„Gortat jest za słaby na All-Star Games”, „Powinni tam grać tylko najlepsi!” – grzmią przeciwnicy głosowania do Meczu Gwiazd na naszego jedynaka w NBA. Widać, że nie mają pojęcia o specyfice tego cyrku.
Od kilku tygodni trwa tradycyjne głosowanie, w którym kibice za pośrednictwem tej strony wybierają koszykarzy NBA, którzy wybiegną w wyjściowych składach drużyn Zachodu i Wschodu podczas dorocznego All-Star Game. W tym roku cała impreza odbędzie się w Nowym Jorku, wyjątkowo potrwa prawie tydzień, a najważniejszy mecz zostanie rozegrany 15 lutego w Madison Square Garden.
MARCIN WALCZY
Każdy gracz NBA chce w nim wystąpić, gdyż to rzecz niezwykle prestiżowa, a przy okazji przynosząca widzom mnóstwo zabawy. Koszykarze olewają bowiem obronę, skupiając się na co efektowniejszych akcjach w ataku, z widowiskowymi wsadami na czele. O wtargnięcie do grona wybrańców walczy też nasz jedynak w najlepszej lidze świata – Marcin Gortat. Przy pomocy zaprzyjaźnionych sportowców i celebrytów (że wymienię Otylię Jędrzejczak i Łukasza Piszczka) namawia do głosowania na swoją kandydaturę.
Według ostatnich wyników Marcin plasuje się na szóstym miejscu wśród zawodników tzw. Frontcourtu (czyli niskich i wysokich skrzydłowych oraz centrów) na Wschodzie. W wyjściowej piątce wybiegnie trzech najlepszych. O załapanie się do podstawowego składu będzie jednak cholernie trudno. No, chyba że nagle cała Polska zagłosuje na wielkoluda z Łodzi. Gortat może jeszcze liczyć na powołanie do meczu przez trenerów Wschodu. Ci swoją decyzję ogłoszą już po zakończeniu głosowania.
KONKURS PIĘKNOŚCI
Oczywiście, w naszym kraju oprócz armii zaangażowanych w głosowaniu, istnieje potężna gromada malkontentów, którzy podkreślają, że Marcin nie zasługuje na pierwszą piątkę, a nawet w ogóle na występ w ASG. Jest solidnym centrem, stanowiącym opokę defensywną mocnych w tym sezonie Washington Wizards, podpisał niedawno wielomilionowy kontrakt potwierdzający jego wartość, jednak lepszych od niego po prawej stronie mapy USA zawodników jest wielu. Na tyle, by stwierdzić, że nominacja Polaka daleka jest od sprawiedliwej.
NIE BĄDŹ PAŁA – ZAGŁOSUJ NA GORTATA!
No i kurde – bardzo dobrze! All-Star Games to bowiem nie są spotkania najlepszych graczy NBA, a przynajmniej nie tylko. To nie mecz nadludzi wykręcających niebotyczne statystyki. To cyrk, konkurs piękności i popularności. Na parkiecie pokazują się ci zawodnicy, których ludzie chcą oglądać. Efektowni, charakterni, wyjątkowi także za sprawą swojej postawy poza boiskiem. Bliscy kibicowi, zapadający w pamięć.
Najlepszym dowodem, że to nie klasa sportowa decyduje o powołaniu, jest zeszłoroczny przykład Koby’ego Bryanta oraz Stepha Curry’ego. Kobe nie grał w sezonie 2013/14 zbyt wiele z powodu kontuzji. A nawet, jeśli pojawiał się na boisku, jego statystki wołały o pomstę do nieba. Cóż z tego, skoro lud go kocha i chce widzieć podczas ASG? Co innego Steph, dla którego ubiegły rok był przełomowy (w tym jest już gwiazdą największego formatu). Mimo, że rozgrywał zawody życia dzień po dniu, nie znalazł uznania w oczach kibiców i trenerów. O jego braku dyskutowano wiele tygodni po zakończeniu All-Star Weekend.
GORTAT TO ALL-STAR
Biorąc pod uwagę te kryteria, Marcin Gortat jest wręcz idealną osobą do zagrania w Nowym Jorku. To facet, o którym mówi cała USA od czasu słynnego wywiadu z Shaq’em O’Nealem, podczas którego wyjaśnił byłemu zawodnikowi, a obecnemu komentatorowi NBA czym są pierogi.
Marcina w Stanach się lubi, ponieważ jest waleczny, zadziorny, wesoły i bezpośredni. Nie czuje lęku przed nikim, jest sympatyczny, z pomocą asystentów świetnie się kreuje. Dba o wygląd, bierze udział w pozaboiskowych akcjach (ot, choćby zagrał w filmiku Steve’a Nasha), wie co zrobić, by kibice mówili o nim głośno i wyraźnie.
To samo tyczy się kibiców w Polsce. Gortat to nie tylko jedyny polski koszykarz, który zrobił olśniewającą karierę w NBA. To także człowiek udzielający się charytatywnie, dbający o rozwój sportowy dzieciaków w Polsce, popularyzujący koszykówkę wśród naszych rodaków.
I choćby właśnie z tych powodów powinniśmy mu pomóc w głosowaniu do ASG. Nawet jeśli się nie uda, niech Ameryka dowie się, że uwielbiamy tego faceta. Że doceniamy pracę, jaką wkłada w głoszenie chwały najlepszej koszykarskiej ligi świata między Karpatami a Bałtykiem. Nawet, jeśli się nie uda, warto pokazać naszą kibicowską jedność!
A zatem: Marcin Gortat #NBABallot!