Jak nie przegrzać piwa, czyli druga faza rewolucji

II faza rewolucji

Wysoka jakość piwa to tylko połowa sukcesu. Drugą stanowi odpowiednie dostosowanie do zmieniającego się rynku.

Na początku stycznia w różnych źródłach pojawiły się informacje, że jeden z browarów kontraktowych niedługo zakończy działalność. I choć jeszcze musimy poczekać na potwierdzenie (oby nie) tych wieści, to pewnie przez głowy managerów kilku browarów już przemknęła myśl: „mnie też to może spotkać”.

Jednak nie ma co panikować, tylko trzeba wziąć się za bary z rynkową rzeczywistością, która dotyczy przecież każdej branży. Świat polskiego piwa tak gwałtownie rozwijał się w 2014 roku, że podaż najzwyczajniej w świecie przegoniła popyt. Dotychczasowy odbiorca zmuszony jest więc do dokonywania selekcji spośród dziesiątek dostępnych piw, a ten mniej doświadczony dopiero musi dotrzeć do kraftowego piwa.

DWA ZADANIA

Pisałem już o tym tutaj, ale powtórzę jeszcze raz: przed polskimi browarami w obliczu tej sytuacji stoją dwa wyzwania. Przede wszystkim dotarcie do zupełnie nowych konsumentów, ludzi, którzy o piwnej rewolucji nie słyszeli praktycznie nic. Tylko przeciąganie na swoją stronę fanów wysoko odfermentowanego lagera sprawi, że rynek pomieści nowe inicjatywy, a starym pomoże się rozwinąć.

Drugim celem powinno być wyprzedzenie konkurencji w wyścigu do kufla osób zakochanych w piwie. Na pewno docenią oni dobrą jakość wyrobu i o nią powinno się dbać w pierwszej kolejności. Jednak równie ważne jest opracowanie strategii, w myśl której to na piwa browaru X lud będzie czekał z ozorem wywalonym na wierzch, to po napoje tej firmy będzie się wydzwaniało do sklepów z prośbą o odłożenie buteleczki. Jak to zrobić?

YOUTUBEM DO KLIENTA

Odpowiedzi na to pytanie w przeciągu ostatnich kilku tygodni ambitne browary udzielają same. Nic tylko podpatrywać! Oprócz intensywnej działalności w mediach społecznościowych (przede wszystkim FB, ale nie tylko) i dbaniu o dostępność trunku wszędzie tam, gdzie go chcą, warto pomyśleć nad oryginalną formą prezentacji swojej działalności oraz jeszcze bardziej bezpośredni kontakt z konsumentem.

Rok 2015 powinien być więc czasem, w którym każdy szanujący się browar zainwestuje w YouTube. Za pomocą tego kanału można przede wszystkim w inspirujący sposób zapowiedzieć nowe piwo, a także zdać relację z jego premiery – patrz AleBrowar i Saint No More 2015. Można także zaprezentować swoje plany na nadchodzące miesiące – tu przyda się trzymanie sztamy z blogerami. Przykładem niech będzie Pinta, z którą niedawno rozmawiał Docent.

Skoro jesteśmy przy YouTube i padła nazwa AleBrowar, to nie mogę nie wspomnieć o live streamie, w czasie którego Bartek Napieraj i Michał Saks zdradzili większość założeń swojej firmy na zbliżający się okres. Poznaliśmy gatunki piw, z którymi przyjdzie się nam zmierzyć, dowiedzieliśmy się o planowanych kooperacjach, a także o otwarciu knajpy pod egidą pomorskiego tercetu.

ZAPRASZAMY DO MULTITAPÓW

Właśnie – knajpy. Browary coraz częściej odkrywają ich moc. Najpierw Pinta otworzyła swój lokal w Krakowie (Viva La Pinta), później dołączyła do niej Pracownia Piwa (Tap House), a pod koniec roku Browar Stu Mostów. Wrocławski świeżak właśnie ze swojego wyjątkowego pubu/restauracji uczynił jeden ze znaków rozpoznawczych już na starcie działalności. Dziś to już nie tylko piwodajnia, lecz także lokal oferujący znakomite lunche.

W tym roku, jak już pisałem, do tego grona dołączy AleBrowar (knajpa w Sopocie), a także Doctor Brew. Dwójka z Wrocławia co prawda nie będzie miała swojej autorskiej miejscówki, za to nawiąże intensywną współpracę z tamtejszą knajpą Włodkowica 21, która po remoncie postanowiła zmienić oblicze i przepiąć się na piwo kraftowe. Jestem przekonany, że na liście browarów legitymujących się swoimi pubami pojawią się kolejne.

