Małżeństwo, rozwód, śmierć – bohaterzy 18. Nuty do piwa na brak życiowych atrakcji narzekać nie mogą.
BLACK TUSK
„Pillars Of Ash”
Zacznijmy od najmniej przyjemnych wydarzeń. Dwa lata temu w wypadku motocyklowym zginął Jonathan Athon, basista i współzałożyciel Black Tusk. Brodata załoga po kilku miesiącach otrząsnęła się z szoku i postanowiła nagrać krążek-hołd dla zmarłego kolegi. Nie spodziewajcie się jednak pogrzebowych melodii i lamentów. Chłopaki jeszcze podkręcili tempo, porzucili sludge’owe ideały i skierowali swój południowy gruz w rejony punku. Efekt? Pół godziny jazdy bez trzymanki, która – głęboko w to wierzę – tym razem wywrotką się nie zakończy.
BlackTusk „Pillars Of Ash” (cały album)
ABBATH
„Abbath”
Teraz będzie o rozwodzie. Abbath, prawdziwa legenda black metalu, kopnął w dupę ziomeczków z Immortal i zaczął działać pod własnym nazwiskiem, czy raczej pseudonimem. I powiem wam, że dobrze zrobił porzucając leśne pląsy i idąc w kierunku większego gruzu, brudu ciasnych uliczek i technicznego grania. Ale oczywiście naparzanek, na których wyrosło pokolenie Nergalów i tym podobnych gwiazd współczesnego ekstremalnego metalu, jest tu także całkiem sporo. Ot, choćby główny riff „To War!” jako żywo przywodzi na myśl czasy „Pure Holocaust”. Nie spodziewałem się, że ziomuś jeszcze jest w stanie wykrzesać z siebie taki czad.
TEDESCHI TRUCKS BAND
„Let Me Get By”
Pora na historię najprzyjemniejszą, czyli małżeństwo. Zresztą, Derek Trucks i Susan Tedeschi są razem już kilkanaście lat, a od ich ślubu minie w tym roku 15. Co ciekawe, pierwszą wspólną płytę duet nagrał dopiero w 2011 roku, właśnie jako Tedeschi Trucks Band. Przyznam, że nie byłem tym faktem zachwycony. Bardzo cenię Dereka, za to twórczość Susan jakoś minie podchodziła. Dwie pierwsze płyty małżeństwa lokowały się bliżej tej drugiej kategorii, na szczęście „Let Me Get By” to powrót do najwyższej formy. Od Tedeschi Trucks Band dostajemy 10 wybornych blues rockowych kawałków, od pogodnego, nowoorleańskiego w duchu „Anyhow”, przez bliskie country bluesowi „Right On Time”, skończywszy na chicagowskiej odmianie w „I Want More”. Dobre, bardzo dobre.
Tedeschi Trucks Band „Hear Me”
RIHANNA
„Anti”
Cholernie lubię tworzyć Nutę Do Piwa, ponieważ mogę bez skrępowania ustawić radiowy pop obok jakiejś rzeźni czy dobrego rocka – to się nazywa wolność blogerska! 😛 Ale Rihanna nie trafiła tutaj na przekór, a za sprawą nagrania naprawdę dobrego krążka. Jak na nią – bardzo wyciszanego, oszczędnego w aranżacjach, bliskiego soulowi i R’n’B, choć oczywiście wyszlifowanego tak, by nie przeszkadzać w egzystencji Brajanowi, który gna swoim osiemnastokołowcem po A4. Co ambitniejsi słuchacze także znajdą tu coś dla siebie – Rihanna śpiewa tu jak diwa, a jej producenci zaskakują dobrymi kompozycjami.
OBSCURA
„Akroasis”
Czy pamiętają Państwo taki zespół, jak Cynic? Jeżeli nie, najwyższa pora, by nadrobić zaległości. Jeśli zaś tak, z pewnością pomstujecie, że załoga Paula Masvidala nagrywa tak rzadko – o ile jeszcze istnieje, bo z nimi nigdy nic nie wiadomo. Ciszę ze strony amerykańskiej grupy próbuje – z powodzeniem – wypełnić niemiecki skład Obscura, który właśnie wydał czwartą płytę, „Akroasis”. Od pierwszego dźwięku wiadomo, kto jest idolem Steffena Kummerera. Tu nawet efekty nakładane na wokal są takie, jak w Cynic. Na szczęście facet ma też kilka innych patentów (np. djentowe zagrywki a la Meshuggah) i w ogóle – gra brutalniej i intensywniej. Dla mnie to kwintesencja progresywnego death metalu.
HEXVESSEL
„When We Are Death”
Kvohst to człowiek o milionie twarzy: naparzał już i black, i death metal, grał gotycki rock, aż wreszcie zachciało mu się folku. Tak kilka lat temu narodził się projekt Hexvessel, który założył ze swoimi smutnymi fińskimi koleżkami. Nie jest to folk w duchu Mumford & Sons czy innego Bon Ivera. Zdecydowanie bliżej mu do The Doors, pierwszej płyty Pink Floyd czy Jefferson Airplane. Sporo tu psychodeli, mnóstwo turpistycznych wstawek i nielicho smutku. Polecam wszystkim upalonym marudom.