurzenia, gdyż taka postawa odbija się rykoszetem we mnie.
Architekci też tak mają. 12 tyś, za domek? Przecież w necie jest za 2 albo nawet mniej! to hohoh żyjecie sobie!. Więc szef architekt zatrudnia studenta architekta,by za grosze po nocach rysował, opłaci branżystów, których asystenci- studenci będą też rysować po nocach ( a jest ich kilku), zniży cenę do 7-8 i każdy będzie miał na ten kebab z artykułu.
Jerzy, świetny tekst o aktualnym, poważnym problemie na rynku.
Sprawa dotyczy nie tylko branży dziennikarskiej. Jak widać poniżej już odezwał się grafik, architekt, to samo można powiedzieć o projektantach, geodetach i niemal wszystkich kolejnych inżynierach.
Smutne to, i racja jest po Twojej stronie – jeśli ktoś jest profesjonalistą to prędzej czy później znajdzie zajęcie za odpowiednią płacę. Choć coraz trudniej o to….
Apel potrzebny, sensowny i trafiony. Problemem jest nie tylko psucie rynku przez poszczególne osoby, któe godzą się na robienie czegoś za nic (nie mylić z „czegoś z niczego” bo to drugie to sztuka, peirwsze niewolnictwo, albo krok do niewolnictwa). Problemem jest szacowanie ryzyka. Ludzie wolą wybrać zrobienie czegoś za grosze nie ryzykując, że nic nie zarobią. To w szczególności dotyczy pracy intelektualnej bo przecież na paliwo nie poszło, nie kupiłem materiałów itp. Czas choć upływa nieubłagalnie tez wydaje się czymś znacznie bardziej abstrakcyjnym niż kupienie półproduktów, sprzętu do produkcji itp. Jesteśmy niewolnikami (mentalnymi) materializmu, który nie pozwala sensownie zarabiać. No ale czasy nie tylko wyrafinowanego paradoksu ale i tępego absurdu nastały. No ale, co się dziwić, że abstarkcyjny inetelt ludzie nisko cenią. Sam dostałem kiedyś propozycję inwnetaryzacji przyrodniczej dwóch odcinków linii kolejowej w dwóch różnych miejscach. Łącznie było to ponad 200km. W zasadzie większość do rpzejścia bo nie wsyztko widac na mapach, a tory jak to tory – nie wszędzie dojedziesz samochodem. Na każdy z odcinkó miałem ok. 100km dojazdu i praca wymagałaby częstych dojazdów i co za tym idzie paliwa, a może i noclegów na miejscu do tego. Oczywiście konsekwencją podjęcia się prac terenowych jest opracowywanie danych, interpretacja, zalecenia ochronne, które wiążą się z realną odpowiedzilanością za ochronę rzadkich i niekiedy ginących przynajmniej w skali kraju gatunków zwierząt. Ponieważ praca była absorbująca trzeba by było zrezygnować z części innych zleceń. Po przemyśleniach i odniesieniu tej pracy do innej, za którą dostałem satysfakcjonujące pieniądze zażyczyłem sobie ponad 100 000 zakładając, że pomogą mi nie mniej wykwalifikowani pracownicy (dodam, że speców od „żab” jest u nas w kraju mało, takich z solidnym doświadczeniem jeszcze mniej). Oczywiście dla firmy, która szukała jelenia (powinni w sumie zająć się myślistwem, a najlepiej myśleniem) było to za dużo więc rzuciliśmy 80 tys. Pracy tej nie wykonałem, ani również moi znajomi, których chciałem dokoptować do imprezy bo zainteresowany powiedział, że chodzi o kwotę o rząd wielkości niższą. Z matmy dobry nie byłem nigdy, ale o ile dobrze pamiętam rząd wielkości mniej niż 80tys to 8000. Więc redukcja jeszcze większa niż w przypadku materiału reklamowego. A dodam, że mniej tu „abstrakcyjnego” wydawania pieniędzy. Oczywiście nie wuażam, że za pracę czysto intelektualną nie należą się godne pieniądze. Należą się. W całej historii, którą ja opowiedziałem boli mnie, że ktoś jednak tę robotę musiał wziąć i „zrobił” ją za kilka tysiaków. Boli.
Jerzy, czy Tobie nigdy nie zdarzyło się napisać jakiegoś tekstu za grosze, czy nawet za free?
Za free pisałem tylko teksty na swoje blogi, do gazetek szkolnych, albo tam, gdzie pojawienie się mojego nazwiska dawało mi promocję.
Tekst, o którym piszę, miał przynieść zleceniodawcy wymierne korzyści. W takim wypadku zawsze biorę adekwatną kasę.