Kto by pomyślał, że kilka kilometrów od mojego rodzinnego domu wyrośnie browar, o którym z ochotą będzie mówić piwowarska Polska?
Wojkówka to maleńka wieś niedaleko Krosna. W tamtejszej dawnej szkole (jeśli bajdurzę, proszę mnie poprawić) Piotr Zajdel i Krzysztof Ziobro otwarli w lutym 2013 roku restauracyjny browar rzemieślniczy i od razu wzięli się za warzenie ciekawych piw. Na kranach w Wojkówce znajdziemy choćby Milk Stouta, Witbiera, a także Amber Lager. W najbliższym czasie wbiję do pubu z aparatem, zeszytem i długopisem, więc teraz nie będę się specjalnie rozpisywał.
Do sklepów właśnie trafiła kolejna warka American India Pale Ale z Wojkówki, produktu, który zdążył podzielić piwnych smakoszy. Jedni chwalili go za rześkość i goryczkę, inni ganili za rzekomy aromat śmierdzących skarpet (kwas izowalerianowy), będący efektem użycia starego chmielu. Część z negatywnych recenzji powstawała podczas konsumpcji AIPA w terenie (o czym świadczą zdjęcia), podejrzewam więc, że to po prostu kolegom blogerom waliło z butów. Sorry, taki mamy klimat.
Tak się bowiem składa, że ziomkom spod Krosna wyszło naprawdę dobre piwko, bogate w smaku i przyjemne (choć może mało intensywne) w zapachu. Wojkówa AIPA wygląda ładnie, choć może wysokość piany nie powala. Jest niska jak Leo Messi i bujna jak moje włosy (jestem nieomal łysy), choć lacing robi pozytywne wrażenie. Kolor to zaś klasyka dobrego AIPA warzonego z dodatkiem słodu karmelowego (w tym wypadku CaraMunich III): bez osadu rubinowy, ze złotymi przebłyskami, po wprowadzeniu drożdży staje się mętny i brązowy.
Niucham AIPA, rozsmarowuję na nadgarstku i jak babcię kocham żadnych wad nie wyczuwam. Tak naprawdę aromat w ogóle nie jest intensywny, ale gdy już coś poczujemy, będą to przyjemne nuty kwiatów, cytrusów (limonka, grejpfrut) i żywicy.
Z kolei do smaku nie mam najmniejszych zastrzeżeń: propozycja Wojkówki urzeka potężną, osiadającą goryczką (niech życie chmiel Mosaic), ale nie brak w niej dobrego balansu ze słodyczą pochodzącą od cytrusowości (słodki grejpfrut – no przecież to mistrz!) i żywicznością. Mimo dość sporego jak na styl wysycenia pije się to piwko naprawdę lekko i z przyjemnością.
Cóż mogę rzec? Wzruszon jestem, że rzut beretem od mojego rodzinnego domu wyrósł browar, który ma spory potencjał: na razie tkwi on w głowach piwowarów, ale kto wie – jeśli ich inicjatywa „zażre”, wtedy może rozbudują swoją lichą linię produkcyjną i z butem wyruszą na podbój chmielonej Polski?