Aż na Daleki Wschód (a pewnie do najbliższej Biedronki) myśli powiodły załogę Pinty. Efekt jest co najmniej frapujący.
American India Pale Ale – gatunek, który wywrócił do góry nogami pojęcie przeciętnego konsumenta o piwie. Mimo że rewolucyjny, że ciągle znajduje nowych zwolenników, a cała masa świeżych fanów browarków dopiero się z nim zapoznaje, to jednak – pozwolę sobie zaryzykować taką tezę – niektórym zdążył się już przejeść. Broń Boże nie należę do grupy „IPA-sripa”, którzy ostentacyjnie gardzą gatunkiem (jest wręcz przeciwnie – ciągle mam go za jeden z ulubionych), ale i mnie już trochę spowszedniał. Wszyscy go warzą i to w sposób bardzo do siebie zbliżony, smakując więc kolejne piwa nie podchodzę do nich z taką ekscytacją, jak chociażby pół roku temu.
Przodujące browary już dawno poszły po rozum do głowy i stwierdziły, że należy zacząć z IPA co nieco kombinować. Pinta rok temu wpadła na pomysł, że doda doń płatki ryżu, co rozjaśni kolor, a napojowi doda wytrawności. Tak powstało Oto Mata IPA. Tegoroczna warka niedawno wjechała do sklepów i właściwie niczym nie różni się od poprzedniczki, ale na pewno warto o niej napisać. Dlaczego? Bo, mówiąc szczerze, parametrami mocno zbliża się do pilsa. Nie zgadza się tylko górna fermentacja, choć podobno i takie cuda, jak pils ale ludzie już zdążyli wymyslić.
Zapach: Tu właściwie mamy do czynienia z klasyką gatunku: intensywny słodki aromat mango i żywicy wzbogacają subtelne nuty cytrusów i karmelowej słodowości (dzień dobry słodzie Carapils). Znać też miętową ziołowość.
Piana: mogło być lepiej, bowiem początkowo wysoka, biała piana dość szybko opada, choć jej powłoka przez długi czas utrzymuje się na płynie. Kręcę nosem też na wielkość pęcherzy: część z nich ma średnią objętość, co psuje doznania wzrokowe.
Kolor: proszę ja was – no pils, pils jak nic! Płatki ryżowe dokonują tu cudu odbarwienia, w efekcie naczynie wypełnia się jasnozłotym, przejrzystym płynem. Pokaż to piwo zakatarzonemu koledze, pomyli je z Perłą.
Smak: ten sam zakatarzony kumpel po wzięciu pierwszego łyka ponownie zastanowi się, czy to aby nie jest pils – dominują tu bowiem słodowe nuty słodu pilzneńskiego, wieńczone relatywnie mocną goryczką. Ja na szczęście kataru nie mam, doceniam więc, że w połączeniu z powyższymi cechami posmak cytrusy i mango świetnie się sprawdzają, podobnie wytrawność pojawiająca się w drugi akordzie. Bardzo mi te miks smakuje, świetnie nadaje się na piwną sesję, natomiast mówiąc obiektywnie Oto Mata IPA jest trochę zbyt słodki.
„Japońska” propozycja Pinty to kolejne piwo, która powinno pomóc przetrwać upalne lato. Jest rześka, zbalansowana i ma w sobie sporo ciekawostek, przez co z obcowania z Oto Mata IPA ucieszą się zarówno niedzieli piwosze, jak i wielbiciele Kraftu,
OTO MATA IPA
Pinta
India Pale Ale
Skład: słód Weyermann pilzneński premium, Carapils; płatki ryżowe; chmiele Pacifica, Simcoe, Mosaic, Galaxy; drożdże S-04; woda
Cyferki: alkohol 5,2% obj., 14% ekstraktu, 56 IBU
Cena: 6,60 zł (Drink Hala, Wrocław)
Soundtrack: skoro już jesteśmy w Japonii, to proponuję posłuchać czołowego reprezentanta tamtejszej sceny muzycznej, Mono. Żaden tam J-rock, J-pop czy inne gówno, tylko wspaniały post-rock.