KENTUCKY COMMON i WRZOSŁAW: niemiła niespodzianka

Popołudnie z dwoma piwami. Jedno niezaskakująco zwyczajne, drugie zaskakująco wadliwe. Ostatnio intensywnie wykorzystuję fakt, że jeszcze mieszkam niedaleko krakowskiego rynku – co zmieni się od września. Wsiadam na Krakowski Rower Miejski, zadziwiająco sprawny od czasu moich tekstów na jego temat, i jadę jakieś 10 minut, parkuję pod Galerią Krakowską, po czym ruszam na łowy. Najczęściej piwne, choć czasami zaglądam do burgerowni, kawiarni czy herbaciarni. Do Viva La Pinta wybrałem się…

SHELDONADA i OSTRA SZYCHA: lekka rozgrzewka

Zwiększona liczba prób owocuje kolejnymi okazjami do odwiedzin w pobliskich multitapach. Tym razem wpadłem na chwilę do Viva La Pinta. Lubię tę miejscówkę przede wszystkim ze względu na ogródek, który mimo że umiejscowiony z frontu lokalu, to jednak jest schowany przed wzrokiem przypadkowych osób. W końcu cała Viva La Pinta „ukryta” jest w bramie jeden z kamienic przy ulicy Floriańskiej w Krakowie. We wspomnianym ogródku rośnie rozłożyste drzewo, które rzuca delikatny…