Jeśli Wasza wiedza na temat klimatu Podkarpacia kończy się na świetnym komiksie wydawanym pod patronatem browaru Dukla, muszę szybko ją naprostować.
Na Silesia Beer Fest 2016 wpadła mi w ręce druga część „Historii zakrapianych piwem”, zatytułowana „Tożsamość”. Pierwszy odcinek przypadł mi do gustu, o czym zresztą pisałem już w listopadzie.
Mamy bowiem do czynienia z mroczną opowieścią o serii morderstw dokonywanych przez niewyjaśnionych sprawców (demony?) w okolicach Dukli. Historią tak sprawnie napisaną przez scenarzystę i rysownika Krzysztofa Bryneckiego, że z każdą kolejną kartką gmatwa się coraz bardziej – uwaga (pozytywna) tyczy się obu części.
Nie ukrywam, że podobają mi się turpistyczne rozkminy głównego bohatera, jak i wątki o poszukiwaniu tożsamości. Cieszy mnie też bardzo charakterystyczna kreska autora i skłonności do animizacji twarzy bohaterów (główny wygląda jak mieszanka wilka z niedźwiedziem – wypisz, wymaluj Dziki Samotnik z etykiety piwa). Rzuca się w oczy, że Brynecki nie lubi bawić się w rysowanie szczegółów, ale mnie osobiście oszczędna ilość linii na kartce zupełnie nie przeszkadza, stanowi raczej charakterystykę techniki Krzyśka.
MROCZNE PODKARPACIE?
Powracam do tematu „Historii zakrapianych piwem” nie po to, by się powtarzać, czy zachęcać do kupna kolejnego odcinka (kto miał do czynienia z pierwszym, tego namawiać nie trzeba), ale w celu wyjaśnienia wam, że moje rodzinne Podkarpacie wcale nie jest tak mroczne, jak mogłoby się wydawać.
Zresztą, z hasłem o „podkarpackim mroku” spotkałem się przy okazji premiery serialu „Wataha”, którego akcja ma miejsce w Bieszczadach. Tajemniczy wybuch, działalność mafijna, morderstwa. Teoretycznie można z miejsca zorientować się, że to oczywiście fikcja literacka, ale wśród moich wrocławskich znajomych (wtedy jeszcze tam mieszkałem) nie jeden raz pojawiła się opinia, że u mnie, w Krośnie, musi być strasznie niebezpiecznie. Wypowiadana z całkowita powagą.
PODKARPACKA „GROZA”
Z ciekawości zagadnąłem Rodzicielkę, czy przypomina sobie jakieś zbrodnie/morderstwa, które za jej życia dokonano w naszej okolicy. Przyszły jej na myśl dwie z przed kilkunastu lat, z czego jedna to zabójstwo właściciela kantoru (uwaga: porachunki… z mafią włoską).
Nie bagatelizuję tych tragedii, a jedynie chcę zaznaczyć, że to było dawno temu, a oba przypadki są odosobnione. Podobnie w Bieszczadach nie grasuje żadna banda zwyrodnialców i przestępców. Jedyne, co może ci grozić, gdy pojedziesz w góry, to dziki misio, stado wilków albo żmija zygzakowata. Pod warunkiem, że wejdziesz im w drogę.
Zakładam, że to właśnie dzikość terenu i – w gruncie rzeczy – mała popularność wśród turystów sprawiają, że artystyczna fikcja tak oddziałuje na umysły niektórych obserwatorów i czytelników. W końcu zawsze najbardziej boimy się wroga niepoznanego, czyż nie?
OAZA SPOKOJU
Dla mnie Krosno i okolice to chyba najbezpieczniejsze i najspokojniejsze miejsce na świecie, a Bieszczady – lek na całe zło, o którym pisałem zresztą tutaj. Dlatego jeśli i ty należysz do grona osób, którym straszna jest podkarpacka dzikość, daj znać. Chętnie pokażę ci, jak bardzo się mylisz.