Nie mam czasu na EB
Legendarna marka wraca na polski rynek i jest mi z tego powodu strasznie wszystko jedno. Od kilku tygodni Internety – i to nie tylko te piwne – huczą o wielkim „zmartwychwstaniu” kultowego w latach 90. EB. Piwa, które urodzonym na przełomie lat 70. i 80. z pewnością przypomni o szalonej młodości i koncertach pod chmurką, w czasie których sączyło się to warzone w Elblągu i Braniewie cudo. Nawet ja, w tamtym okresie szczyl, od wszelkiego alkoholu – z racji…