NA PODBÓJ EUROPY

Skoro Polska robi się dla nas zbyt ciasna, dlaczego nie uderzyć na Zachód? Podobne pytanie zadali sobie bossowie rozrastającej się Pracowni Piwa i postanowili zaryzykować. Przygodę z Europą zaczną od przejęcia kranów w dwóch knajpach MikkelleraKopenhadze. Wierzę, że jeśli ich piwa podbiją serca Duńczyków, będą w stanie rozkochać w sobie także pozostałych obywateli Starego Kontynentu.

Ciekawie działa browar Ninkasi, który nie dość, że ostatnio warzy poza granicami Polski, to jeszcze przyłączył się do międzynarodowego projektu GlobAle. Jego szczegóły poznamy wkrótce.

Swoich sił poza granicami naszego kraju moim zdaniem powinny spróbować browary Doctor Brew oraz Birbant, a to za sprawą fejmu, jaki niewątpliwie przyniesie im ranking Ratebeer. Według zestawienia najpopularniejszego serwisu piwnego na świecie, nasi rodacy zostali zaliczeni do grona dziesięciu najlepszych debiutantów 2014 roku. Szach mat – Twój browar tego nie potrafi!

WIĘKSZE SIECI = WIĘKSZE ZAINTERESOWANIE

Rynek piwa rzemieślniczego nie powiększy się, jeśli kraftowcy nie wejdą z buta do dużych sklepów spożywczych. Szlaki od kilku miesięcy przeciera nie kto inny, jak browar Pinta – prekursor wszelkich innowacji na polskim rynku. Z racji największej produkcji wśród kontraktowców, ekipa może pozwolić sobie na wysyłanie swoich produktów do zainteresowanych sklepów, choćby Intermarche.

Zresztą sieć ta, przynajmniej w moim rodzinnym województwie podkarpackim, od kilku tygodni odważnie wprowadza na swoje półki ambitne piwa. Dzięki współpracy z hurtownią Świat Piwa u Muszkieterów można znaleźć AleBrowar, Doctor Brew, Kingpin oraz Birbant.

Już wkrótce kraftowy zestaw znajdziemy także w sieci Tesco, która niedawno zamknęła negocjacje z kilkoma browarami. Czyż to nie piękna wizja: iść do supermarketu po pierś z kurczaka, papier toaletowy i Rowing Jacka?

CO JESZCZE MOŻEMY ZROBIĆ?

To jednak nie koniec drogi naszych ulubionych browarów do wywrócenia hierarchii na rynku do góry nogami. Czego jeszcze im potrzeba? Uważam, że – jak to mówi mój dobry znajomy – „nuty skurwysyństwa”. Włażenia z butem wszędzie gdzie się da. Kopania po kostkach wielkich koncernów, podważania na każdym kroku jakości ich wyrobów i bicia ich po łbie pomysłowością. To wszystko oczywiście z uśmiechem i błyskiem szaleństwa w oczach.

Niezwykle ważna jest przy tym edukacja i upór w jej głoszeniu. Potrzeba nam bezczelności i wytrwałości Świadków Jehowy, wchodzenia oknem tam, gdzie nie chcą nas wpuścić drzwiami i głoszenia dobrej piwnej nowiny.

I co najważniejsze: potrzeba nam jedności w dążeniu do celu. Mówienia jednym głosem i szturmu na umysły narodu jeszcze nieświadomego geniuszu piwa. Razem możemy rozpalać kolejne ogniska piwnej rewolucji, sprawiając przy tym, że rynek kratowego piwa ani na chwilę się nie przegrzeje. Ot, taki paradoks ekonomii.

(Visited 151 times, 1 visits today)

0 komentarzy na temat “Jak nie przegrzać piwa, czyli druga faza rewolucji

  1. Wszędzie blogerzy piszą, że ktoś się zwija ale nie wiadomo kto. Czy jest to browar na T czy na S? Innych murowanych kandydatów nie mam.

  2. No szkoda, żeś taki enigmatyczny.
    Zresztą już browar antidotum przetarł szlaki na tym poletku. Jeżeli próbujesz sprzedać ludziom wadliwe piwo i każesz im się jeszcze nim zachwycać to polecisz. Twarda pięść wolnego rynku sprowadzi Cię na glebę. Dla mnie Twigg jest kwintesencją słabego piwa. Że im nie wstyd sprzedawać to ludziom. Dla Spirifera jest jeszcze nadzieja. Ich piwa bywają słabe ale nie dramatycznie tragiczne. Olimp też był słaby ale ostatnio ma jakby zwyżkę formy, zatem jeżeli ktoś chce pracować nad sobą to może jeszcze odbić się od dna. Dla Twigga nie widzę ratunku. Pijąc ich piwa ma się wrażenie, że są jak dziecko błądzące we mgle. Nie mają dostatecznej wiedzy i umiejętności, żeby robić piwo. Reasumując logika mówi, że Twigg jest najsłabszym ogniwem i żegna się z programem „moda na kraft”. Czy miałem rację? Dowiemy się po reklamach, tudzież w następnym odcinku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *