Pieprzę cię, miasto
Weekendowy wypad w rodzinne strony rozpoczynam hejtem na miasto, w którym przyszło mi żyć. Kraków był dla młodego szczyla z niewielkiego miasta Mekką, miejscem w którym spełnia się może nie amerykański, ale zwyczajny, polski sen. Sen o byciu w centrum wydarzeń, o swobodnym dostępie do wszystkiego, czego dusza zapragnie, o okolicznościach przyrody, które pozwolą się i zabawić, i wypocząć. Przez pierwszy okres pobytu tutaj wyobrażenia zdawały stawać się ciałem. Nie mogłem więc uwierzyć w słowa…