Po roku od premiery Piwo Z Grodziska wreszcie osiągnęło poziom godzien legendy.
Trunek z odrodzonego Browaru w Grodzisku Wlkp. zadebiutował w czasie szóstego Wrocławskiego Festiwalu Dobrego Piwa. Nie była to premiera przesadnie udana. Niemili obsługujący na stoisku nie chcieli sprzedawać szkła (ja szczęśliwie dostałem sztukę w czasie Live Bloggingu), nie wiedzieli zbyt wiele o samej inicjatywie, z kolei główny bohater – piwo – wyraźnie zalatywało aldehydem octowym oraz siarkowodorem. Z wprowadzeniem wywaru na rynek wyraźnie się pospieszono.
Kolejne warki – wszystkie dostępne w okolicznych Żabkach (szeroka dystrybucja to moim zdaniem największy sukces pierwszego okresu działalności firmy) – przynosiły poprawę poziomu, choć wad nie brakowało. Na szczęście ekipa nie załamywała rąk, tylko wytrwale pracowała na uznanie piwoszy. Moje zdobyła najnowszym wypustem.
Jednak zanim go zdobyłem (chciałem przeprowadzić degustację dokładnie przed tegorocznym WFDP), musiałem się sporo nabiegać. Piwo jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zniknęło z półek sklepowych. Mimo, że obszedłem wszystkie okoliczne Żaby (w sumie – sic! – pięć), nie znalazłem choćby butelki. Czyżby koniec miłości?
Na szczęście nie zawiodły mnie Regionalne Alkohole – w lodówce znalazłem buteleczkę jakby czekającą na mnie. Co prędzej ją przygarnąłem, by wieczorem na spokojnie zdegustować.
PIWO Z GRODZISKA
Browar w Grodzisku Wlkp.
Grodziskie
Warka: 24.04.17
Skład: woda; słód pszeniczny wędzony dymem dębowym; chmiele Magnum, Lubelski; drożdże grodziskie
Cyferki: alkohol 3,1% obj., ekstrakt 7,7%
Cena: 4,50 zł (Regionalne Alkohole, Kraków)
O ile większość moich poprzednich kontaktów z Piwem Z Grodziska przebiegała w atmosferze „kurde, znowu mu coś dolega”, o tyle teraz nie mam pytań. Widać, że ekipa z Wielkopolski ogarnęła sprzęt i proces, przez co piwo – przynajmniej z tej warki, nie ma żadnych wad.
Aromat to piękna ogniskowa wędzonka, delikatnie doprawiona ziołami od chmielu Lubelskiego. Zero siarki, zero aldehydu. Sama przyjemność, zachęcająca do wzięcia pierwszego i kolejnych łyków.
Ale zanim one, jeszcze krótki rzut oka na wygląd. Piana obfita i gęsta niczym ubite białko. Ślicznie zdobi szkło, choć najbardziej trwałą ciężko ją nazwa. Słomkowy płyn jest praktycznie zupełnie klarowny, cały czas okraszony przez bąbelki wędrujące z dna po sam szczyt naczynia. W końcu to „polski szampan”, co nie?
I najważniejsze: smak. Lekki, mocno wysycony, ale w przyjemnym, drobnym stylu. Wędzonka jest wyczuwalna na każdym etapie degustacji, aż po subtelnie goryczkowy finisz.
Bardzo przyjemnie mi ogłosić, że Browar w Grodzisku Wlkp. doprowadził swój kluczowy produkt do poziomu, gdy chce się go pić więcej i więcej. Tak trzymać!
Soundtrack: okolice premiery Piwa Z Grodziska były dla mnie okresem wyciszenia, więc praktycznie niczego nie słuchałem. Ale gdym się dorwał do Spotify, w głośnikach poleciało Meshuggah: